Archive for Lipiec, 2012

Południowa część wyspy

Przez miejsca wymienione poniżej autobus okrążający wyspę przejeżdża raz, czasem dwa razy dziennie, a więc żeby je zwiedzić trzeba mieć własny środek transportu.

Skręcając za miastem Hora traficie do klasztoru Timiou Stavrou na wzgórzu, czyli do najważniejszego klasztoru na wyspie. Jednak tutejszy coroczny festyn 14 września jest raczej pretekstem do urządzenia bezładnego bazaru na dziedzińcach, niż do tańców i ucztowania. Inne odgałęzienie trasy doprowadzi o kilometr dalej, do MAVRATZEII, jednej z dwóch wiosek garncarzy na Samos. Mavratzeii specjalizuje się w „kielichach Pitagorasa” (Koupa tou Pithagora), które mędrzec podobno wymyślił, by trunek oblał osobę, która przepełni kielich. Bardziej praktyczne wyroby znajdziesz w KOUMARADEII, przy głównej trasie. Stamtąd można zjechać na polną drogę, obok klasztoru Megalis Panagias, gdzie podobno są najpiękniejsze freski na wyspie (klasztor jest zamknięty z powodu renowacji) i dalej do MILI, wioski pełnej drzew cytrynowych, gdzie zimy są zawsze łagodne. Do Mili można się też dostać z lotniska. Powyżej rozciąga się PAGONDAS, duża osada na wzgórzu, ze wspaniałym rynkiem, skąd dzika i malownicza serpentyna prowadzi do paskudnej wioski SPATHAREII, leżącej na naturalnym występie skalnym. Z tej części wyspy są najlepsze widoki na cale Morze Egejskie. Z powrotem droga wiedzie do PIRGOS, głównego ośrodka produkcji miodu na Samos, położonego ponad wąwozem i otoczonego przez lasy sosnowe. Kawałek w dół wąwozu leży KOUTSI, mała oaza 17 (jak mówi tabliczka) platanów, w cieniu których tryska źródło. Jest tu także zajazd — dobre miejsce na przerwę obiadową, jeśli nie ma zbyt wielu turystów.

Piękne, poszarpane wybrzeże południowe jest w większej części niedostępne, zwykle widzi się je pierwszy i ostatni raz przez okna lądującego samolotu. Jedyna droga dla pojazdów prowadzi przez miasteczko KOUMEIKA, gdzie przy rynku jest parę kawiarenek i spora marmurowa fontanna. Poniżej rozciąga się długa, skalista zatoka BALLOS, a przy jej końcu znajdziecie piasek, jaskinie i naturystów. Samo Ballos to senne zbiorowisko domków letniskowych, kwater prywatnych i restauracji, z których najlepsza to Cypriot. Większość potraw piecze się w małych ilościach w piecu. Właściciele (gadatliwe małżeństwo) proszą o wcześniejszą rezerwację.

Okolice Pithagorio

Większość jadących na południe kieruje się do PITHAGORIO, głównego uzdrowis­ka na wyspie, któremu nadano obecną nazwę w 1955 roku na cześć pochodzącego stąd starożytnego matematyka. Wcześniej miasto nazywało się Tigani (Patelnia) — latem wiadomo dlaczego. W VI wieku tyran Polikrates miał tutaj swą stolicę. Za pałacami o grubych murach, które ocieniają brukowane uliczki, leżą połacie stanowisk archeologicznych i współczesne place budowy. Jedyna na Samos próba zbudowania zamku zaowocowała dziewiętnastowieczną twierdzą (pirgos), która góruje nad miastem i wybrzeżem. Stąd Logothetis kierował wojskami, aby wreszcie zwyciężyć Turków.

Inne zabytki starożytności to raczej nieciekawe łaźnie rzymskie na zachód od miasta (wt.,czw.,pt.,sob. 10.00-14.00, śr.,niedz.l 1.00-14.00, wstęp wolny) oraz o wie­le bardziej interesujący tunel Evpalinio, czyli akwedukt przekopany przez górę na rozkaz Polikratesa, na północ od Pithagorio. Część środkowa zawaliła się, ale z latarką można zbadać początkowy odcinek kilometrowej długości (czasem czynny 10.00-13.00). Aby tam dotrzeć, trzeba iść oznakowaną ścieżką od nadbrzeżnej szosy na zachodnim krańcu miasta. Jeśli ktoś ma ochotę, może wdrapać się na fragmenty ruin muru, który okalał miasto za czasów Polikratesa. Są dwie drogi do wyboru: albo od strony laguny na zachód od miasta, obok dawnej wieży strażniczej, teraz oderwanej od reszty fortyfikacji, albo łatwiejsza droga od klasztoru Panagia Spiliani i pobliskiego starożytnego amfiteatru. Z murów na szczycie wzgórza można zejść na drugą stronę do polnej drogi, która okrąża tereny wojskowe, a potem dojść do końcowego odcinka tunelu, który oczyszczają i naprawiają w oczekiwaniu na turystów.

Jeśli są jakieś wolne pokoje (na co w sezonie nie należy liczyć), właściciele kwater zwykle wychodzą na spotkanie przybijającego promu. W innym wypadku można tylko znaleźć miejsce w czasie wędrówek po ulicach. Jeżeli wyjeżdżacie stąd dalej, na wyspy Dodekanezu, można zamieszkać w Damo nad biurem OTE, koło przystani. To dosyć spokojny, choć może drogi hotel i ma widoki na morze. Poza tym są pokoje Lakis, niezbyt drogie, jeśli ktoś umie sam zadbać o swoje wygody. Posiłki na mieście to wielka frustracja, gdyż pojęcie wysokiej jakości za wysoką cenę jest tutaj nie znane. Lepiej już jechać na posiłek do Hory albo Ireonu. W Pithagorio funkcjonują też dwa banki i poczta, wszystko przy głównej ulicy. Płaskie tereny na zachód od miasta są idealne na wycieczki rowerowe, bardzo tutaj popularne. Jeśli chcecie wypożyczyć moped, najtańsza i najlepsza firma to Evelin, 1,5 km za miastem, koło skrzyżowania na lotnisko.

Plaża w Pithagorio ciągnie się kilka kilometrów na zachód od twierdzy Logothetis, a w połowie łączy się z pasem startowym lotniska. Stoi tam też grupa hoteli zwanych POTOKAKI. Główna część to duży, ale w dobrym stylu kompleks „Doryssa Bay”, do którego należy także starannie spreparowana sztuczna wioska, która z pewnością zaskoczy archeologów przyszłych stuleci. Każdy dom jest inny, ulice mają nazwy, jest nawet plac z drogą kawiarnią. Jeśli nie przeszkadzają ci tłumy ludzi ani hałas odrzutowców, skorzystaj z czystej wody i zadbanej kamienisto-piaszczystej plaży. W innym razie musisz dotrzeć do końca drogi, by tam znaleźć odrobinę samotności.

W Potokaki kończy się droga, a szosa okrążająca wyspę skręca w stronę lotniska i miejscowości Ireon. Gdzieś pod pasem startowym leży Święty Szlak łączący starożytne miasto z Heraionem, wielką świątynią Bogini-Matki (wt.-niedz.830-15.00, 500 dr). Opiewają ją w przewodnikach, lecz nabiera coraz skromniejszych kształtów, w miarę jak się do niej zbliża. Jest tu jedna odbudowana kolumna oraz resztki fundamentów. Pobliskie miasto IREON to monotonna szachownica zakurzonych ulic, lecz w sumie da się je znieść, poza okresem w środku lata. Turyści też są zwykle młodsi, przeważnie nie w grupach, odwrotnie niż w Pithagorio. Jest także więcej kwater prywatnych. Można zorganizować wycieczkę konną przez okoliczne sady.

Okolice Vathi

W głąb wyspy, 2 km na wschód od Vathi rozciąga się rozległy płaskowyż Vlamari, gdzie są tylko dwie wioski: AGIA ZONI i KAMARA oraz plantacje winorośli. W obu wioskach są skromne, tanie zajazdy — szczególnie polecamy O Kriton w Kamarze. Z Kamary można wspiąć się brukowaną drogą na szczyt urwiska do klasztoru Zoodohou Pigi, skąd jest szeroki widok na wyspę i brzegi Turcji. U stóp wzniesienia przysiadła MOURTIA, zarośnięta palmami mała osada rybacka, gdzie raczej można podziwiać widoki niż pływać.

Na północ od Vathi wyboista, wąska droga przedziera się przez KAŁAMI, zanim dotrze do odległej o 6 km skalistej zatoki AGII PARASKEVI, gdzie stoi inny dobry zajazd (O Fotis).

Jadąc na południowy wschód drogą, która okrąża wyspę, natraficie na trzynawową kaplicę przy ważnym skrzyżowaniu, po czy droga znów się rozdziela. Jeśli skręcimy dwa razy w lewo, dojedziemy do wioski PALEOKASTRO, gdzie godna uwagi jest tylko gospoda Ta Dilina, a 6 km dalej do spokojnej, niezwykłej zatoki KERVELI z niewielką żwirową plażą, barem i nowym hotelem. Nie warto jechać do samego końca, do POSSIDONIO, gdzie gospody są kiepskie, a plaży nie ma wcale.

Droga w prawo z Paleokastro prowadzi na plaże w miejscowościach MIKALI i PSILI AMMOS. Pierwsza z nich przechodzi początkowe, trudne fazy rozwoju; stoi tu jeden zajazd i grupka nie wykończonych willi koło kilometrowej, piaszczysto-żwirowej, odsłoniętej plaży. Druga (za cyplem) to zatłoczona piaszczysta zatoka. Miejsce to figuruje we wszystkich planach wycieczek, a przeznaczona dla przyszłych turystów restauracja jest po prawej stronie. Gdybyś chciał dopłynąć do pobliskiej wysepki (a jest kuszącym celem), uważaj na niespodziewanie silne prądy w wąskich przesmykach. W sezonie do wymienionych miejscowości autobusy kursują dwa razy dziennie.

Vathi

VATHI, założone w 1830 roku, leżące wzdłuż stromego wybrzeża na północnym wschodzie, nad mocno wciętą zatoką, jest głównym portem promowym i stolicą prowincji, w czym zastąpiło miasto Hora. Jest raczej nieciekawe, z wyjątkiem wspaniałego Muzeum Archeologicznego (wt.-niedz. 8.30-15.00, wstęp 500 dr), jednego z najlepszych w Grecji. Mieści się ono w starym budynku Paskallion i w nowym oddziale po drugiej stronie ulicy, który został zbudowany specjalnie dla umieszczenia głównego eksponatu, majestatycznego posągu (kouros) pięciometrowej wysokości, który odkryto, jak zresztą większość eksponatów, na miejscu świątyni Hery. Ten największy wolno stojący posąg z czasów starożytnej Grecji był poświęcony Apollinowi. Odkryto go wraz z kultowym zwierciadłem Hery, jednym z dwóch znanych w Grecji. Jednocześnie znaleziono inne dary ofiarne, wykonane według wzorów egipskich, co dowiodło istnienia połączeń handlowych oraz pielgrzymek pomiędzy Samos a deltą Nilu już w VIII w. p.n.e. Kolekcja mniejszych przedmiotów w budynku Paskallion potwierdza egzotyczne tendencje w ówczesnej sztuce, jak

również wpływy z Mezopotamii i Anatolii. Najbardziej znane eksponaty to kilkanaście głów gryfów odlanych z brązu (Samos było centrum ich produkcji w VII #w. p.n.e.), które-miały odstraszać złe duchy.

Zatoka, zwykle cuchnąca, nie nadaje się do kąpieli. Nadbrzeżną ciekawostką jest stary , francuski kościół katolicki z łacińskim napisem ECCLESIA CATOLICA, gdzie tylko raz na miesiąc odbywają się msze. W 1974 roku wyspę opuściły ostatnie zakonnice, które już od lat siedemdziesiątych XIX wieku nauczały pokolenia tutejszej elity. Reszta miasta jest ciekawsza, a szczególnie podobny do muzeum sklep z antykami Mihalisa Stavrinosa obok „Lwiego placu”. Tutaj, jeśli masz ochotę, możesz zainwestować w rozmaite świecidełka lub ocalić unikalne drzeworyty przed molami. Jeszcze ciekawsza jest miejscowość ANO VATHI, 150 m n.p.m., zachowane skupisko zrujnowanych domów krytych dachówką i cel wielu pieszych wędrówek. Warto zajrzeć do maleńkiej kaplicy Agios Athanasios, gdzie znajduje się temblon i proste freski.

Samos

Kusząco bujna wyspa Samos była kiedyś połączona z lądem, dopóki nie oderwała się od góry Mykale w wyniku kataklizmów ery lodowcowej. Cieśnina między wyspą a wybrzeżem Turcji wyznacza najmniejszą odległość między dwoma państwami i jest mocno zmilitaryzowana.

Obecnie niewiele jest na to dowodów, lecz Samos była kiedyś najbogatsza spośród Wysp Egejskich, a pod rządami tyrana Polikratesa rozwinęła się w ożywione centrum intelektualne. Żyli tu m.in. Epikur, Pitagoras, Arystarch i Ezop. Upadek rozpoczął się wraz z wzejściem gwiazdy starożytnych Aten, potem pozycja Samos nieco się poprawiła w okresie wczesnego Cesarstwa Bizantyjskiego, gdy wyspa była samodzielnym okręgiem administracyjnym (theme). Później, pod koniec XV wieku wyspa była plądrowana przez tureckich piratów, a ludność mordowano. Samos opustoszała na ponad sto lat, dopóki turecki generał nie dostał pozwolenia od sułtana na zaludnienie jej prawosławnymi osadnikami. Stąd też trudności tutejszych mieszkańców z samookreśleniem. Większość nazw miejscowości to nazwiska klanów lub przymiotniki obcego pochodzenia. Stale przypominają więc one o imigranckim statusie mieszkańców i słabym zakorzenieniu w tradycji. Na Samos nie ma oryginalnej miejscowej muzyki, tańców czy strojów, mało prawdziwych tutejszych potraw czy budownictwa. To ostatnie stanowi zlepek stylów z Grecji i Azji Mniejszej.

Mieszkańcy Samos nadrobili ten brak tradycji swoją zaciętą walką o niepodległość w latach dwudziestych XIX wieku, lecz choć udało im się zdziesiątkować flotę turecką w wąskiej cieśninie i pokonać wrogie wojska na lądzie, ówczesne mocarstwa oddały wyspę Turkom w 1830 roku, wraz z pocieszającym zastrzeżeniem, że ma ona zachować częściową autonomię pod rządami chrześcijańskiego księcia. W okresie tym, zwanym Igimonia nastąpiło niewielkie ożywienie, szybko zaprzepaszczone przez unię z Grecją, tragiczne skutki okupacji podczas II wojny światowej i masową emigrację.

Obecnie gospodarka Samos opiera się coraz bardziej na obsłudze zorganizowa­nych turystów, których miejscami jest tu zbyt wielu. Wschodnia część wyspy poddała się najazdom grup, lecz skalista część zachodnia zachowała swe dzikie piękno. Większość dość nieruchawych turystów pochodzi z krajów skandynawskich, Danii i Niemiec. Są to głównie pary małżeńskie, odwrotnie niż na Cykladach. Brak wyznaczonego pola kempingowego na tak dużej wyspie oraz mnóstwo kwater prywatnych wyraźnie wskazują, jakich turystów się tutaj oczekuje.

Wschodnie i północne wyspy egejskie

Siedem większych wysp i cztery wysepki rozrzucone wzdłuż brzegów Azji Mniejszej dość arbitralnie traktuje się jako jeden archipelag. Istnieją pewne podobieństwa architektury i krajobrazu, lecz tak naprawdę jedyną wspólną cechą jest odmienny charakter każdej wyspy. Choć archipelag ten leży bardzo blisko obecnych granic Turcji, to niewiele na nim śladów osmańskiego dziedzictwa, zwłaszcza w porównaniu z Rodos i Kos. Znajdzie się kilka minaretów, miejscowa architektura zdradza wpływy Konstantynopola, Tracji i północnych Bałkanów, ale generalnie przeważający grecki charakter tych wysp zaświadcza o czterech tysiącach lat obecności Hellenów w Azji Mniejszej, która zakończyła się dopiero w roku 1923.

Do tradycji tej bez przerwy odwołuje się rząd grecki w swojej wojnie propagan­dowej z Turcją na temat niezależności tych daleko wysuniętych przyczółków greckiej kultury. Napięcie w tym rejonie jest większe niż na obszarach Dodekanezu, bowiem podsyca je możliwość występowania morskich złóż ropy w cieśninach między wyspami a Turcją. Turcy zawsze uparcie żądali demilitaryzacji wyspy Limnos, która leży na szlakach morskich prowadzących do Cieśniny Dardanelskiej, lecz jak dotąd Grecja nie wykazała chęci współpracy.

Mocno zaznaczona obecność wojskowa może być kłopotliwa, zwłaszcza dla samotnie podróżujących kobiet, a duże połacie wysp są niedostępne jako tereny wojskowe. Lecz tak jak na wyspach archipelagu Dodekanez, miejscowi przewodnicy czerpią spore korzyści z przerzucania podróżnych ze wschodnich, wysepek na wybrzeże tureckie z jego wspaniałymi stanowiskami archeologicznymi i wodopojami dla zwierząt — oczywiście za słoną cenę, bo przecież muszą płacić i Grekom, i Turkom. (Jeżeli planujesz taką wycieczkę, pamiętaj, że bilety czarterowe tracą ważność, jeśli przenocujesz w Turcji). Większość portów i miast na tych wyspach nie jest podobna do oryginalnych, malowniczych miejsc, jakie można spotkać w innych rejonach Grecji. Spora część z nich to duże i nieciekawe ośrodki uniwersyteckie, handlowe lub militarne. W wielu przypadkach trzeba stłumić początkową chęć natychmiastowego wyjazdu, bo warto podążyć w głąb wyspy.

Samos jest najczęściej odwiedzaną wyspą. Jeśli odłączysz się od grup turystów, może okazać się najpiękniejsza i najbardziej zielona. Leżąca dalej na zachód Ikaria jest zachowana w dawnym stanie, a pobliska wyspa Fourni jest miejscem dla zatwardziałych samotników. Hios ma ciekawe zabytki kultury, jednak zniszczono jej naturalne piękno, więc rozwój turystyki jest obecnie hamowany. Lesbos (Lesvos) wymaga wyrobionego smaku, a jeśli się spodoba, trudno ją opuścić — liczba powracających turystów stale rośnie. Dla kontrastu bardzo niewielu Greków i jeszcze mniej cudzoziemców udaje się na Agios Efstratios, zresztą nie bez powodu. Trochę lepiej jest na Limnos, choć wszystkie atrakcje skupione są wokół niewielkiego portu. Na północy znajdują się wyspy Samotrake (Samothraki) i Thassos (Thasos), zupełnie odizolowane od innych, jeśli nie liczyć połączenia z portem Kavala na stałym lądzie. Najlepiej zwiedzić je po drodze do Stambułu lub z powrotem. Samotrake ma najtrudniejszy dostęp od strony otwartego morza, lecz to tutaj znajdują się najstarsze ślady starożytnej cywilizacji. Thassos jest bardziej atrakcyjna, ma wiele piaszczystych plaż, lesiste góry i mniejsze stanowiska archeologiczne. W sezonie może być jednak zatłoczona, gdyż dojazd z lądu jest bardzo tani.

Mniejsze wyspy Dodekanezu

Z różnych wysepek na wschód i północ od Patmos, LIPSI (Lipsos) jest największa i najbardziej zaludniona. Powoli staje się obiektem ruchu turystycznego. Głębokie studnie nawadniają zadbane farmy, lecz ma ona tylko jedno źródło wody, a sielski wygląd jest złudny. Tutejsza, zubożała społeczność liczy 600 osób, a cztery razy tyle lipsańczyków żyje za oceanem. Większość ludności mieszka przede wszystkim w okolicy portu, gdzie głównie usytuowane są lokale i miejsca noclegowe.

Jeśli chodzi o zakwaterowanie to ma się do wyboru mały hotel Kalipso i kilka pensjonatów, jak Flisvos i Kolonaki (jedyne zakwaterowa­nie w wiosce).

Najlepszymi tawernami są dwie knajpy bez nazw nad morzem: ouzeri z niebieską balustradką koło Kali Kardia i druga (prawdopodobnie oddział Kalipso) przy sklepie Asprakis. Lokalne kafenie są dziwaczne: wydają się prowadzić podwójne życie jako bary i pokoje prywatnych mieszkań. Niektóre ozdobiono włoskimi plakatami lub szafami grającymi. Są tu speluny rybackie ze zniszczonymi dekoracjami. Tu można zjeść ośmiornicę.

Jest winiarnia, gdzie ściany butelek sprawiają przytłaczającą atmosferę. Jest także wrzeszczący rock-and-rollem salon lodowy. Znajduje się tu poczta i OTE oraz połączenie biura turystycznego i Muzeum Kościelnego, w którym radośnie przed­stawia się m. in. takie „relikwie” jak olej ze świątyni na górze Tabor i wodę z rzeki Jordan.

Plaże na wyspie znajdują się w wielu miejscach. Najbardziej atrakcyjna jest Katsadia, kilka małych, piaszczystych zatoczek na południe od portu, z bardzo dobrą tawerną Andonis (czynna od maja do września). Kohlakouras na wschodnim wybrzeżu jest, przez kontrast, brudnawa, kamienista i bez zaplecza. Godzinny spacer drogą prowadzącą na zachód dzieli od miasta Platis Gialos — małą, płytką, piaszczystą zatokę, bez żadnej zabudowy, z wyjątkiem osłon od wiatru. W sezonie przedsiębiorcze osoby przywożą do zatoki krzesła plażowe.

Gęsta sieć ścieżek stwarza wiele możliwości uprawiania pieszej turystyki (trasy usiane są niebieskimi kopułami kościołów). Lipsi można przejść od końca do końca w niecałe 2 godziny. Na nadbrzeżu działa sporadycznie szkoła tkania dywanów dla dziewcząt, a w niektóre wieczory można posłuchać gry na santouri (lewantyńskie cymbały). Oprócz tego nie ma tu nic do oglądania czy robienia. Bez wątpienia jest to jednak świetne miejsce do wypoczynku.

Arki i Agathonissi

ARKI (Arkoi) jest znacznie bardziej prymitywna (nie ma elektryczności i wioski jako takiej), o połowę mniejsza niż Lipsi. Mieszka tu tylko trzydziestu mieszkańców. , Beznadziejnie biedne miejsce, którego całkowite wyludnienie nastąpi chyba w prze­ciągu następnych dziesięciu lat. Nie ma tu nawet odpowiedniej plaży — najbliższa znajduje się na małej wysepce Marathi, gdzie tawerna dba o jednodniowych turystów, przyjeżdżających parę razy w tygodniu z Patmos (połączenia z Arki są nieregularne). Tawerna wynajmuje również dość wygodne pokoje, co sprawia, że Marathi jest lepszym miejscem do zabawy w Robinsona Crusoe.

AGATHONISSI (Agkathonesi) leży bliżej Turcji niż Patmos. Jest tak oddalona od głównych tras turystycznych, że nie jest odwiedzana nawet przez wycieczki. Wyspa zawdzięcza swą nazwę („Ciernista Wyspa”) pokrywającej ją roślinności. Kamienistą plażę można znaleźć przy portowej osadzie oraz w Katholiko i Hoklia, które leżą po przeciwnych stronach wyspy. Wewnątrz wyspy leży prawdziwa wioska (MEGALO HORIO) ze 150 mieszkańcami i dwoma sklepami — lecz bez poczty i OTE. W porcie są dwa pensjonaty i kilka pokoi do wynajęcia. Trzy tawerny sprawiają, że nie będzie się głodować. Lecz jeśli się tu zjawisz będziesz chyba jedynym cudzoziemcem w okolicy. Najlepiej przypłynąć tu z kimś, kogo się bardzo lubi, gdyż przez tydzień nie będzie stąd ucieczki.

Na wyspie

Patmos, jak twierdzi jeden lokalnie drukowany przewodnik, „jest wspaniałe dla tych, którzy wiedzą jak poruszać się w czasie i przestrzeni”. Ktoś podróżujący w bardziej konwencjonalny sposób może odkryć, że łatwiej poruszać się pieszo lub autobusem. Jest to jedna z najlepszych wysp na piesze wycieczki, z siecią ścieżek prowadzących prawie wszędzie. Na mocno eksploatowanym autobusie, który łączy Skalę z Horą, Kambos i Grikou, raczej nie można polegać.

Po wspaniałej atmosferze i widokach, plaże są kolejną główną atrakcją Patmos. Z Hory szlak prowadzi (40 minut) na południowy wschód do najbardziej piaszczys­tego fragmentu zatoki Grikou. Gorsza droga (2 godziny) prowadzi do o wiele lepszej plaży Psili Ammos, z jedną tawerną (pływa tu również kaikizt Skali). Więcej lepszych plaż jest na północy wyspy. Dochodzi się do nich starymi ścieżkami, które (z wyjątkiem niektórych wybrukowanych lub wiodących w poprzek wyspy) są równoległe do wschodniego wybrzeża.

Pierwsza plaża za Meloni, Agriolivadi, jest skalista, pokryta algami i bez zaplecza. Następna, Kambos, jest niewiele lepsza. Lecz dalej na wschód leżą bardziej kuszące: Vagia i Livadi Geranou. Z Kambos można skierować się na północ do zatoki Lambi, niezbyt odpowiedniej do pływania, gdy jest wiatr i fale, lecz sławnej z bogactwa

kolorowych kamieni. Obok w niewielkim osiedlu znajduje się parę tawern i pokoi. Jest to najbardziej wysunięty na północ port, skąd odpływają codziennie kaiki, w sezonie pływające bez przerwy wzdłuż wybrzeża.

Jak to zwykle bywa, wyspa najlepiej wygląda poza sezonem. Może tu być zimno w zimie, lecz spora grupa cudzoziemców mieszka tu przez cały rok. Tak więc życie nie zamiera zupełnie. Wielu z tych, którzy zatrzymują się tu na długo, wynajmuje dom w Lefkes, bogatej dolinie na zachód od Kambos, z pustą, miejscami dziką plażą. To właśnie tu, w późnych latach siedemdziesiątych i wczesnych osiemdziesiątych ulokowała się „komuna” New Age (Nowego Wieku), zanim została usunięta przez władze. Nie zabrakło jednakże chętnych, którzy wynajęli domy przez nią opusz­czone.

Hora i klasztory

Większość turystów pierwsze kroki kieruje do klasztoru Św. Jana, schowanego za masywnymi umocnieniami położonej na wzgórzu stolicy Hory. Autobus wjeżdża na samą górę, lecz półgodzinny spacer piękną, starą, brukowaną ścieżką, wprawi każdego w dobry nastrój. Trochę dalej niż w połowie drogi stoi klasztor Apokalipsy, zbudowany wokół groty, w której św. Jan usłyszał głos Boga, wydobywający się. z pękniętej skały, a następnie podyktował Jego słowa uczniowi. Ulotka prze­znaczona dla odwiedzających zauważa, że „pęknięcie… (dzieli) skałę na trzy części, służąc jako ciągłe przypomnienie o trójosobowym charakterze Boga” i upomina pielgrzymów, aby „zadali sobie pytanie czy są po stronie Chrystusa,’czy Antychrys­ta”.

Wszystko to stanowi niejako wstęp do zwiedzania klasztoru Św. Jana (teoretyczne godziny otwarcia: pn.8.00-14.00, wt.8.00-13.00 i 16.00-18.00, śr.8.00-14.00 i 17.30-19.00, czw.8.00-13.00 i 16.00-18.00, pt. 8.00-14.00, sb.8.00-14.00, nd.8.00-12.00 i 17.00-18.00. Klasztor Apokalipsy przestrzega tych samych godzin). Poza imponującymi fortyfikacjami zachowana jest w klasztorze fantastyczna kolekcja religijnych skarbów od czasów najwcześniejszego chrześcijaństwa: relikwie, ikony, księgi, ceremonialne ozdoby i przebogate szaty—jednym słowem duże źródło satysfakcji. Aby wejść do wnętrza trzeba być przyzwoicie ubranym.

Poza potężnymi murami klasztoru Św. Jana znajduje się HORA — przepiękne małe miasteczko. Przy starych alejkach leży ponad czterdzieści kościołów i klasz­torów. Wiele z nich posiada wspaniałe ikony i mnóstwo rzeźb w drewnie lokalnych mistrzów tej sztuki. Prawie wszystkie obiekty są zamknięte, lecz ktoś mieszkający w pobliżu będzie miał klucz. Do najciekawszych należy kościół Diassozoussas i klasztor Zoodohou Pigis. Dobrze zjeść można w Vangelis (na wewnętrznym placu), Ipiros i Olympii, które są tańsze i najprawdopodobniej lepsze niż jakiekolwiek knajpki w Skali. Jest tu jednak niewiele miejsc, gdzie można się zatrzymać. Cudzoziemcy, którzy tu przyjeżdżają, zostają zwykle na dłuższy czas, a prawie jedna trzecia sypiących się domów została wykupiona i odnowiona w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Jeśli musisz znaleźć coś do spania — a jest tu tylko dwadzieścia łóżek w dwóch oznakowanych budynkach — to pytaj rano na plati lub dzwoń wcześniej. Koniecznie trzeba zobaczyć (o świcie lub o zmroku) widok z zewnętrz­nego placu: obszar na północ, zgodnie ze wskazówkami zegara to Ikaria, Thimena, Fourni, Samos z górą Kerkis, Arki i Samsun Dag o dwóch szczytach (starożytna góra Mikale) w Turcji.

Patmos

Chyba najpiękniejsza, bez wątpienia jednak najbardziej znana z małych wysp Dodekanezu. Patmos jest unikatem. Tu właśnie w jaskini, św. Jan Teolog (po grecku o Theologos) miał swoje objawienie (Apokalipsa św. Jana) i mimo woli określił przeznaczenie wyspy. Klasztor jego imienia, ufundowany w 1088 roku, dominuje nad wyspą, zarówno fizycznie — jego potężne fortyfikacje górują nad wszystkim —jak i do pewnego stopnia politycznie. Mnisi nie rządzą już dzisiaj wyspą, tak jak to robili przez ponad 700 lat, jednakże mieli oni duży wpływ na to, że Patmos nie poszło taką drogą jak Rodos czy Kos. Pomimo rzesz turystów oraz portu pełnego jachtów i statków wycieczkowych, nie pozwolono, by turystyka całkowicie zawładnęła wyspą. W okolicy Skala, portu i centrum miasta jest kilka klubów, a nawet jedna -dyskoteka, jednakże nowoczesnej zabudowy nie widać.

Skala i okolice

Początkowo SKALA wydaje się zaprzeczać nakreślonemu wizerunkowi Patmos. Nadbrzeże, ze swoimi komfortowo wyglądającymi kawiarniami i eleganckim towarzystwem, jest trochę zbyt wyszukane jak na małe miasteczko. W sezonie, w ciągu dnia zatłoczone jest wycieczkowiczami z Kos i Rodos, nocą zapełniają je elegancko ubrane grupy turystów. Podczas zimy sklepy i restauracje są zamykane, a większość właścicieli i personelu odpływa na Rodos. Miasto przybiera dość przygnębiający wygląd, nie ma w nim nic poza kinem, do którego dzieciaki jeżdżą na swych wyjących motorowerach.

Jeśli ma się ochotę na dalszą drogę, niezłe możliwości stwarza plaża Meloi. Hora, do której można dojechać autobusem lub taksówką, jest bardziej atrakcyjną bazą górską, lecz oferuje mniej pokoi do wynajęcia. Zwykle wiele osób chce wynająć pokój w Skali, a tam jest ich wystarczająco dużo. Hotel Patmion, dobry standard, umiarkowane ceny, podobnie jak Rex. Właściciele pokoi do wynajęcia zwykle oferują je przyjeż­dżającym już na molo — pokoje mają zazwyczaj wyższą niż średnia jakość, lecz ceny też są wyższe niż zwykle.

W wielu punktach gastronomicznych największy ruch panuje po przypłynięciu promów i statków wycieczkowych. Do najlepszych należy Grigori’s (po lewej stronie przy wyjściu z promu) i Skorpios Kreperie (po drodze do Hory). Obecnie najbardziej modnym barem jest wyglądający jak stodoła Cafe Arion przy nadbrzeżu (jego małe wejście łatwo ominąć). Reszta barów znajduje się koło posterunku policji. Statki cumują dokładnie na wprost posterunku. Rozkłady jazdy autobusów i statków są wywieszone na zewnątrz, a (niezbyt pomocna) policja turystyczna ulokowała się z tyłu policyjnego budynku. Wypożyczalnię motorowerów i motocykli można znaleźć idąc na południe, w stronę drogi do Grikou, a druga z nich, bardziej rzetelna, mieści się koło Hotelu Patmion.

Półtora kilometra na północ, nad zatoką leży Meloi Beach, jedna z najlepszych i najwygodniejszych plaż na wyspie i oczywiście najbardziej popularna. Jest tu dobry, lecz drogi kemping (obozowanie na dziko nie jest mile widziane), parę pokoi do wynajęcia — najlepsze u Louli Koumendourou, zbocze na południe od zatoki — i kilka tawern.