Półwysep Mani

Półwysep Mani, najdalej na południe wysunięty półwysep w Grecji, ciągnie się od Githionu na wschodzie i Kardamili na zachodzie do przylądka Tenaron (Matapan), gdzie mitologia umiejscawiała wejście do Hadesu. Trzon półwyspu tworzą szare, masywne góry Taigetos i ich południowe przedłużenie, Sangias. Krajobraz jest tu dziki i surowy, bardzo przypominający północne rejony Szkocji. Żaden inny rejon Grecji nie wydaje się równie bliski średniowieczu — które trwało tu bez większych zmian aż do końca ubiegłego stulecia.

Nieco historii

Kluczem do historii Manijczyków są góry — groźna naturalna bariera, za którą przez dwa tysiące lat chronili się przed kolejnymi okupantami uciekinierzy z Lakonii. Dorowie nigdy nie dotarli tak daleko na południe, Rzymianie sprawowali kontrolę nieledwie symboliczną, zaś chrześcijaństwo zawitało tu dopiero w IX w. (prawie pięćset lat po powstaniu Cesarstwa Bizantyjskiego). W czasach, gdy Peloponezem władali Wenecjanie i Turcy, raz po raz wybuchały tu powstania, których ukoronowaniem była rebelia 17 marca 1821 r., na tydzień przed tym, jak biskup Germanos wywiesił grecki sztandar w Kalavricie, dając tym sygnał do rozpoczęcia Powstania Greckiego.

Społeczność manijska o silnie rozwiniętej świadomości narodowej rządziła się własnymi surowymi prawami i obyczajami, z których najważniejszym i najciekaw­szym była przedziwna tradycja zawiłych wojen rodowych. Rozwinęła się ona w złożonym feudalnym społeczeństwie, jakie powstało na półwyspie w XIV w. Kiedy zjawili się tu uchodźcy z Bizancjum, wyodrębniła się spośród nich warstwa arystokracji zwanej Niklianami. Wsie, położone gęsto jedna obok drugiej, stopniowo zamieniały się w prawdziwe rodowe twierdze poszczególnych klanów. Uboga, skalista ziemia nie mogła wykarmić tylu ludzi, do zapewnienia ogólnego dobrobytu nie wystarczyły też zyski z tradycyjnie uprawianego korsarstwa, nic więc dziwnego, że przez pięć następnych stuleci klany toczyły ze sobą bezustanne krwawe wojny o ziemię, władzę i prestiż.

Kiedy spory i waśnie nasiliły się, poczęto budować charakterystyczne forty, a właściwie wieże mieszkalne z marmurowym dachem, które wedle skomplikowane­go prawa obowiązującego na Mani mogli wznosić wyłącznie potomkowie Niklianów. W fortach— często w obrębie jednej wsi — mieszkali członkowie walczących ze sobą rodów. Zasady i cele wendety były precyzyjnie określone: należało doszczętnie zniszczyć wieżę wrogów i wyrżnąć w pień wszystkich mieszkańców płci męskiej. Ulubioną formą ataku było niszczenie cennego marmurowego dachu; aby maksymalnie utrudnić zadanie przeciwnikowi, wieże wznoszono zatem na wysokość czterech-pięciu pięter.

Wybuch konfliktu zbrojnego obwieszczało bicie kościelnych dzwonów; od tej chwili przeciwnicy chronili się w wieżach, strzelając do siebie czym popadło. Wojny trwały kilka, kilkanaście, a niekiedy nawet kilkadziesiąt lat; kobiety (które miały zagwarantowaną nietykalność) dostarczały walczącym mężczyznom żywność, amu­nicję i inne niezbędne zapasy. Przy dłuższych wojnach zawierano rozejmy na czas żniw, po czym zabawa trwała dalej. Zwykli mieszkańcy wiosek — chłopfnie należący do Niklian — na czas konfliktu musieli się ewakuować. Wojna kończyła się, kiedy wybito wszystkich członków jednego rodu lub kiedy cały klan poddał się przeciw­nikowi (tzw. psihiko). W tym drugim przypadku pokonani podchodzili kolejno i całowali w ręce tych rodziców ze zwycięskiej strony, którzy w wojnie utracili „strzelców” (tak Manijczycy określali dzieci płci męskiej). Następnie zwycięzcy dyktowali surowe warunki, po wypełnieniu których pokonani mogli pozostać w wiosce.

Wojny Manijczyków umiejętnie wykorzystali Turcy. Pierwsze skierowane prze­ciwko nim powstanie mieszkańców półwyspu wybuchło w 1571 r. — w rok po wcieleniu tych ziem do Imperium Osmańskiego; kolejne organizowano przy pomocy Wenecjan, Francuzów i Rosjan. Turcy zastosowali jednak mądrą politykę, przy­znając Mani pewną autonomię i wyznaczając przywódcę jednego z klanów na „beja” zarządzającego tym regionem. System sprawdzał się aż do XIX w., kiedy bejem został Petrobej Mavromihalis z Limeni, któremu udało się zjednoczyć zwaśnione wcześniej klany. Dowodzona przez niego armia Manijczyków walnie przyczyniła się do zwycięstwa Powstania Greckiego.

Kiedy skończyło się Powstanie i na mapach pojawiła się niepodległa Grecja, rebelia manijska — co wcale nie było aż takie dziwne — trwała dalej. Mavromihalis niemal natychmiast pokłócił się z pierwszym prezydentem Kapodistriasem i, wraz z innymi członkami klanu, wylądował w więzieniu w Nafplionie. W odwecie bracia Petrobeja zamordowali prezydenta. Monarchia, którą po tym wydarzeniu narzuciły Grecji europejskie mocarstwa, z początku radziła sobie lepiej. Jednakże w 1833 r. król Otton postanowił zaprowadzić porządek w anarchizującej części królestwa i wysłał na Mani oddział wojska, którego zadaniem było zburzenie sławnych manijskich wież. Pierwsza ekspedycja wpadła w zasadzkę, żołnierzy pozbawiono przyodziewku i za okupem odesłano z powrotem. Podobnie stało się z drugą grupą, liczącą sobie już 6000 żołnierzy. Wówczas do głosu doszli pragmatycy — jeden z niemieckich królewskich oficerów wizytujących Mani zaproponował utworzenie specjalnej milicji manijskiej. Pomysł przyjęto z entuzjazmem i tak narodziła się*— żywa do dzisiaj w greckiej armii — tradycja oddziałów manijskich. Tak czy owak, ostatnią wojnę na Mani klany stoczyły w 1870 r. w wiosce Kitta; aby ją zakończyć, niezbędna była interwencja regularnego wojska.

Niestety, w tym stuleciu wszystko podupadło, wsie coraz bardziej się wyludniają. W miejscowościach takich jak Vathia czy Kitta, które niegdyś miały po kilkuset mieszkańców, obecnie żyje ich ledwie garstka, głównie starców. Region słynie jako najbardziej konserwatywny w całej Grecji, zarówno obyczajowo, jak i politycznie. Manijczycy cieszyli się sporymi względami junty pułkowników; na półwyspie zbudowano wtedy drogi, sieć elektryczną i wodociągi. W plebiscycie w 1974 r. niemal wszyscy głosowali tu za monarchią; do dzisiaj jest to jedno z niewielu miejsc w Grecji, gdzie widać poparcie dla ultraprawicowej Partii Nacjonalistycznej.

Zwiedzanie Mani

Półwysep dzieli się na dwie części: Ekso (Zewnętrzną) i Mesa (Wewnętrzną lub Głęboką). Wybrzeża Wewnętrznego Mani są poszarpane, gdzieniegdzie urozmaicone niewiel­ką zatoczką; w głębi lądu niepodzielnie panują skały. Główną atrakcją, od pewnego czasu bardzo popularną wśród turystów, są fenomenalne jaskinie w Pirgos Dirou . Dalej na południe przyjezdnych spotyka się jednak niewielu. Warto tu zobaczyć takie nadmorskie wioski, jak Gerolimin na wybrzeżu zachodnim, czy Kotronas na wschodnim, ale przede wszystkim na uwagę zasługują wieże mieszkalne i kościoły.

Tych pierwszych zachowało się całkiem sporo, szczególnie w takich miejscowoś­ciach jak Kitta, Vathia czy Flomohori. Trudniej znaleźć kościoły, częstokroć stojące w znacznej odległości od wsi. Warto jednak poszukać, wiele pochodzi z X-XII w., kiedy to Manijczycy z entuzjazmem przyjmowali chrześcijaństwo. W niemal każdym z kościołów zachowały się prymitywne freski.

W Ekso Mani — na odcinku od Areopoli do Kalamaty — liczą się przede wszystkim plaże. Dwie piękne miejscowości wypoczynkowe w tym rejonie to Stoupa i Kardamili, obecnie gwałtownie się rozrastające, ale nadal nie zniszczone przez cywilizację. Wielką atrakcją jest też sama droga wspinająca się stromo pod górę w Taigetos, by następnie zjechać serpentynami nad morze.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.