Wizy i wjazd

Jeszcze dwadzieścia lat temu turyści z zagranicy mogli zwiedzać Athos bez przeszkód, ale w początkach lat siedemdziesiątych ich liczba wzrosła tak bardzo, że trzeba było wprowadzić specjalny system wiz, o które nie muszą ubiegać się jedynie Grecy i — do pewnego stopnia — wyznawcy prawosławia innych narodowości.

Pierwszym posunięciem w celu uzyskania wizy upoważniającej do wjazdu i pobytu na Athos jest zdobycie listu polecającego z ambasady lub konsulatu w Atenach bądź Salonikach (adresy podano w odpowiednich rozdziałach). List, za wydanie którego pobierana jest opłata, powinien być jedynie formalnością, aczkolwiek urzędnicy często sugerują, by najpierw skontaktować się z właściwym ministerstwem greckim i sprawdzić, czy dysponuje ono wolnymi miejscami w interesującym nas terminie. Najlepiej poprosić, by w liście znalazło się sformułowanie, iż jest się studentem lub naukowcem specjalizującym się w sztuce, religioznawstwie czy architekturze — bądź po prostu „literatem”, przez co rozumieć można każdą osobę, która coś opub­likowała lub dopiero zamierza opublikować w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Z listem polecającym należy udać się albo do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Atenach (Zalakosta 2, pokój 73, III piętro; pn., śr. i pt. 11.00-14.00), albo do Ministerstwa Macedonii i Tracji w Salonikach (Platia Dikitiriou, pokój 218; pn.-pt. 11.00-14.00). Po wręczeniu listu otrzymuje się wizę na cztery dni pobytu na Athos, z określoną datą wjazdu. Latem, kiedy o wizę należy starać się przynajmniej dwa miesiące naprzód, data ta niekoniecznie musi odpowiadać naszym planom. Każde z obu ministerstw dysponuje pulą dziesięciu miejsc dla obcokrajowców wszystkich narodowości na każdy dzień w roku, co daje razem dwudziestu nowych turystów na Athos dziennie. Jeżeli więc na interesujący nas termin wyczerpał się limit w jednym ministerstwie, można jeszcze próbować w drugim, aczkolwiek gwarancji żadnych nie ma.

Na Athos autobusem KTEL z Salonik jedzie się na Półwysep Chalcydycki (albo z nowego wielkiego dworca, albo ze starego terminalu przy Karakassi 68) do OURANOPOLIS lub IERISSOS (zob. wyżej „Na wschód, w stronę świeckiej części Athos”). Z Ouranopolis przynajmniej jeden statek kursuje dziennie do Dafni, głównego portu na południowo-zachodnim wybrzeżu Athos, skąd można popłynąć dalej do skiti Agias Annas. Jeżeli wyrusza się w drogę w pierwszym dniu ważności wizy, trzeba pojechać najwcześniejszym autobusem KTEL (6.00), tak by zdążyć na statek. W Ierissos statek zwykle odpływa przed przyjazdem porannego autobusu, konieczny jest tu więc nocleg — rano może się w dodatku okazać, że z powodu sztormu w ogóle odwołano rejs. Wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża statki pływają aż do klasztoru Iviron, a często nawet do Megistis Lavras, po czym niezwłocznie wyruszają w drogę powrotną. Z Ouranopolis do Dafni płynie się ok. 90 minut, z Ierissos do Ivironu ponad dwie godziny.

W pierwszym porcie, do którego zawija statek — Zografou na wybrzeżu południowo-zachodnim, Hilandariou na północno-wschodnim — wszyscy pasaże­rowie muszą zejść na ląd i przejść na posterunek policji, gdzie oddaje się wizę z ministerstwa (oraz 2000 drachm) i otrzymuje w zamian dokument zwany diamonitirion, upoważniający do pobytu we wszystkich głównych klasztorach. Potem można albo zostać na lądzie, albo popłynąć dalej statkiem do dowolnego portu — statki zawijają do każdej przystani po drodze. Obecna procedura znacznie się uprościła, bowiem dawniej trzeba było specjalnie jechać z Dafni lub Ivironu autobusem do Karies, gdzie załatwiano wszelkie formalności papierkowe, co pochłaniało pół dnia cennego czasu.

Wielu turystów próbuje załatwić sobie przedłużenie czterodniowej wizy. Mija się to z celem z tego prostego powodu, że każda prośba jest rutynowo odrzucana. W praktyce jednak nikt nie będzie specjalnie krzyczał, jeśli nasz pobyt*przedłuży się do pięciu, czy nawet siedmiu dni; wyjątkiem jest jedynie szczyt sezonu letniego, kiedy w klasztorach po prostu brakuje miejsc noclegowych. Bardzo rzadko zdarza się, by ojcowie odpowiedzialni za podejmowanie turystów prosili kogokolwiek o okazanie diamonitirionu, a tym bardziej dokładnie go sprawdzali; czterodniowy limit wprowa­dzono przede wszystkim po to, by zniechęcić maruderów i różnych cwaniaków nadużywających gościnności mnichów.

Jeśli ktoś zachowuje się jak autentyczny pielgrzym i każdy dzień spędza — zgodnie z wymogami — w innym klasztorze, może bez problemu przedłużyć nieco pobyt na własną rękę. I na odwrót: jeśli mnisi uznają, że ktoś zachowuje się wyjątkowo niestosownie i niegrzecznie, nie okażą mu gościnności, nawet jeśli przebywa na Athos zupełnie legalnie. Jak przypominają liczne napisy na ścianach, „Gościnność nie jest niczyim obowiązkiem”.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.