Parga

PARGA, gdyby nie była tak popularna, byłaby wręcz cudowna. Temu pięknemu kurortowi w zachodniej Grecji nie brak ani malowniczych domków schodzących półkolistymi tarasami nad morze, ani normańsko-weneckiego zamku powyżej, ani wreszcie wspaniałej plaży z widocznymi nie opodal skalistymi wysepkami. Niestety przez ostatnie kilka lat wszystko to zniszczyły paskudne betonowe bloki i tłumy wczasowiczów. W tej chwili, przynajmniej w sezonie, trudno polecić coś więcej niż krótki postój (o ile uda się znaleźć jakiś nocleg) w oczekiwaniu na prom na Paksi (Paxi). W lipcu i sierpniu nawet promy wymagają rezerwacji z jednodniowym wyprzedzeniem.

Miasto

Los Pargi smuci tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę jej osobliwą, wręcz niezwykłą historię. Od XIV do XVIII w. miasto było jedyną kolonią wenecką w Epirze, uzupełniającą posiadłości Pogodnej Republiki na Wyspach Jońskich. Lew Świętego Marka — symbol Wenecji — zachował się do dzisiaj w Kastro (czynny cały dzień) na szczycie wzgórza. Później miasto na krótko zdobyli żołnierze Napoleona. To oni właśnie pozostawili po sobie dodatkowe fortyfikacje na największej z przybrzeżnych wysepek, 200 metrów od plaży przy przystani.

W początkach XIX w. Parga cieszyła się pewną autonomią; samowystarczalność zapewniał jej eksport oliwek, na których do dzisiaj opiera się tutejsze rolnictwo. Potem miasto dostało się w ręce Brytyjczyków, którzy sprzedali je Alemu Paszy. Mieszkańcy w popłochu uciekli wówczas na Wyspy Jońskie, a ich miejsce zajęli muzułmanie, którzy mieszkali w Pardze aż do wymiany ludności w 1924 r., kiedy z kolei osiedlili się tu ortodoksyjni Grecy z okolic Konstantynopola.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.