Archive for Lipiec, 2012

Leros

Wybrzeże Leros obfituje w głębokie, osłonięte kotwicowiska. W czasie II wojny światowej bazowały tu kolejno: włoska, niemiecka i brytyjska flota śródziemnomor­ska. Wyspę odwiedza rocznie około 10 000 turystów z zagranicy (wielu z nich to Włosi wychowani na wyspie) i niewielu więcej Greków.

Ten wielki ruch turystyczny jest wynikiem osobliwego losu wyspy. Więzienia i sanatoria od dawna zdominowały gospodarkę Leros. W czasie rządów junty wojskowej wyspa była miejscem izolacji przeciwników politycznych, mającym niedobrą sławę, a szpitale psychiatryczne do dziś przetrzymują 2000 najtrudniejszych pacjentów. Następny zakład zajmuje się upośledzonymi umysłowo dziećmi. Są ich tu setki. Do tych skojarzeń związanych z wyspą dochodzi kolejny problem —jej nazwa. Jest ona przedmiotem żartów wielu Greków, którzy wskazują na podobieństwo do słowa lera, oznaczającego brud i łajdactwo. Wyspiarze są w gruncie rzeczy bardzo przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych, lecz nie wydaje się by w najbliższym czasie rola i obraz wyspy uległy zmianie. W 1989 wybuchł w Grecji olbrzymi skandal, dotyczący administracji różnych szpitali psychiatrycznych. Odkryte), że fundusze EWG na obsługę i rozwój zostały sprzeniewierzone przez administrację i personel, a chorzy trzymani byli w poniżających i nieludzkich warunkach. Do 1991 inspektorzy EWG stwierdzili, że nadużycia skończyły się, lecz Leros jeszcze przez długi czas będzie walczyło z tym dodatkowym piętnem.

Do portu LAKKI przypływa się zwykle nocą. Niespodziewany jest widok miasta tonącego w neonowej poświacie. Wzniesione przez Włochów domy w stylu art deco, szerokie ulice, parki i pomniki tracą nieco swego nocnego uroku, gdy się je ogląda w blasku dnia. Miniona świetność tego miasta widoczna jest na każdym kroku. Jej koncentratem jest Hotel Leros, około 10 minut drogi od mola. Prawie wszystkie pokoje mają balkony wychodzące na zatokę. Nie ma w Lakki nic tańszego, chociaż niektóre obiekty noclegowe oferują bardziej nowoczesne wyposaże­nie. Plaża w Koulouki, gdzie znajduje się tawerna i gdzie można spać pomiędzy drzewami, leży w kierunku zachodnim od miasta.

Lepsze plaże można znaleźć w pięciu innych zatokach, które urozmaicają linię wybrzeża. Jeden autobus odwiedza każdą wioskę parę razy dziennie, kursując dość regularnie pomiędzy Lakki i stolicą PLATANOS (oddalona o około godzinę drogi pieszo). Rowery i skutery można wypożyczyć w Lakki i Platanos, które przy dłuższym pobycie jest przyjemniejszym i tańszym miejscem na bazę. Wybudowane tuż nad morzem i chronione przez leżący powyżej bizantyjski zamek, powoli zaczęło się rozrastać i połączyło z wioskami rybackimi PANDELI i AGIA MARINA. Wszystkie trzy miejscowości utrzymują jedno kino, dwie dyskoteki, a ich mieszkańcy prowadzą zadziwiająco wesołe życie nocne w barach i kawiarniach. Nie powinno być problemu ze znalezieniem w Platanos pokoju, chociaż trochę więcej radości dostarczają obie nadmorskie wioski. Do zamku (otwarty od świtu do zmierzchu), utrzymywanego w dobrym stanie przez kolejne załogi, a później odnowionego, łatwo dojść z miasta. Z zamku roztacza się przepiękna panorama, lecz z i względu na bezpieczeństwo państwa nie wolno robić zdjęć: miejsce wykorzystywane jest jako wojskowy punkt obserwacyjny.

W PANDELI, prawdziwej wiosce rybackiej, znajdują się pokoje do wynajęcia, tawerna i plaża — trochę lepszą można znaleźć we Vromolithos, dalej na południu. Na północ od Agii Mariny leży miejscowość letniskowa ALINDA, z willami wzdłuż plaży. Jest to popularne miejsce wśród przyjeżdżających tu na wakacje Greków. Po drodze mija się cmentarz żołnierzy brytyjskich, poległych w walkach na wyspie w 1943 roku. Gournas to popularna i piaszczysta plaża, lecz prawie bez żadnego zaplecza, leżąca po drugiej stronie najwęższej części wyspy, na wprost Alindy. Prowadzi do niej źle oznakowana boczna droga.

Żadna z centralnych części wyspy nie jest aż tak oddalona, by nie można było do niej dojść lub dojechać rowerem. Nieco dalej leżą: PARTHENI — na północy i KSIROKAMBOS — na południu. Pierwsza jest niewielką osadą z przytłaczającą bazą wojskową (dawniej była wykorzystywana przez juntę jako ośrodek inter­nowania) i pylastym lotniskiem, które nie zachęcają do zwiedzania tego miejsca. O 5 minut marszu dalej leży Zatoka Blefouti — najbardziej samotna (nawet jeśli kamienista) plaża z pojedynczą tawerną. Po drodze do KSIROKAMBOS widać więcej wojskowych budowli, lecz samo osiedle jest nie zmienione. Bez problemu znajdziesz pokoje do wynajęcia, jest tu również parę miejsc, gdzie można coś zjeść i wypić. Jest oficjalne pole namiotowe (tylko w lecie) i dobra plaża. Ponadto odpływa stąd kaikia do Kalimnos.

Pothia i okolice

POTHIA, nie będąc specjalnie malowniczą, jest kolorowa i zachowała w architek­turze przedturystyczny grecki charakter. Przytłaczające wrażenie sprawia tylko hałas czyniony przez dziesiątki jazgoczących głośników z nadmorskich kawiarni i setki motorowerów. Zakwaterowanie rzadko stanowi problem, gdyż właściciele pens­jonatów zazwyczaj wychodzą do portu w czasie przybijania promów. Hotel Patmos, stojący przy cichej bocznej uliczce lub pobliski hotel o mało mówiącej nazwie Hotel V — zapewniają dobre schronienie. Jeśli chodzi o gastro­nomię, to niezły jest Zorba s, wciśnięty, w okolicy mola, pomiędzy rząd agencji turystycznych. Szerszy wybór kwater można znaleźć idąc nadbrzeżem w kierunku zachodnim, obok wybudowanego przez Włochów miejskiego „pałacu”, do skupiska tawern rybnych i ouzeris. Pierwsza knajpka (bez nazwy) ukryta pod tamaryszkiem jest w porządku, Barba Petros przy końcu jest odrobinę snobistyczna, pomiędzy nimi leży wiele innych. Lokalną specjalnością są krokiety z ośmiornicą.

Autobusy jeżdżą aż do Arginondas na północnym zachodzie i do Vathi na wschodzie. Aby być bardziej niezależnym można wypożyczyć motorower w jednej z wielu wypożyczalni. Umożliwi to wypad, przynajmniej jednodniowy, do mniej­szych osad nadmorskich.

Jadąc na północny zachód przez wyspę, pierwszym miejscem, do którego się dojeżdża jest stolica HORIO, wciśnięta między wietrzejący zamek Joannitów a miniaturowe, bizantyjskie ruiny Pera Kastro. Na ich tle odcinają się białe plamy kościołów. Warto odwiedzić też zamek, z którego roztacza się szeroki widok na całe zachodnie wybrzeże wyspy.

Ze wzgórza przy Horio droga schodzi w uprawny parów, prowadząc do miejscowości nadmorskich: Kandouni, Mirties i Massouri. Wszystkie z nich są bardziej rozwinięte niż wynikałoby to z ich położenia (pasma szarego piasku i żwiru w okolicy). W MIRTIES i MASSOURI można wynająć pokój z widokiem na cieśninę i zadziwiającą wyspę wulkaniczną TELENDOS. Wyprawa na nią jest wystarczającym powodem podróży do Mirties. Niewielkie łodzie kursują stąd i wracają przez cały dzień. Na wysepce znajdują się ruiny klasztoru,’zamek, parę niewielkich plaż oraz kilka tawern i pensjonatów. Wszystko w okolicy jednej wioski. Istnieje również możliwość dopłynięcia z Mirties bezpośrednio do Leros na pokładzie pływającej codziennie kaiki.

Poza Mirties, ARGINONDAS i EMBORIO posiadają puste, przyzwoite plaże. W Emborio można też znaleźć kilka dobrych tawern, które wynajmują pokoje. Jeśli nie uda się wrócić autobusem, można skorzystać z pływającej niekiedy do Mirties łodzi.

Na wschód od Pothi, początkowo niezachęcająca droga kończy się nagle w VATHI, której barwy zadziwiająco kontrastują z szarością innych miejsc na Kalimnos. Długa, żyzna, zielona dolina z gajami pomarańczowymi i mandaryn­kowymi, wydaje się być przedłużeniem kobaltowo-niebieskiego fiordu, który wcina się w krajobraz. W prostym porcie, znanym jako Rina, znajduje się parę kafenii i tawern do wyboru, jak również hotel i kilka pokoi do wynajęcia. Wędrowców może kusić dolina z bujną roślinnością znajdująca się między Vathi a Arginondas,pokryta siatką wyboistych dróg i ścieżek. Trzeba jednak wiedzieć, że po wyjściu z cienia sadów potrzeba około 3 godzin marszu, na słońcu, aby dotrzeć do przeciwległego wybrzeża. Po drodze jedyne sklepy i urzędy znaleźć można w wiosce PLATANOS i METOHI. Minąwszy je, droga dzieli się: jedna wiedzie do Massouri, druga do Arginondas, przez wioskę STIMENIA.

Położona na południowy zachód od Pathi piaszczysta zatoka Vlihada z wioską VOTHINI, ulokowaną powyżej, jest wyraźnie widoczna z przepływających promów i bez wątpienia.mniej zatłoczona niż północno-zachodnie plaże. Organizowane są wycieczki kaikami do południowych grot w Kefalos, Skalia i Agia Varvara — wszystkie groty wyglądają rzeczywiście jak na obrazkach reklamowych.

Kalimnos

Większość ludności Kalimnos mieszka w okolicy lub w porcie Pothia, zamożnej, lecz niezbyt pięknej miejscowości, sławnej ze swoich poławiaczy gąbek. Większość kolonii gąbek na Morzu Śródziemnym, z wyjątkiem kilku położonych na dużych głębokościach koło Włoch, zniszczyły choroby. Obecnie tylko trzy lub cztery z przeszło trzydziestu łodzi poławiaczy gąbek z Kalimnos mogą być odpowiednio wykorzystane. Reakcją na tę katastrofę ekologiczną i ekonomiczną jest rozbudowa przemysłu turystycznego, do tej pory niezbyt rozwiniętego. Wciąż jednak trwa eksploatacja przerób i sprzedaż naturalnych gąbek. Teraz wystarcza ich tylko dla turystów.Podczas okupacji włoskiej domy malowano tu na biało i niebiesko (greckie barwy narodowe), by irytować najeźdźców. Zwyczaj ten powoli zamiera, choć ciągle jest widoczny. Nawet niektóre kościoły są pomalowane na niebiesko.

Kalimnos jest portem macierzystym bardzo przydatnego turystom promu o tej samej nazwie (patrz „Szczegóły podróżowania”). Tu przecinają się szlaki linii promowych z zewnętrznych Cyklad i Astipalei z głównymi liniami Dodekanezu. Większość podróżnych znajduje się tu bez własnej woli i początkowo zainteresowana jest jak najszybszym opuszczeniem wyspy. Nie umniejsza to życzliwości wyspiarzy, prawdopodobnie zdających sobie sprawę, że nie zatrzymają ludzi na dłużej niż jeden, dwa dni.

Na wyspie

O pół godziny marszu od stolicy leży LIVADIA, żyzna, zielona dolina z popularną plażą i ocienionymi restauracjami nad wodą. Można tu biwakować, wynająć pokój lub bungalow w osadzie przy plaży, na przykład od rodziny Kondokatos lub w Pension Nikolaos. Ten pensjonat jest znany z oferowania noclegów na materacach w miejscowych sadach cytrynowych i bananowych, gdy nie ma już miejsca w budynku. Wśród tawern niezłe są Giesenia, Thomas i Kalamia.

Jeśli tutejsza plaża komuś nie spodoba się, musi iść dalej, na południowy zachód, ścieżką do TZANAKI, gdzie jest plaża nudystów i mniej ludzi. Nie warto iść dalszą drogą do zatok Moura i Agios Konstandinos, pełnych owadów i wodorostów, chociaż plusem tych miejsc jest cień z okolicznych ogrodów.

Najlepsza jest dwugodzinna wyprawa z Astipalei do oazy Agios Ioannis. Trzeba iść około godziny”po piaszczystej drodze, zaczynającej się przy piątym lub szóstym wiatraku, następnie skręcić w lewo (droga w prawo prowadzi do portu Agios Andreas: jedna rozwalająca się tawerna, niezły teren do pływania i nurkowania). Po chwili mija się kolejną ścieżkę w prawo, prowadzącą do nieciekawego klasztoru Panagia Flevariotissas. Trzeba iść dalej przez Armenohori (ograbione, starożytne miejsce) i rolniczą wioskę MESSARIA zanim skręci się, na szczycie przełęczy w lewo, w ścieżkę prowadzącą do kilku białawych odkrywek skalnych. Wkrótce w zasięgu wzroku pojawiają się otoczone murem sady klasztoru Agios Ioannis (nie mylić z nadbrzeżnym klasztorem o tej samej nazwie leżącym na północy). Tuż poniżej, dziesięciometrowa siklawa spada do głębokich zbiorników, wspaniałych do kąpieli. Raczej trudny szlak w dół doliny kończy się miłą kamienistą zatoką, a ścieżka prowadzi z powrotem do Livadii. Jeśli wędrowcom nie przeszkadza powrót tym samym wyboistym szlakiem jakim tu dotarli.

Na północny wschód od portu kilka zatoczek przylega do „korpusu motyla”. W dwóch zatokach znanych jako Marmari, w jednej znajduje się elektrownia, a w drugiej (2,5 kilometra od miasta) leży jedyne zorganizowane pole namiotowe na wyspie. Najlepsza jest plaża środkowa, w Steno, z czystym piaskiem i studniami ze świeżą wodą.

ANALIPSI, potocznie zwana MELTEZANĄ (od piratów maltańskich), znajduje się o 12 kilometrów na południowy zachód od Levadii.Chociaż jest to druga pod względem wielkości osada na Astipalei, nie ma tu wiele miejsc dla turystów. Plaża jest wąska i pokryta jeżowcami. Są też dwie małe tawerny (Obelix jest świetny) i kilka pokoi do wynajęcia. Można też spać pod gołym niebem. Na obrzeżu gajów oliwnych znajdują się dobrze zachowane pozostałości łaźni rzymskich. Mozaiki na posadzkach przedstawiają znaki zodiaku i personifikacje pór roku.

W szczycie sezonu Analipsi może być miłym miejscem ucieczki od gwaru. Po zorientowaniu się w okolicy można znaleźć nad zatoką inne plaże. Droga kończy się w VATHI, jeszcze bardziej sennej wiosce rybackiej (jedna tawerna), ze zmoder­nizowanym portem. W zimie zawija tu prom, gdy port w Astipalei jest Wystawiony na uderzenia południowych wiatrów. Wtedy, i tylko wtedy, kursuje autobus pomiędzy Vathi i Astipaleą. Od czasu do czasu pływa w obie strony kaikia pomiędzy Vathi i Agios Andreas albo Gialos.

Astipalea

Zarówno geograficznie, jak i architektonicznie Astipalea pasowałaby bardziej do Cyklad — wyspę wyraźnie widać z Thiry i Amorgos. Jest bardziej do nich podobna niż do swoich wschodnich sąsiadów. Pomimo motylkowatego kształtu, wyspa nie dorównuje urodą temu owadowi: jałowy brzeg przeistacza się częściowo w uprawne pola i gaje cytrynowe. Górzysty teren do wędrówek graniczy z plażami, często kamienistymi i zaśmieconymi.

W czasach antycznych najsławniejszym obywatelem był Kleomedes, bokser zdyskwalifikowany w jednej z pierwszych olimpiad za zabicie swojego przeciwnika. Wrócił do domu tak rozwścieczony, że zdemolował lokalną szkołę, zabijając wszystkich jej uczniów. Sprawa ucichła w ciągu 2500 lat i dziś stolica, ASTIPALEA, jest cichym portem rybackim. Ryby są zjadane na miejscu, gdyż wyspa jest zbyt oddalona od Grecji lądowej, by je tam transportować. Sytuacja ta daje obraz słabości połączeń promowych: ostatnio wprowadzono rejsy na Cyklady, lecz ciągle istnieje ryzyko, że zostanie się uwięzionym na wyspie na dodatkowy dzień, dwa lub trzy. Pomimo względnej izolacji, w lecie dociera tu wielu ludzi. Wyspa jest szczególnie popularna wśród Francuzów, Włochów i ateńczyków.

Pserimos

Pserimos mogła by być małą, idylliczną wysepką, gdyby nie jej położenie w pobliżu Kos i Kalimnos. W sezonie przybijają tu statki pełne jednodniowych wyciecz­kowiczów, a nawet w kwietniu i w październiku można być pewnym, że w ciągu dnia zjawi się setka turystów. Jest to dwukrotnie więcej niż liczy sobie lokalna społeczność. Na WIOSKĘ PSERIMOS składa się trzydzieści domostw wzdłuż piaszczystej plaży, niewyobrażalnie zatłoczonej w środku sezonu. Nie jest ona jedyną na wyspie. Kilka innych, kamienistych, mniej atrakcyjnych, ale za to spokojniejszych plaż znajduje się w odległości 30-minutowego spaceru od Pserimos. Zresztą, żadne miejsce na tej wyspie nie jest położone dalej niż o godzinę marszu.

Gdy jednodniowi turyści odjadą, poza sezonem, a nawet w sezonie, nie pozostaje tu na noc zbyt wielu, gdyż liczba pokoi do wynajęcia jest ograniczona. Z trzech małych „hoteli” najlepszym (ze względu na ceny, czystość i miłą atmosferę) jest ten prowadzony przez Katerinę Filourę, nad jej tawerną we wschodniej części portu. Ma ona razem trzynaście łóżek w pięciu pokojach. Jedzenie jest również dobre. Katerina pracuje także jako urzędniczka pocztowa, ponieważ wyspy nie stać na utrzymywanie poczty. W wiosce jest jeden niewielki sklep, niezbyt dobrze zaopat­rzony. Większość produktów dowozi się codziennie z Kalimnos. W paru tawernach można zjeść mnóstwo ryb — nie grozi to bankructwem.

Na wyspę łatwo się dostać albo z Kalimnos, albo z Kos: większość wycieczek kaikiami na trasie miasto Kos-Kalimnos i Mastihari-Kalimnos, zatrzymuje się w Pserimos dwukrotnie, płynąc tam i z powrotem.

Zachodnia Kos

Niedaleko środka wyspy, para olbrzymich skrzyżowań koło lotniska rozdziela ruch: na północno-zachodni w kierunku Mastihari, północno-wschodni z powrotem w stronę miasta, południowo-zachodni w kierunku Kefalos i na południowo-wschodni do Kardameny.

Plaża w MASTIHARI jest mniejsza niż te w Tigaki czy Kardamenie, a małe miasteczko ciągle rośnie. Jest to port skąd odpływają najtańsze kaikia do Kalimnos i na niewielką grecką wysepkę Pserimos. Warto tu dotrzeć. W sezonie łodzie odpływają codziennie rano i przed południem, z dodatkowym kursem późno w nocy (gdy lądują samoloty czarterowe) — trzeba jednak wiedzieć, że łodzie mogą być pełne wycieczkowiczów.

KARDAMENA na południowo-wschodnim wybrzeżu jest drugim pod względem wielkości ośrodkiem turystycznym wyspy. W czasie sezonu pełno tu Niemców, Brytyjczyków i dziwnych nordyckich typów, a puszczona „na żywioł” rozbudowa pozbawiła to miejsce jakichkolwiek cech pozytywnych, które kiedyś miało. Klientela jest tu zdecydowanie podejrzana. Plaża ciągnie się w obie strony miasta, od wschodu ze źle ukrytymi bunkrami wojskowymi i drogą do Tolari, gdzie znajduje się masywny kompleks hotelowy. W połowie drogi do Andimahii, na szczycie grzbietu górskiego stoi olbrzymi zamek (oczywiście Joannitów). Podobnie jak o Mastihari, o Kardamenie warto wiedzieć to, że stąd odpływa kaikia na wyspy, w tym przypadku na Nissiros. Rzekomo w sezonie są dwa kursy dziennie około 9.00 i 17.00, chociaż tutejszy punkt informacji turystycznej zaprzecza istnieniu późniejszego kursu, a w praktyce popołud­niowy rejs zaczyna się pomiędzy 13.30 a 18.30.

Poza sezonem można tu znaleźć parę nie wynajętych przez towarzystwa turystyczne pokoi, dostępnych dla indywidualnych podróżnych. Ceny zależą od standardu i liczby chętnych — zwykle nie są zbyt wysokie. Jedna niedroga tawerna Andreas jest w porcie. W głębi piekarnia (oznakowana czerwonymi strzałkami) wytwarza domowej roboty lody, jogurt i ciastka z masą. Wypożyczalnia rowerów Peter’s po drugiej stronie ulicy jest jedną z najdynamiczniej działających (llias jest największą).

Przystankiem końcowym dla autobusów jest KEFALOS, które przycupnęło na wzgórzu ponad Kos. Większość turystów wysiada wcześniej w KAMARI (dobre zaplecze turystyczne) lub AGIOS STEFANOS (podobnie), gdzie wspaniałe pozostałości bazyliki z V wieku zwrócone są frontem do maleńkiej wysepki Kastri. Plaża zaczyna się w Kamari i biegnie przez 5 km na wschód, do otoczonej klifem Paradise beach (Rajska plaża). Niestety, cały teren pomiędzy Kamari a Agios Stefanos został przesłonięty przez olbrzymi kompleks bungalowów Club Med, otaczających główny, luksusowy hotel.

Samo Kefalos jest raczej nudne, lecz stanowi ono miejsce postoju dla ekspedycji wyruszających na dziki, południowo-zachodni półwysep. Na zachodzie, koło klasztoru Agios Theologos można ciągle znaleźć bezludne odcinki wybrzeża, lecz najbliższa zatoka odległa jest o około 6 kilometrów marszu po wyboistym szlaku. Żadna nie jest tak dobrze osłonięta od wiatru jak zatoki południowo-wschodniej części wyspy.

Wschodnia Kos

Jeśli szuka się bezludnej plaży niedaleko stolicy, to trzeba skorzystać z autobusu miejskiego, jeżdżącego na trasie łączącej miejscowości letniskowe z obrzeżami miasta, lub wynająć pojazd. Najbliżej położone jest Lambi, 3 km na północny wschód w stronę przylądka Skandari, z wojskową wieżą obserwacyjną — jedyną pozostałością olbrzymiego obozu militarnego, który został zlikwidowany w związku z rozwojem turystyki. Na tym samym wybrzeżu, 12 km na zachód od portu, leży TIGAKI, ciągle jeszcze wioska (dojazd autobusem KTEL lub wynajętym rowerem — popularna forma komunikacji na płaskim, wschodnim wybrzeżu Kos). Jest tu dość tłoczno, aż do wieczora, gdy znikają wszyscy z wyjątkiem tych, którzy wynajęli pokój.

Najdalszym punktem, do którego kursują autobusy z Lambi, jest AGIOS FOKAS, (8 km dalej), z niezwykłą Termą Bros, oddaloną o 5 km, gdzie najłatwiej dostać się motorowerem. Tutejsze ciepłe źródła wypływają z czarnego piasku wprost do morza, ogrzewając je — jest to miłe zwłaszcza na początku i końcu sezonu pływackiego. Na miejscu znajduje się mała, czynna sezonowo kawiarnia i nic poza tym.

Największym zainteresowaniem na wschodnim Kos cieszą się wioski na górze Dikeos, kilka osad pomiędzy zalesionymi wzgórzami nazywanych wspólnie Asfendiou. Dojazd do nich możliwy jest albo krętą, boczną drogą z Zipari lub biegnącą prosto i oznakowaną jako „Pili”.

Nowoczesne PILI jest nieciekawe, a brak infrastruktury turystycznej sprawia, że nikt się tu nie zatrzymuje. Stare Pili, oznakowane w nie rzucający się w oczy sposób, na przykład na narożniku domu w AMANIOU, przyciąga większą uwagę. Brukowana droga prowadzi w górę zalesionego kanionu, przebiega obok źródełka u podstawy stromej skały, na której stoi bizantyjski zamek i ruiny domów opuszczonej wioski, a następnie odchodzi od niej. Freski w kilku średniowiecznych kościołach są w złym stanie i wszyscy zgadzają się z tym, że miejsce to robi większe wrażenie z daleka niż z bliska.

Z Amaniou piaszczysta droga prowadzi przez nieturystyczną wioskę LAGOUDI do EVANGELISTRIA, gdzie znajduje się tawerna i ciekawe „przedmieście” ASOMATI z miłymi pobielonymi domami. ZIA, w górę brukowanej już teraz drogi, jest nieszczęsnym celem około sześciu autobusów wycieczkowych co noc. Kilka raczej skomercjalizowanych tawern wykorzystuje malownicze zachody słońca — po tym momencie najlepiej jak najszybciej się stąd zabrać. Za Zią droga znów staje się piaszczysta, ciągnąc się do AGIOS GIORGIOS, gdzie mieszka tylko 30 wieśniaków, paru cudzoziemców i ateńczyków odnawiających domy. Maleńki sklepik prowadzo­ny przez starą kobietę jest jedynym miejscem, gdzie można kupić coś do picia. AGIOS DIMITRIOS, 2 kilometry po strasznie wyboistym szlaku, zostało cał­kowicie opuszczone w czasach junty, gdy mieszkańcy przenieśli się do Zipari lub w dalsze strony. Tak naprawdę najlepszym powodem, by przyjechać tą drogą jest możliwość zobaczenia, jak wyglądało Kos zanim pojawiła się turystyka i mieszanka cementu z piaskiem.

Asklepiejon i Platani

Hipokrates słusznie jest czczony na Kos. Nie tylko nazwano jego imieniem drzewo, lecz również głównym eksponatem w muzeum jest jego posąg, a Asklepiejon (autobus miejski przez Płatani 8.30-14.30, do Płatani tylko 14.30-23.00; lub 45-minutowy spacer) jest główną atrakcją turystyczną. Sposoby leczenia opisane przez Hipokratesa i jego następców były stosowane jeszcze przed stu laty, a jego poglądy na metody i etykę lekarską wciąż mają wpływ na medycynę.

Asklepiejon, którego ruiny można zwiedzać (wt.-nd. 8.30-15.00; 600 dr) został w zasadzie wybudowany po śmierci Hipokratesa, lecz lepiej uwierzyć, że leczono tu zgodnie z jego nauką. Zarówno świątynia Asklepiosa (syna Apolla, boga zdrowia) i odnowione centrum leczenia, ze swoim wspaniałym tarasowym położeniem na zboczu góry, z widokiem na Anatolię, dowodzą zrozumienia przez pierwszych lekarzy wagi otoczenia terapeutycznego. Źródło wciąż dostarcza czystej, świeżej wody. Konkurencyjna szkoła medyczna znajdowała się w starożytnym mieście Knidos, na wybrzeżu Azji Mniejszej, na południowy wschód od Kos, w czasach kiedy utrzymywano więcej kontaktów przez morze niż obecnie.

Tuż pod ręką, przy drodze do Asklepiejonu, w dwuetnicznej wiosce PŁATANI, istnieje łagodna segregacja społeczna: ortodoksyjni Grecy zbierają się w samotnej kawiarni, podczas gdy muzułmańska większość spotyka się w trzech pozostałych kawiarniach mieszczących się przy skrzyżowaniu dróg. Te trzy knajpki podają wspaniałe, względnie tanie jedzenie w stylu tureckim, lepsze od wszystkiego co można dostać w Kos. Niedaleko znajduje się działająca otomańska fontanna i przykłady starej, rodzimej architektury Płatani, bardzo mocno przypominającej wiejskie style na prowincji Krety — skąd (podobnie jak i na Rodos) przywędrowało wielu Turków na początku tego wieku.

Tuż za Płatani, przy drodze powrotnej do portu, ukryty w gąszczu sosen, leży cmentarz żydowski, oddalony 300 metrów od muzułmańskiego. Daty na nagrob­kach kończą się złowieszczo na roku 1940, po którym nikt nie umarł śmiercią naturalną. Stara synagoga, zamknięta i niszczejąca od czasów deportacji Żydów do obozów koncentracyjnych, stoi w Kos pomiędzy starożytną agorą a nadbrzeżem.

Miasto Kos

Miasto KOS rozciąga się we wszystkich kierunkach od portu. Oprócz zamku (wt.-nd. 8.30-15.00; wstęp 400 dr), jego niewątpliwą atrakcją jest bogactwo rzymskich i hellenistycznych pozostałości, z których wiele odsłoniło trzęsienie ziemi w 1933 roku, a następnie odnowili je Włosi. Największą, pojedynczą budowlą jest starożytna agora, połączona mostem z zamkiem. Można tu dojść oznaczonym szlakiem z Platia Eleftherias obok Muzeum Archeologicznego (te same godziny otwarcia co zamek). Casa Romana (również te same godziny), pałacowy budynek rzymski z tyłu miasta oraz fragmenty starego miasta otoczone przez odeion i stadion — robią większe wrażenie oglądane z bliska. W obu budowlach dobrze zachowały się części posadzek z mozaikami, chociaż najciekawsze zostały przewiezione do Rodos — to co pozostało bywa przykryte kilkucentymetrową warstwą chroniącego żwiru.

Jest tu w gruncie rzeczy tyle rozbitych kolumn, uszkodzonych posągów i fragmen­tów płaskorzeźb leżących pomiędzy ruinami, że nikt nie wie co z nimi robić. Najbardziej interesujące fragmenty przechowywane są na zamku, gdzie większość

z nich leży rzucona, nie oznakowana i nie zauważana. Kilka kolumn, obecnie zastąpionych przez rusztowania, podpierało konary płatana Hipokratesa. To szacowne drzewo strzegło wejścia do zamku przez wieki. I chociaż nie jest tak stare, by pamiętać tego wielkiego lekarza, ma podstawy, aby być uznanym za jedno z najstarszych drzew w Europie. Obok znajduje się imponujący XVIII-wieczny meczet Hatzi Hassan. którego parter, podobnie jak w meczecie Defterdar przy Platia Eleftherias, zajęty został przez sklepy.

Kos szczyci się również, raczej podrobionym, „starym bazarem”: samotną uliczkąAsklepiejon i Platani dla pieszych, zatłoczoną tandetnymi butikami, ciągnącymi się z drogiego rynku przy Eleftherias aż do Platia Diagoras i samotnego minaretu obok strefy wykopalisk. Chyba jedyną prawdziwie starą rzeczą jest tutaj fontanna turecka z inskrypcjami, stojąca w miejscu, gdzie brukowana ścieżka dla pieszych przecina Odos Venizelou.