Na wschód, w stronę świeckiej części Athos

Z Ormos Panagia prowadzi kręta, częściowo pokryta asfaltem droga do Ierissos u nasady półwyspu Athos. Nie kursuje tędy żaden autobus i jeśli nie dysponuje się własnym pojazdem, trzeba cofnąć się aż do GERAKINI i stamtąd pojechać do stolicy Półwyspu Chalcydyckiego, POLIGIROS, mało ciekawego miasteczka z jeszcze mniej ciekawym muzeum archeologicznym. Stąd lub z AGIOS PRODROMOS, 20 km na północ, można złapać autobus na Athos. Jedzie on przez miejscowość ARNEA z ładną starą dzielnicą i znanymi tkaninami, zbytnio robiony­mi jednak „pod turystów”. Można zajrzeć tu po drodze, ale na noc trzeba pojechać gdzie indziej, bowiem tutejszy hotel został już zlikwidowany.

Jeśli komuś wyda się to nazbyt skomplikowane, może spróbować dostać się z Ormos do Ierissos autostopem; trzydzieści kilka kilometrów drogi eto GOMATI pokryto już niemal w całości asfaltem, pozostałe 10 km na południowy wschód czeka to samo w najbliższej przyszłości. Zatrzymać się można jedynie w dawnej wiosce rybackiej PIRGADIKIA, obecnie opanowanej przez niemieckich letników.

IERISSOS, z niezłą, długą plażą i szeroką zatoką jest chyba najlepszą miejscowością wypoczynkową w „świeckiej” części Athos, aczkolwiek samo mias­teczko, oddalone sporo od morza, składa się ze sterylnych betonowych domów zbudowanych po straszliwym trzęsieniu ziemi w 1932 r. Jedyną pozostałością ery przedturystycznej jest położona nieco na południu stocznia, w której buduje się kaiki. Oprócz licznych pokoi do wynajęcia są tu też dwa niedrogie hotele: prosty Akanthos i nieco bardziej luksusowy Marcos, oraz dwa prymitywne kempingi (jeden przy północnym krańcu miasteczka, drugi przy drodze do Nea Roda). Plaża jest zdumiewająco nie zniszczona — czyn­nych jest tu ledwo kilka tawern i barów (najbardziej staroświeckie są Tu Kolatsi i ten na północnym kempingu). Wspomnieć trzeba też o poczcie, dwóch bankach i letnim kinie obok kempingu, Ierissos jest też głównym portem, z którego można dostać się do północno-wschodniej części półwyspu Athos; latem statki odpływają codz. o 8.30; zimą 3-4 razy w tygodniu w zależności od pogody (częste sztormy).

Za Ierissos droga dociera do miejscowości NEA RODA, która pod względem architektonicznym bardzo przypomina sąsiada. Jest tu niewielka plaża, warto też pamiętać, że można tu wsiąść na poranny statek z Ierissos. Kawałek dalej droga skręca w głąb lądu, w stronę bagnistej depresji — jedynej pozostałości po Kanale Kserksesa, wykopanym na rozkaz perskiego króla w 48 r. p.n.e. po to, by jego flota nie musiała stawiać czoła sztormom na czubku Athos, które uniemożliwiły inwazję jedenaście lat wcześniej. Na południowo-zachodni brzeg wyjeżdża się w Tripiti, nie tyle nawet osadzie, co przystani promowej, z której można popłynąć na wysepkę AMOULIANI (latem, zwłaszcza w weekendy, regularne rejsy). Na dalszej, południowo-zachodniej stronie wyspy leży piękna plaża Alikes z kempingiem o tej samej nazwie i niewielką tawerną.

Wieś na wyspie, przez kilkadziesiąt lat z trudem wiążąca koniec z końcem jako rybacka osada uchodźców znad morza Marmara, przyzwyczaja się stopniowo do raczej niespodziewanego najazdu zamożnych Greków i turystów z zagranicy — obecnie można tu nawet wypożyczyć sprzęt do nurkowania.

Piętnaście km dalej, w OURANOPOLIS, ostatniej miejscowości przed granicą republiki mnichów, jest w odróżnieniu od Ierissos jakby ciasno. Centrum jest cokolwiek tandetne, nazbyt jakby poddające się tłumom niemieckich wczasowiczów i Greków spędzających tu chętnie weekendy. Piaszczyste plaże, choć ciągną się z przerwami przez kilka kilometrów na północ, bywają zatłoczone. Mniej plażowi­czów spotyka się nad kamienistymi zatoczkami, położonymi w przeciwnym kierunku (w stronę granicy republiki). Jeśli ktoś zmuszony jest spędzić tu cały dzień w oczekiwaniu na wjazd do republiki Athos, najlepiej zrobi wybierając się, np. wypożyczoną łodzią motorową, na pobliski miniarchipelag Drenia z niemal tropikal­nymi plażami i tawernami na każdej większej wysepce.

Jedyną atrakcją w Ouranopolis jest bizantyjska wieża Fosfori koło przystanku autobusowego. Przez niemal trzydzieści lat mieszkał w niej Sydney Loch, autor książki A thos: the Holy Mountain (Athos: Święta Góra), wydanej pośmiertnie w 1957 r., ale nadal będącej znakomitym przewodnikiem po klasztorach. Sydney Loch i jego żona Joyce, która zmarła w wieży w 1982 r., byli szkocko-australijską parą misjonarzy, którzy poświęcili znaczną część swego życia pomagając uchodźcom osiedlonym na Półwyspie Chalcydyckim. Niestety coraz szybciej znikają tutejsze, stworzone przez nich, tkalnie dywanów.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.