Archive for Lipiec, 2012

W kierunku południowego cypla

GENNADI, leżąca przy nadmorskiej drodze, oferuje mnóstwo ułatwień dla turys­tów, chociaż organizatorzy wycieczek jeszcze tu nie dotarli. Wybrzeże jest puste, aż do PLIMIRI, które składa się z jednej tawerny w osłoniętej, piaszczystej zatoce. Obok zrujnowanego nadbrzeża, spoczywa zatopiony przed dziesięcioma laty wrak, przyciągając doświadczonych płetwonurków. Poza Plimiri droga zakręca w głąb lądu do KAT A VII, oddalonej o 100 kilometrów od stolicy. Jest tu kilka tawern przy skrzyżowaniu dzielącym plac i parę pokoi do wynajęcia. Miejscowość, podobnie jak wiele innych na południu, jest w trzech czwartych opuszczona. Właściciele za­mkniętych domów pracują w Australii lub w USA.

Z Katavii wyboisty, oznaczony szlak prowadzi do Prassonissi. Jest to najdalej wysunięty na południe punkt Rodos, ze zautomatyzowaną dopiero w 1989 roku latarnią morską. Od maja do października można ją zwiedzać, spacerując w poprzek szerokiej i niskiej piaszczystej łachy, lecz zimowe sztormy zalewają to wąskie połączenie i zamieniają Prassonissi w prawdziwą wyspę. Nawet w lecie przeważające północno-zachodnie wiatry spychają pływaków na zawietrzną stronę tego cypla, a na pełnym wietrze pozostają światowej klasy windsurfingowcy. Namioty i przy­czepy kempingowe ustawione są wśród nieustannie szeleszczących na wietrze rachitycznych jałowców. W wodę można się zaopatrywać w tawernach położonych po obu stronach drogi dojazdowej. Knajpa stojąca koło starego wiatraka ma milszy charakter, lecz uwaga na ryby — świetne, ale należą do najdroższych w Grecji.

Dalekie południe

Zwiedzając tereny Rodos leżące na południe od linii Monolithos-Lardos, łatwo jest ulec wrażeniu, że zabłądziło się na inną wyspę. Dzieje się tak do chwili, gdy inflacyjne ceny sprowadzają wyobraźnię na ziemię. W drodze na południe wyspy znikają pięciogwiazdkowe hotele i dobre drogi, przerzedzają się tłumy. Nie ma infrastruk­tury turystycznej i transportu publicznego. Tylko jeden autobus dziennie jeździ wzdłuż wybrzeża do Katavii, gdzie puste plaże osłonięte wydmami mają mnóstwo miejsca na biwaki. Tawerny stoją jedynie przy bardziej popularnych plażach, lecz niewiele jest miejsc, w których można się zatrzymać.

Planowana jest budowa nowego lotniska pomocniczego w tym rejonie. Tak więc „stary świat” nie potrwa długo. Masywne konstrukcje już rosną w okolicy LARDOS, przy trasie turystycznej. O dwa kilometry dalej w kierunku południowym od Lardos rozciąga się wspaniała plaża z trzema najlepszymi na wyspie kempingami i początkiem małego kompleksu turystycznego Lardos Bay, stykającego się na wschodzie z miejscowością PEFKI.

Asklipio

Dziewięć kilometrów dalej, brukowana, boczna droga prowadzi 4 kilometry w głąb wyspy do ASKLIPIO — sennej wioski z rozpadającym się zamkiem i bizantyjskim kościołem Kimisis Theotokou. Freski w jego wnętrzu są w o wiele lepszym stanie niż te w Thari, dzięki suchszemu klimatowi. Aby dostać się do środka, należy odwiedzić księdza, mieszkającego w domu za apsydą. Jeśli go nie będzie, pociągnij za linę dzwonu. Budowla pochodzi z 1060 roku, postawiona jest na planie prawie identycznym jak w Thari. W XVIII wieku dodano dwie apsydy, aby częściowo ukryć sekretną szkołę w podziemnej krypcie. Same freski są nieco późniejsze niż w Thari, chociaż ksiądz twierdzi, że zarówno jedne jak i drugie malowane były tą samą ręką mistrza z Hios.

Zarówno forma, jak i tematyka fresków jest rzadko spotykana w Grecji. Dydaktyczny „komiks” rozciąga się przez cały kościół, przedstawiając historie ze Starego Testamentu, od Genesis — Księgi Rodzaju przez Stworzenie Świata do Wygnania z Raju (zwraca uwagę komicznie groźna ośmiornica pomiędzy rybami, w Piątym Dniu). Inne freski, bardziej typowe dla świątyń obrządku greckiego,

ilustrują życie Chrystusa i Matki Boskiej. Na uwagę zasługuje malowidło, także rzadko spotykane Objawienie Jana Apostola, zajmujące większą część wschodniego transeptu. Kolorowe mozaiki zdobią posadzki zarówno wnętrza, jak i olbrzymiego dziedzińca.

Wnętrze wyspy

Wnętrze wyspy jest górzyste i w większej części zalesione, pomimo ostatnich szkód wyrządzonych przez podpalaczy. Potrzebny tu jest samochód, zwłaszcza że najwięk­szą radość sprawi ucieczka od dotychczasowego tumultu. Żadne miejsce nie jest warte olbrzymich sum wydanych na taksówki lub niewygód w próbach wykorzys­tania lokalnych autobusów.

Po opuszczeniu wyspy prawdopodobnie pozostanie wam w pamięci przede wszystkim krajobraz i ostatnie enklawy starego, rolniczego życia w tych powoli wyludniających się wioskach. Pozostający tu rodyjczycy uprawiają winorośle, a zbiór winogron odbywa się późnym latem (wtedy jest też szansa na znalezienie pracy przez cudzoziemców). Gdy ma się trochę wolnego czasu i zna nieco język grecki, można się przekonać, że tradycje są tu wciąż żywe. Także zwyczajowa gościnność.

Zaczynając wędrówkę po zachodnim wybrzeżu należy skręcić w miejscowości TRIANDA w stronę lądu. Pięciokilometrowa droga zaprowadzi w górę do starożytnego Ialissos na wzgórzu Filerimos. Jakkolwiek ważne było to miasto, jego widoczne pozostałości nie są zbyt liczne. Najciekawsza jest podziemna kaplica, • pokryta wyblakłymi freskami oraz dorycka fontanna. Porośnięte sosnami stoki ochraniają również teren klasztoru Filerimos (który można zwiedzić) i bizantyjsko-turecki zamek. Oglądnięcie całego zespołu zabytków nie zajmuje więcej niż godzinę czasu.

Za Paradissi kolejna droga prowadzi do odległego o 7 km Petaloudes, Doliny Motyli (otwarta codz. do zachodu słońca; 200 dr). W zasadzie jest to miejsce, które upodobał sobie pewien gatunek ciem, w gruncie rzeczy lepiej byłoby nazwać to miejsce „Doliną Autobusów Wycieczkowych”. Pomimo tłumów jest to miły teren z drzewami dającymi cień i drewnianymi mostkami nad niewielkim potokiem.

Od przystanku autobusowego w Kolimbii, przy drodze na wschodnim wybrzeżu, pozostało 3 km w głąb lądu do Epta Piges (takie same godziny otwarcia i opłaty jak w Petaloudes), wspaniałej oazy z niewielkim zbiornikiem—w którym można pływać — i z niezwykłą tawerną na brzegu potoku. Droga, a raczej półodkryty tunel prowadzi do stawu. Jadąc dalej w głąb lądu po 9 km dociera się do ELEOUSSA, położonego w cieniu gęstego lasu, na wschodnim krańcu grzbietu Profitis llias. Dwie pozostałe, nie odwiedzane wioski, PŁATANIA i APOLLONA, usadowiły się na południowych zboczach góry, skąd widać początek wypalonego terenu. Większość turystów jedzie jednak dalej (3 km), prosto do późnobizantyjskiego kościoła Agios Nikolaos Foundoukli (Św. Mikołaja od Orzechów Laskowych). Z cienistego lasu roztacza się przepiękny widok na północ, na doliny uprawne, gdzie w weekendy mieszkańcy urządzają sobie pikniki. XII- i XV-wiecznym freskom znajdującym się wewnątrz kościoła przydałoby się dobre czyszczenie. Lecz mimo ich złego stanu można rozpoznać różne sceny z życia Chrystusa.

Przebrnąwszy przez nieoznakowaną, lecz dość wyrazistą plątaninę piaszczystych dróg, dociera się w końcu do Profitis llias, gdzie znajduje się zbudowany przez Włochów szałas-hotel Elafos/Elaflna. Jest on schowany w głębokim lesie, na północ od mającego 798 m n.p.m. wzniesienia (trzecie co do wysokości na Rodos). Wokół szczytu i klasztoru Profitis llias rozciągają się tereny na spokojne spacery. W sezonie hotelik ma otwarty snack-bar.

Wszystkie szlaki i drogi na zachód, wiodące przez Profitis llias, zbiegają się z drogą z Kalavarda, która prowadzi do EMBONAS. Jest to architektonicznie bezbarwna wioska, przyklejona do północnego zbocza 1215-metrowej góry Ataviros, dachu wyspy. Embonas, ze swoimi dwoma pensjonatami i różnymi tawernami, jest bardziej nastawione na obsługę turystów niż można by się spodziewać. To popularne miejsce letnich „wyjazdów na tańce ludowe” z miasta Rodos leży w sercu najważniejszych okręgów winiarskich. KAIR — spółdzielnia winiarzy — produkuje wyśmienite rodzaje wina: białe Ilios, czerwone Chevaliers i premium label Emery. Jeśli chcesz zobaczyć jak wyglądałoby Embonas bez turystów, to jedź dalej dookoła szczytu (zgodnie z ruchem wskazówek zegara) do mniej odwiedzanego AGIOS ISIDOROS z równie dużą liczbą tawern i świetnych win, lepszą atmosferą i początkiem szlaku schodzącego do Ataviros (5 godzin).

Prowadzi stąd niezbyt dobra droga do Siany, a jeszcze gorsza biegnie do oddalonej o 12 km na wschód Laermy. Warto ją odwiedzić jeśli interesują cię budowle bizantyjskie. W samej LAERMIE, tuż poniżej ocienionej platanami fontanny, stoi kościół Agios Giorgios, który wygląda na współczesny, lecz w środku znajdują się XIV-wieczne freski (klucze do kościoła w przyległej kafenio). Jest to wstęp do zwiedzania klasztoru Thari, zagubionego w sosnowym lesie, 5 km na południe po dobrze oznakowanej drodze. Będąc najstarszym ośrodkiem religijnym na wyspie, klasztor został ponownie założony w 1990 roku przez charyzmatycznego opata z Patmos, jako wspólnota sześciu mnichów. Gadatliwa siostra świecka i kucharz, który jest również dozorcą, wprowadzają do kathólikonu, składającego się z długiej nazwy i krótkiego transeptu zwieńczonego sklepieniem beczkowym. Pomimo dwóch ostatnio przeprowadzonych konserwacji, stulecia pozostawiły smugi wilgoci na freskach (powstałych w latach 1300-1450). Freski wciąż są wspaniałe. Przedstawiają głównie sceny z życia Chrystusa, łącznie z tak rzadko obrazowanymi jak sztorm na Jeziorze Galilejskim, spotkanie Marii Magdaleny i uzdrowienie kaleki.

Klasztor, poświęcony Michałowi Archaniołowi, bierze swoje imię od legendy o jego powstaniu. Piraci porwali księżniczkę i umieścili ją tutaj. We śnie zobaczyła Archanioła, który obiecał jej wyzwolenie. Z wdzięczności księżniczka ślubowała, że wybuduje tyle klasztorów na jego cześć, na ile łokci poleci rzucony przez nią złoty pierścień. Po wyzwoleniu księżniczka rzuciła pierścień, lecz zaginął on w krzakach i nigdy nie został odnaleziony. Tak więc nazwa „Thari” pochodzi od słowa tharevo, „ryzykuję, zgaduję, ośmielam się”. Wydaje się, że spadkobiercy księżniczki ufun­dowali tylko jeden klasztor.

Wybrzeże zachodnie

Zachodnie wybrzeże Rodos leży od nawietrznej strony wyspy. Jest bardziej wilgotne, żyzne i zalesione. Większość plaż jest kamienista i nie osłonięta od wiatru. Nie powstrzymało to jednak rozwoju regionu. Na wschodnim wybrzeżu pierwsze kilometry ruchliwej, nadmorskiej drogi, otoczone są przez zabudowę turystyczną. Od Akwarium w dół, aż do lotniska, do drogi przylega linia megahoteli w stylu Miami Beach, choć miejscowości takie jak TRIANDA, KREMASTII i PARADISSI są nominalnie wioskami. I tak też wyglądają. Tak przedstawia się pierwsza część wyspy, faworyzowana przez organizatorów wycieczek grupowych, z urządze­niami w starym stylu. Przeznaczona jest dla bogatych ludzi z wyższych sfer, ulubiona przez ustatkowaną klientelę w średnim wieku, która niechętnie rusza się poza zasięg pasów startowych lotniska.

Ani samoloty, huczące ponad Paradissi, ani olbrzymia elektrownia w Soroni, nie zachęcają do zrobienia tu postoju, dopóki nie dotrze się do ważnego wykopaliska

archeologicznego w KAMIROS, należącego obok Lindos i Ialissos do jednej z trzech doryckich potęg, które zjednoczywszy się w V wieku p.n.e, założyły potężne państwo-miasto Rodos. Wkrótce usunięte w cień przez nową stolicę, Kamiros zostało opuszczone i odkryte dopiero w ostatnim wieku. Jest to dobrze zachowany dorycki krajobraz miejski, podwójnie wart oglądnięcia, ze względu na przepiękne położenie na zboczu wzgórza (codz. 8.30-16.00; 400 dr). Mimo iż żadna z pozostało­ści nie jest zbyt efektowna, warto zwrócić uwagę na fundamenty kilku małych świątyń, stoa i agory oraz zbiornika na wodę. Z powodu łagodnie opadających stoków nie budowano tu,fortyfikacji ani akropolu.

Na plaży poniżej Kamiros położonych jest kilka tawern. Są one bardzo przydatne, gdy czeka się na jeden z dwóch autobusów jeżdżących codziennie do miasta (można iść 4 km do Kalavardy, skąd jest lepsze połączenie). Więcej tawern jest w SKALA KAMIROU, 15 km na południe. Ten niewielki port nie wiadomo z jakich powodów stał się celem wycieczek autokarowych. Ich uczestnicy oglądają „Starą Prawdziwą Wioskę Rybacką” (napisy na szybach kilku restauracji potwierdzają ten fakt) — nie jest to jednak nic szczególnego. Mniej reklamowana jest kaiki, która przy dobrej pogodzie odpływa codziennie o 14.00 do Halki. Powrót następnego dnia rano. W niektóre dni dodatkowy kurs o 9.00, a powrót około południa.

Parę kilometrów od Skali położone jest „Kastello”, oznakowane jako Kastro Kritinias. Jest to wiejska forteca zakonu Joanitów, na pewno robiąca największe wrażenie. Droga dojazdowa jest zbyt wyboista dla autokarów. Po bliższej inspekcji okazuje się, że to tylko mury — z jedną kaplicą i wypełnionym śmieciami zbiornikiem na wodę. Są to jednak wspaniałe mury z widokiem na okoliczne wysepki i Halki. Na pobliskim parkingu należy dać starszej pani „datek”, w zamian za gazowane napoje, pomarańcze czy kwiaty.

Poza KRITINIĄ, cichą wioską położoną na zboczu wzgórza z kilkoma tawernami i pokojami do wynajęcia, główna droga wije się przez las na południe od SIANA, najbardziej atrakcyjnej osady górskiej, sławnej ze swojego aromatycznego sos- nowo-szałwiowego miodu i soumy, lokalnej „wody ognistej”. Wycieczki autobusowe zatrzymują się na placu przy kościele z ostatnio odnowionymi freskami. Szeregowe domy z płaskimi dachami w MONOLITHOS (4 km na południowy zachód przy końcu trasy autobusu) są słabym usprawiedliwieniem dla długiej doń podróży. Jedzenie w dwóch tawernach jest marne, gdyż obsługują one wiele grup, lecz widok na zatokę jest zadziwiający. Można wykorzystać wioskę jako bazę, zatrzymując się w „pokojach do wynajęcia” lub trochę drogim Hotelu Thomas. Powodem dla którego warto tu przenocować jest kolejny zamek Joannitów (2 km na zachód), bardzo fotogenicznie usadowiony na wzniesieniu i zawierający kilka kaplic. W okolicy leży również plaża Fourni. Pięciokilometrowa wyboista i kręta droga poniżej zamku prowadzi do tej pięknej żwirowej plaży, której 800-metrowy pas jest niczym nie skażony. Za przylądkiem, po lewej stronie (stojąc twardą do wody) znajduje się parę grot wydrążonych przez pierwszych chrześcijan chroniących się przed prześladowaniami.

Lindos

LINDOS, atrakcja numer dwa na wyspie, wznosi się 12 kilometrów na południe od Haraki. Tak samo jak miasta Rodos, jego piękno uległo osłabieniu przez komerc­jalizację, tłumy ludzi. Jest tylko kilka miejsc, które nie są bez przerwy zarezerwowane przez niemieckie lub brytyjskie biura turystyczne. Wydaje się bezcelowe rekomen­dowanie jakiejś knajpy w tym gąszczu drogich barów z hamburgerami, rybami i frytkami. Dwadzieścia lat temu było to miasto umierające. Obecnie domy, których nie wynajęły biura turystyczne, zostały zakupione przez bogatych Włochów i Brytyjczyków. Zakazano budowy wysokich hoteli, lecz rezultat nie jest korzystniej­szy — powstaje dziwaczne, sztuczne miasto bez życia. W południe tuziny autokarów parkują jeden przy drugim na drodze dojazdowej, a nawet przy wjeździe na plażę, jak koraliki nawleczone na liczydło zysków.

Jeśli jednak przyjedzie się przed lub po wycieczkach, kiedy żwirowe plaże pomiędzy bielonymi domami są puste, to Lindos wydaje się być pięknym, mającym szczególny nastrój miejscem. Bizantyjski kościół pokrywają XVIII-wieczne freski, a kilka starszych, XV-, XVIII-wiecznych rezydencji jest otwartych dla publiczności. Wejście jest bezpłatne, ale mile widziany jest zakup lokalnych pamiątek, zwłaszcza koronek, z których miejscowość jest znana.

Na urwisku ponad Lindos znajduje się starożytny akropol z otoczoną kolumnami dorycką Świątynią Ateny, mieszczącą się wewnątrz zamku Rycerzy (codz. 8.30-17.00; 800 dr) — zadziwiająco udana mieszanka dwóch kultur. Chociaż antyczne miasto i oryginalna świątynia pochodzą z 1100 roku p.n.e. , budowa obecnej konstrukcji została rozpoczęta przez tyrana Kleovoulosa w VI wieku p.n.e. i dokończona w ciągu dwóch następnych stuleci.

Piaszczyste zatoczki Lindos, chociaż liczne, są jednak przeceniane i przeludnione. Lepsze i spokojniejsze plaże znajdują się nieco dalej w Lardos (patrz strona 547). Po południowej stronie akropolis leży mały, osłonięty port Św. Pawła, gdzie ponoć przypłynął apostoł, aby ewangelizować wyspę. Obecnie przewraca się chyba w grobie na widok tłumów wielbicielek słońca w toplessie.

Wybrzeże wschodnie

Jadąc ze stolicy w dół wybrzeża, trzeba przejechać spory kawałek, zanim ucieknie się od tłumów, szczelnie wypełniających lokalne plaże przyhotelowe (wielu ludzi przyjeżdża tu autobusami z miasta lub statkami z Mandraki). Romantycy mogą zajrzeć do rozsypującego się i prawie opuszczonego kurortu KALITHEA, którego początki datują się z okresu włoskiego. Z kolei AFANDOU, słynne jest z tkania dywanów. Dawna wioska rybacka FALIRAKI, która przyciąga raczej młodszą klientelę, przypomina bardzo hiszpańską miejscowość letniskową costa. Krajobraz jest tu śródlądowy — spalone słońcem, piaszczyste wzgórza zostały jeszcze bardziej spustoszone przez pożar w 1987 roku. Zniszczył on większość zielonej roślinności na wschodzie, aż po Lindos.

Pierwszym miejscem, w którym warto się zatrzymać jest olbrzymi cypel TSAM- BIKAS, około 26 kilometrów na południe od miasta. Na szczycie wzgórza, a właściwie użłobionego zbocza nieczynnego wulkanu, stoi klasztor. Roztaczają się stąd przepiękne widoki na około 50-kilometrowy pas wybrzeża. Ostry, 1500-met- rowy cementowy podjazd prowadzi do małego parkingu i snack baru. Stąd na szczyt wiodą, wykończone ostatnio, cementowe schody. Klasztor nie wyróżnia się niczym szczególnym, poza ciekawostką związaną z festiwalem 8 sierpnia. W dniu tym, bezdzietne kobiety przybywają do klasztoru — czasem na kolanach — aby pozbyć się niepłodności, a dzieci urodzone po tej pielgrzymce są ofiarowane Matce Boskiej i nadaje się im imiona Tsambikos lub Tsambika (imiona szczególne dla Dodekane­zu).

Ze szczytu można spojrzeć na KOLIMBIĘ, położoną na północy. Niegdyś była tu nie zniszczona plaża, rozciągająca się wokół niewielkiej zatoczki z wulkanicznymi skałami. Dzisiaj stoi tu dwanaście niskich hoteli. Płytka zatoka Tsambikas od strony lądu ogrzewa się wczesną wiosną, a przepiękna plaża, chroniona przed zabudowa­niem (oprócz kilku istniejących tawern), zapełnia się w lecie tłumami ludzi. Idąc dalej na południe dochodzi się do następnej, pustej zatoczki Stegna. I tu jednakże pojawia się czasem sporo turystów mieszkających w ARHANGELOS — dużej miejscowości leżącej w głębi wyspy. Jest ona znana z produkcji artykułów skórzanych. Można tu również obejrzeć rozsypujący się zamek. Zaułki między główną drogą a cytadelą mieszczą ośrodki turystyczne, banki, tawerny, mini-markety i sklepy z biżuterią. Bardziej spokojną bazą noclegową na tym odcinku wybrzeża jest HARAKI — miły, choć nie wyróżniający się niczym port rybacki, mający dwie uliczki i ruiny zamku Feraklos. Większość oferowanych noclegów jest bez wyżywienia. Można pływać od strony miejskiej plaży, jeśli nie przeszkadzają w kąpieli gapie z nadbrzeż­nych kawiarni i tawern. Większość ludzi jedzie jednak około 1 km na północ, za zamek-twierdzę, -która poddała się Turkom jako ostatnia — na odludną plażę Agathi.

Islamskie i żydowskie pozostałości

Po wyjściu z Pałacu Wielkich Mistrzów, idąc prosto na południe, nie sposób ominąć najbardziej widocznej z tureckich budowli na Rodos, pomalowanego w paski meczetu Sulejmana. Odbudowano go w XIX wieku na fundamentach o 300 lat starszych. W gruncie rzeczy w starym mieście znajduje się dużo meczetów i mescid (islamskich odpowiedników kaplic). Wiele z nich zamieniono w bizantyjskie kapliczki, po zdobyciu przez Turków miasta w 1522 roku. Chrześcijanie musieli wówczas opuścić Rodos i osiedlić się gdzie indziej.

Kilka z tych meczetów jest wciąż wykorzystywanych przez dość liczną tureckojęzyczną mniejszość. Niektórzy z tych ludzi wywodzą się od kreteńskich muzuł­manów, deportowanych z wyspy w 1913 roku i osadzonych w wiosce Kritika. Ta osada, popadająca obecnie w ruinę, znajduje się po drodze na lotnisko. Tutejsi . rodyjscy muzułmanie zgrupowali się w starym mieście, beztrosko mieszając język turecki z greckim. Zachowują oni jednak dość niską pozycję społeczną, pracując głównie w sferze podstawowych usług — kucharz, właściciel kafenio, holowanie i transport — gdzie jest mniejsze prawdopodobieństwo, że będą’ mieli kontakt z cudzoziemcami. Ich najtrwalszym społecznym wkładem jest założenie hamamu, czyli łaźni tureckiej na Platia Arionos, w południowo-zachodnim rogu starego miasta. Jest to jedna z nielicznych działających łaźni w Grecji. Jej standard trochę się pogorszył, lecz ciągle jest to świetne miejsce do odwiedzenia w zimny dzień poza sezonem (pn.-sb. 7.00-19.00; 150 dr, lecz śr., sb. 50 dr; osobno płaci się za mydło i ręcznik, więc weź własne).

Schodząc w dół, na wschód od meczetu Sulejmana, idzie się Odos Sokratous, niegdyś centrum otomańskiego bazaru, zwaną teraz „Via Turista”, pełną sklepów z futrami, biżuterią i kłębiących się w nich cudzoziemców. Poza fontanną na Platia Ippokratous, Odos Aristotelous prowadzi do Platia ton Evreon Martion (Placu Żydowskich Męczenników), nazwanym tak, by upamiętnić dużą społeczność żydowską, która prawie całkowicie została wymordowana pod koniec 1943 roku. Można odwiedzić ozdobną synagogę przy Odos Dosiadou, zbaczając trochę na południe. Na Rodos pozostało mniej niż stu Żydów , z których część to niedawni uciekinierzy z Egiptu.

Miasto Rodos

MIASTO RODOS dzieli się na dwie nierówne części: zwarte stare miasto, otoczone murami i bezkształtne nowe miasto, rozciągające się w trzech kierunkach. Wszędzie turysta czuje się panem. W nowych dzielnicach, zwłaszcza na zachód od portu jachtowego Mandraki, budynki, które nie są hotelami, są sklepami z pamiątkami, wypożyczalniami samochodów, agencjami turystycznymi i barami — około stu w każdej kategorii. W tej okolicy, na północ i zachód rozciąga się plaża miejska (dla spóźnialskich tylko miejsca stojące), z leżakami, parasolami i prysznicami.

Na najdalej wysuniętym na północ cypelku wyspy znajduje się zupełnie przeciętne akwarium oraz muzeum z wypchanymi rybami (wyglądającymi na gnijące) i nie­zwykłą kolekcją dziwów natury (jednooka koza, ciele z ośmioma nogami, itd.). Może to stanowić pewną rozrywkę.

W odległości około kilometra od nowego miasta znajdują się ruiny hellenistycz­nego Rodos. Obejmują one teatr i stadion oraz kilka kolumn świątyni Apolla, ulokowanych na szczycie Góry Smitha, dawniej zwanej Agios Stefanos. Przemiano­wano ją na cześć brytyjskiego admirała, który w czasach wojen napoleońskich miał tu swój punkt obserwacyjny. Ten zalesiony teren jest popularny wśród spacerowi­czów i uprawiających jogging. Najbardziej zielonym i ocienionym miejscem jest park Rodini, oddalony o około 2 km na południe od Rodos, przy drodze do Lindos. W letnie wieczory władze miejskie organizują tu festiwal degustacji win.

Średniowieczne miasto

Stare miasto jest znacznie ciekawsze. Samo wyszczególnienie głównych zabytków, nie może oddać w pełni jego średniowiecznego charakteru. Turysta ma mnóstwo przyjemności z samego przemykania przez dziewięć zachowanych bram, spacerowa­nia uliczkami wśród sklepień i łuków wytrzymujących trzęsienia ziemi, ocierania się o ciepłe piaskowce i mury z lawy w kolorze ochry i błękitu, stąpania po żwirowych chodnikach hoklaki, ułożonych w mozaiki na niektórych dziedzińcach. Zagubienie się w starym mieście to bezpieczna przygoda, ponieważ dokładne plany miasta znajdują się przy większych skrzyżowaniach.

Pierwszą budowlą, która rzuca się w oczy i dominuje nad północno-wschodnią częścią miasta jest Pałac Wielkich Mistrzów (wt.-nd. 8.30-15.00; 400 dr., w niedzielę wstęp wolny), zbudowany na murach XIV-wiecznych fortyfikacji. Zniszczony przez wybuch amunicji w 1855 roku, został odbudowany przez Włochów i przeznaczony na letnią rezydencję Mussoliniego i Wiktora Emmanuela III („Króla Włoch i Albanii, Cesarza Etiopii”), ale obydwaj nie korzystali z niego zbyt często. Rekonstrukcja budynku z zewnątrz jest wierna, ale wnętrza przerobiono na dużą skalę: marmurowe schody prowadzą do pokoi, których podłogi pokryte są hellenistycznymi mozaikami z Kos, a wyposażenie może rywalizować z wieloma europejskimi pałacami. We wtorkowe i sobotnie popołudnia odbywa się dodatkowo zwiedzanie murów (14.45-15.00; 800 dr), począwszy od bramy kolo Pałacu —jedyne­go dostępnego wejścia.

W dużym stopniu zrekonstruowana ulica Rycerska (Odos Ippoton) prowadzi na wschód od Platia Kleovoulou, leżącego na wprost Pałacu. Po obu jej stronach znajdują się „zajazdy”, w których, zgodnie z przynależnością językową i narodową, mieszkali rycerze zakonni. Państwo zakonu Joannitów trwało przez 214 lat, do momentu, w którym Turcy otomańscy zmusili ich do opuszczenia wyspy (1522) i przeniesienia się na Maltę. Oblężenie trwało 6 miesięcy, a stosunek napastników do obrońców wynosił 30:1. Obecnie zajazdy są siedzibami różnych agencji rządowych i instytucji kulturalnych. Ostateczny efekt renowacji jest, jak było do przewidzenia, sztuczny i bez polotu. W połowie drogi w dół, przez bramę na południowej stronie, widać ogród z tryskającą bez przerwy piękną, turecką fontanną. Na tym terenie prowadzone są obecnie prace restauracyjne i być może wkrótce będzie on otwarty dla zwiedzających.

U podnóża wzniesienia stoi Szpital Rycerski, zamieniony obecnie na Muzeum Archeologiczne (wt.-nd. 8.30-15.00; 400 dr), gdzie najważniejszym eksponatem jest hellenistyczny posąg Afrodyty, nazwany przez Lawrence’a Durrella „Morską Wenus”. Naprzeciw stoi Muzeum Bizantyjskie (wt.-nd. 8.30-15.00; 400 dr) umiesz­czone w starej katedrze rycerskiej — bizantyjskiej kaplicy Panagia Kastrou, którą rycerze zaadaptowali do swoich potrzeb. Średniowieczne ikony i freski przeniesione z kaplic na Rodos i Halki, jak również fotografie artystyczne składają się na muzealną ekspozycję. Warto ją zwiedzić, gdyż większość bizantyjskich kościołów w starym mieście i okolicznych wioskach jest bez przerwy zamknięta. Lokalizacja tych obiektów jest ukazana w rozpowszechnianej mapie-plakacie.

Rodos

Nieprzypadkowo Rodos (Rhodes) jest jedną z najchętniej odwiedzanych wysp greckich. Sprawiają to piękne piaszczyste plaże na wschodnim wybrzeżu i centrum stolicy wyspy — także Rodos. Owo świetnie zachowane średniowieczne miasto jest spuścizną po zakonie Joannitów, który wykorzystywał wyspę jako swoją główną bazę w latach 1309-1522. Niestety, to cudo jest zapchane do granic wytrzymałości — ponad 50 000 tysięcy turystów dziennie, przez dziesięć miesięcy w roku. Najwięcej przyjeżdża Skandynawów. Alkohol jest tu tani, bo rozszerzony status wolnego obszaru celnego był jednym z warunków przyjęcia Dodekanezu do Grecji w 1948 roku. Widoczni są Brytyjczycy, również Włosi, zwłaszcza w sierpniu. Tak więc smorgasbord, paluszki rybne i pizze są w menu obok moussaka.

Przyjazd, orientacja i informacja

Promy pływające na trasach międzynarodowych lub pomiędzy wyspami cumują w środkowym porcie (jednym z trzech w Rodos), porcie handlowym. Jedynym wyjątkiem są statki pływające lokalnie do Simi oraz wodoloty do Kos, które wykorzystują port jachtowy Mandraki. Rozkraczony nad wejściem do portu stał kiedyś Kolos Rodyjski, zaliczany do siedmiu cudów świata posąg boga słońca Heliosa. Obecnie dwie zastępujące go kolumny, zwieńczone odlanym z brązu jeleniem, nie robią specjalnego wrażenia.

Lotnisko, oddalone jest o 17 km na południowy zachód od miasta. Leży niedaleko miejscowości Paradisi. Autobusy jeżdżą tam co godzinę. Ci, którzy przylatują czarterem po odjeździe autobusu mogą przekonać się, że jazda taksówką do miasta jest niewiele tańsza niż wynajęcie na lotnisku samochodu na cały dzień.

Autobusy KTEL, zarówno na zachodnie jak i wschodnie wybrzeże Rodos, odjeżdżają z dwóch przylegających do siebie terminali przy Odos Papagou, w zasięgu wzroku z tzw. Nowego Rynku (atrakcja dla turystów). Pomiędzy niższą, wschodnią stacją a postojem taksówek przy Platia Riminis znajduje się miejskie biuro turystyczne, w sezonie otwarte codziennie. Na rogu Papagou i Makariou usytuowane jest biuro EOT (pn.-pt. 7.30-15.00), w którym można dostać rozkłady jazdy autobusów i promów oraz ulotki informujące o godzinach zwiedzania i cenach biletów do różnych wykopalisk.

Północne Karpathos

Chociaż połączone od 1979 roku drogą ze Spoa, północna część wyspy Karpathos ciągle egzystuje w cieniu bogatszego południa. Najprościej dostać się tu statkiem: promy obsługujące trasy pomiędzy wyspami dobijają do Diafani, parę razy w tygodniu. Codziennie organizowane są wycieczki statkiem z Pigadii. Trwają one kilka godzin. W Diafani wycieczki zabiera autobus i zawozi wszystkich do Olimbos, tradycyjnej wioski, która jest główną atrakcją tej części wyspy. Jeśli twoje odwiedziny mają być krótkie — jedź autobusem.

OLIMBOS rozłożyło się wysoko w górach, na przełęczy pomiędzy dwoma szczytami. Na skalistych graniach stoją skrzydlate wiatraki. Część z nich pracowicie produkuje prąd, ale większość spoczywa w ruinie. Nowe drogi i elektryczność zbliżyły to miejsce do XX wieku, wszakże niezupełnie. Dzieje się tak za sprawą tutejszych niewiast, przykuwających uwagę coraz liczniejszych turystów swoimi wspaniałymi, tradycyjnymi strojami. A w ogóle kobiety tu dominują. Pracują w ogrodach, dźwigają ciężary na ramionach, pasą owce. Tak jak na kilku innych wyspach Dodekanezu, własność dziedziczona jest po matce: domy przechodzą z matki na najstarszą córkę z chwilą zawarcia małżeństwa. Prawie wszyscy mężczyźni z Olimbos emigrują lub pracują poza wyspą, przysyłając pieniądze i przejeżdżając do domu wyłącznie na święta. Długa izolacja wioski sprawiła, że mieszkańcy mówią unikatowym dialektem. Zachował on ponoć ślady swoich doryckich i frygijskich źródeł. Tradycyjna muzyka jest wciąż grana w czasie festiwali i przyciąga tłumy słuchaczy.

Niestety, liczba jednodniowych turystów ciągle zmienia tutejszą atmosferę. Jest to wciąż malownicze miejsce, z mnóstwem okazji do robienia zdjęć, lecz tradycje szybko giną (lub przynajmniej trudno je znaleźć w sezonie). Dziś tylko stare kobiety i ekspedientki w sklepach dla turystów noszą na co dzień tradycyjne stroje. W ciągu dnia bez wątpienia widać więcej turystów niż mieszkańców. Warto się tu zatrzymać. Pensjonaty Olimbos i Posidon są niezłe. Osada ma sporo punktów gastronomicz­nych: Parthenones na placu przy kościele jest wspaniały. Spróbuj ich makarounes, lokalnej potrawy z domowej roboty kluskami, cebulą i serem. Wewnątrz kościoła, który wydaje się być współczesnym, znajdują się freski, ponoć stare, aczkolwiek nie wyglądające na takie.

Różnica poziomów pomiędzy wioską a znajdującym się poniżej zachodniego wybrzeża Frisses (maleńki port i plaża), powoduje zawrót głowy i zniechęca do wędrówki. Są jednak inne drogi przez góry. Możliwe jest przejście z Olimbos do Spoa lub do Messohori na południu. Piękno tej (6-7 godzin) trasy zostało zniweczone przez pożary. Najbardziej chyba atrakcyjnym i najłatwiejszym rozwiązaniem jest powrót z Olimbos do Diafani. Wąwóz prowadzi przez coś, co pozostało z lasu. Wzdłuż drogi płynie potok, jest tam też źródełko. Gdy zbliżasz się doń, węże kryją się po chaszczach, a spłoszone kuropatwy wzbijają się do krótkiego lotu. Nawet w czasie jednodniowej wycieczki do Olimbos będzie mnóstwo czasu, by rozejrzeć się dookoła, zjeść lunch, dojść do dna wąwozu i spokojnie wrócić późnym popołudniem do Diafani.