Patras

PATRAS to największe miasto na Peloponezie i drugi po Pireusie port w Grecji; można stąd popłynąć do Włoch, Turcji i na niektóre Wyspy Jońskie (rejsy do byłej Jugosławii wstrzymano z powodu wojny). Miasto jest również ważnym węzłem komunikacji lądowej, drogi prowadzą stąd do wszystkich rejonów Peloponezu oraz, z przeprawą promową w Rionie, do Delf i zachodniej Grecji.

Na spędzenie w mieście więcej niż kilka godzin skazani są jedynie podróżni przybywający wieczorem z Włoch. Liczące sobie niemal pół miliona mieszkańców Patras nie jest na pewno wymarzonym miejscem wakacyjnego odpoczynku: brak tu plaż i zabytków, zaś samochody hałasują niemal przez całą noc. Niewiele się też nadal robi, by miasto jakoś uatrakcyjnić. Wyjątkiem jest borykający się z kłopotami finansowymi letni festiwal (VII-pocz. IX), w ramach którego odbywają się przed­stawienia klasycznych dramatów greckich, sporadyczne koncerty rockowe w rzyms­kim Odeonie oraz wystawy fotograficzne wnoszące nieco życia do magazynów w rejonie portu. Na tym tle bardzo korzystnie wypada natomiast Karnawał (II/III) — jeden z najwspanialszych i największych w całym kraju z huczną paradą w centrum miasta.

W innych porach roku czas najlepiej spędzić można na zamku, na pobliskim, zapchanym kawiarnianymi stolikami Platia Psila Alonia, bądź w winiarni Achaja Claussa (poza miastem). Zamek, otoczony parkiem i oddalony od morza o 10 minut spaceru, reprezentuje w przeważającej części architekturę wenecką; nie rzuca na kolana, ale pozwala uciec od wielkomiejskiego zgiełku. Tutejsze Muzeum Archeo­logiczne jest wyjątkowo nieciekawe.

Lepiej nie kąpać się w morzu w rejonie Patras — na odcinku kilku kilometrów na zachód woda jest bardzo zanieczyszczona. Sami mieszkańcy jeżdżą na plaże w okolice Rionou (7 km na północny wschód; autobus # 6 z Kandakari) lub do Kalogrii.

Fabryka Achaja Claussa

Do fabryki Achaja Claussa, 9 km na południowy wschód od miasta, kursuje autobus # 7 z Kandakari (zob. mapkę). Turyści zapoznają się tu (w sezonie codz. 9.00-13.00 i 16.00-19.00; bezpł.) z technologią produkcji wina i ouzo. Największą atrakcją są niezwykle cenne beczki ze stuletnim ciemnym deserowym winem Mavrodafni, nazwanym tak na cześć kobiety, o której rękę starał się Clauss. W przyfabrycznym barze — którego niemiecki charakter najdobitniej świadczy o narodowości założy­ciela — każdy turysta otrzymuje do skosztowania lampkę sławetnego wina (oraz pamiątkową pocztówkę — docierają do adresatów, sprawdziliśmy). Na ścianach wiszą listy od wielu znakomitości zachwycających się Manodafni (pierwsza nagroda za arogancję należy się brytyjskiemu sędziemu, który przysłał swe zdjęcie z auto­grafem).

Sprzedażą wina w butelkach zajmuje się fabryczny sklep.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.