Archive for Lipiec, 2012

Zewnętrzny Mani: z Areopoli do Kalamaty

Czterdziestokilometrowa droga z Areopoli do Kalamaty, dosłownie przyklejona do gór Taigetos nad Zatoką Messeńską, należy do najpiękniejszych, najbardziej malowniczych „dróg w całej Grecji. Kilka pierwszych mijanych osad to typowe manijskie wsie z wieżami na wzgórzach. Dalej na północ, gdzie droga zjeżdża niemal nad samo morze, leżą trzy czy cztery niewielkie miejscowości wypoczynkowe, coraz bardziej popularne, ale na razie jeszcze nie zadeptane przez tłumy. Miłośników turystyki pieszej powinien zainteresować nieźle zachowany kalderimi (wykładany kamieniami szlak), biegnący równolegle (lub na skróty) względem asfaltowej szosy; warto też zaliczyć fantastyczny wąwóz nieco na północ od Kardamili.

Itilo, Karavostassi, zamek Kelefa i Nomitsis

ITILO (lub Vitilo), 11 km od Areopoli, to miejsce, w którym często trzeba przesiadać się jadąc autobusem z Githionu lub Areopoli w stronę Kalamaty. Z daleka miejscowość wygląda nader efektownie, z bliska jednak sprawia dość przygnębiające wrażenie — mieszkańców ubywa, zaś wieże coraz bardziej obracają się w ruinę. Lepiej zatrzymać się w pobliskim porcie KARAVOSTASSI, o ile tylko kogoś stać na nocleg w Hotel Itilo; tańsze są pokoje do wynajęcia. Te ostatnie można też znaleźć na obrzeżach Itilo.

W czasach swej świetności Itilo było stolicą Mani, między XVI a XVIII w. słynęło z piractwa i handlu niewolnikami. W tym ostatnim biznesie Manijczycy działali bez skrupułów: sprzedawali Turków Wenecjanom, Wenecjan Turkom, a kiedy na półwyspie toczyła się jakaś wojna, towarem stawały się kobiety przeciwnego klanu. Aby zapobiec aktom piractwa i kontrolować ważną drogę na północ, Turcy wznieśli zamek Kelefa. Z Itilo idzie się do niego ok. 1 km przez wąwóz. Zamkowe mury i bastion, w którym stacjonował pięciusetosobowy garnizon, zachowały się w bardzo dobrym stanie.

Z Itilo warto też wybrać się do klasztoru Dekoulou, poniżej w stronę morza. Klasztor znajduje się w pięknej okolicy, w kościele podziwiać można znakomite średniowieczne freski.

Langada, Nomitsis i Thalames

Dalej na północ można przejść na piechotę odcinek kalderimi — idzie się główną drogą, dopóki poniżej nie pokaże się wyraźna ścieżka. Od czasu do czasu przecina ona szosę i dociera aż do wsi RIGLIA, a zapewne nawet dalej (nie sprawdzaliśmy), do Kardamili. Najciekawsze wsie po drodze to LANGADA (ze względu na położenie i liczne wieże) oraz NOMITSIS z trzema, posiadającymi freski, bizantyńskimi kościołami, położonymi przy głównej ulicy. Kilka następnych świątyń stoi nieopodal drogi, nieco bardziej na północ; w kościele Przemienienia Pańskiego (Metamorphossi) uwagę zwracają przepięknie rzeźbione kapitele, którym nadano postać zwierząt.

Kawałek dalej za Nomitsis leży osada THALAMES, gdzie z inicjatywy miejs­cowego entuzjasty powstało Muzeum Folkloru i Historii Mani (V-IX codz. 8.00-20.00). Nazwa „muzeum” wydaje się cokolwiek przesadzona, jako że wewnątrz zgromadzono rozmaite rupiecie, ale tak czy owak warto się tu zatrzymać choćby po to, by skosztować rewelacyjnego miodu.

Agios Nikolaos i Stoupa

Plaże Zewnętrznego Mani rozpoczynają się w AGIOS NIKOLAOS, której cicha, niewielka przystań otoczona starymi kamiennymi domami wydaje się jakby stworzona do wyższych celów. Miejsce jest bardzo atrakcyjne; czynne są tu cztery tawerny, a także sporo pokoi do wynajęcia i apartamentów. Znakomite noclegi i wyżywienie oferuje restauracja O Lofos.

STOUPA, następny ośrodek wypoczynkowy nad morzem, nieco bardziej na północ, jest znacznie lepiej rozwinięta, i nic dziwnego — dwie wspaniałe, spadziste, rozdzielone cyplem plaże Stoupa i Kalogria to bodaj najlepsze piaski w tej części wybrzeża. Dzięki podwodnym źródłom woda w zatoce jest nieprawdopodobnie czysta (a także — wypada dodać — nieco chłodnawa), w powietrzu zaś unosi się zapach rosnących tu bananów.

Stupę warto na pewno odwiedzić po sezonie. W lipcu i sierpniu tłumy cokolwiek zniechęcają. Nocleg znaleźć można w licznych pokojach i mieszkaniach do wynajęcia, kilku hotelach, z których najtańsze to Lefktron i Stoupa, oraz na kempingu Camping Kalogria, 5 min marszu od plaży Kalogria; na miejscu jest plac zabaw dla dzieci. Tawern jest tu mnóstwo, brak jednak banku; pieniądze i czeki podróżne można wymieniać w tutejszych supermarketach.

Kardamili

KARDAMILI, 10 km na północ, przypomina bardzo Stoupę: wzdłuż morza ciągnie się długa kamienista plaża, za nią rosną oliwki, a jeszcze dalej, na wzgórzu leży średniowieczna dzielnica z wieżami mieszkalnymi. To także jest spory (przynajmniej jak na Peloponez) ośrodek wypoczynkowy, oferujący noclegi w mieszkaniach i pensjonatach, w sezonie rezerwowanych hurtem przez agencje turystyczne. Długa kamienista plaża na północ od wsi jest fantastyczna.

Warto wybrać się tu na spacer do „Starego Kardamili” na wzgórzu, gdzie pośród opuszczonych wież stoi osiemnastowieczny kościół Agios Spiridon zwieńczony długą, smukłą wieżą. Z tyłu znajduje się stary akropol oraz dwa starożytne grobowce. W czasie Powstania Greckiego manijscy dowódcy Kolokotronis i Mavromihalis grali tu w szachy, w których pionkami byli podlegli im żołnierze.

Z Kardamili w głąb lądu: wąwóz Viros

Na północ od Kardamili droga opuszcza wybrzeże, na którym wyrastają klify otaczające przylądek, po czym schodzi z powrotem nad morze w rejonie Kalamaty. Zanim jednak wyruszy się w drogę, warto poświęcić dzień czy dwa na piesze wędrówki po okolicach Kardamili. Przede wszystkim na uwagę zasługuje ogromny wąwóz Viros nurkujący spod szczytów Taigetos ku morzu na północ od wsi; w różnych kierunkach biegnie tędy kilka szlaków turystycznych.

Ścieżka z akropolu prowadzi do kościoła i wsi AGIA SOFIA, gdzie rozgałęzia się na kilka tras przecinających płaskowyż i docierających do EKSOHORI bądź schodzących w dół, do wąwozu, gdzie wybudowano dwa klasztory. Idąc dalej kanionem w głąb lądu, po godzinie dochodzi się do następnych wykładanych kamieniami ścieżek prowadzących albo do wsi TSERIA na północnym brzegu

wąwozu (jest tu tawerna, ale brak noclegów), albo w stronę osady EKSOHORI na brzegu południowym. Wszystkie te miejsca można bez trudu zaliczyć w ciągu jednego dnia; wypady dalej w górę strumienia wymagają solidnego sprzętu i dokładnej mapy.

Lagia, Kotronas i wschodnie wybrzeże

Na wschodnie wybrzeże Głębokiego Mani najłatwiej dojechać z Areopoli”, skąd przez Kotronas, największą wieś w tym rejonie, kursuje codziennie autobus do Lagii. Dysponując własnym środkiem transportu lub też nie bojąc się długich marszów, można zrobić pętlę wokół półwyspu, docierając do Lagii od strony Geroliminu lub Porto Kagio.

Krajobraz przez większą część trasy jest niemiłosiernie ubogi, urozmaicony jedynie krzakami i ciernistymi gruszami. Wschodnia strona Głębokiego Mani to „Słoneczne Wybrzeże”, znacznie bardziej jałowe niż „cieniste wybrzeże” na za­chodzie. Plaży jest tu niewiele, a niemal wszystkie z porozrzucanych tu i ówdzie wsi wyrosły na nagich klifach.

Lagia

Od rozgałęzienia w Alice (3 km na południe od Jerolimina) do wsi LAGIA idzie się ok. półtorej godziny. Z Porto Kagio idzie się — niekiedy wąską ścieżką — aż trzy godziny, ale trasa jest znacznie bardziej malownicza i ciekawsza; po drodze mija się na wzgórzu naprawdę bezludną wioskę KOROGONIANIKA. Sama Lagia jest doskonałym przykładem tego, jak wyglądał Mani w czasach feudalnych. Żyły tu cztery rody Niklian, każdy w odrębnym osiedlu z własnym kościołem. Jedną z najwyższych wież, jak głosi miejscowa legenda, wzniosło w ciągu zaledwie jednej nocy czterystu mężczyzn, którzy chcieli w ten sposób zapewnić o świcie przewagę swemu klanowi. W XVIII w. we wsi urzędował lekarz, opatrujący rannych w wojnach toczonych na całym półwyspie.

Dzisiaj czynna jest tu tylko jedna tawerna ze skromnym menu oraz kilka nazbyt drogich pokoi do wynajęcia.

Agios Kiprianos i Kokkala

Pierwszą wsią na wschodnim wybrzeżu za Lagią jest AGIOS KIPRIANOS, w której nie wiadomo dlaczego nie ma ani jednej wieży. Można tu przenocować na kwaterach prywatnych, aczkolwiek po sezonie właściciele bywają nieuchwytni.

Większa jest KOKKALA, 5 km dalej, otoczona rzadko tu spotykaną zielenią. Oprócz przystani jest też kilka kawiarni/restauracji, pensjonat (Kokkala, znany też jako Zaccharias) oraz trochę pokoi do wynajęcia. Można się kąpać w bardzo ładnej zatoczce, wylegiwać na plaży (nieco na północ) bądź wybrać na spacer po okolicy.

W odległości 3 km na północny zachód, w górach, leży miejsce zwane Kionia (kolumny), gdzie zachowały się fundamenty dwóch rzymskich świątyń; stamtąd można podobno przejść do Miny ścieżką przez góry.

Kotronas i Flomohori

W KOTRONAS — do której łatwo się dostać z Areopoli — każdego lata pojawia się sporo turystów (głównie Niemców). Spośród trzech pensjonatów najsympatyczniej­szy jest Kalikardia. Miejscowość jest nadal typową wioską rybacką, której kamienista plaża (odcinki piaszczyste leżą nieco dalej) i połączona groblą z lądem stałym wysepka znakomicie nadają się do spędzenia ostatnich chwil pobytu w tej części Mani.

Ziemia jest tu w miarę urodzajna, dzięki czemu we wsi FLOMOHORI, pół godz. marszu w stronę wzgórz w głębi lądu, nadal mieszka całkiem sporo ludzi; znajduje się tu także ostatni imponujący zespół wież mieszkalnych.

Gerolimin i na południe w stronę przylądka Tenaro

GEROLIMIN (JEROLIMENAS, GEROLIMENA) sprawia wrażenie, jakby koń­czył się tu świat. Wieś znakomicie nadaje się na bazę wypadową w rejon najbardziej na południe wysuniętej części Mani. Wbrew pozorom Gerolimin powstał dopiero w latach siedemdziesiątych XIX w., kiedy zamożny emigrant (nie-Niklianin), który dorobił się bogactwa na Skiros, wybudował tu molo i magazyny. Czynnych jest tu kilka sklepów, poczta, parę kawiarni i dwa hotele prowadzone przez kuzynów. Bardziej komfortowy jest Akrogali; w Akrotenaritis jest nieco taniej, ale pokoje są bardzo skromnie wyposażone. Najlepsze posiłki serwuje psistaria między hotelami.

Na przystani można od czasu do czasu załapać się na przejażdżkę łodzią wokół przylądka Matapan. Na kąpiel najlepiej nadaje się plaża ( 2 km na południe) nad zatoczką zwaną Giali; w pobliżu wznoszą się ruiny wieży mieszkalnej i wiatraka.

Boularii

BOULARII, 2 km na północ od Gerolimina, jest jedną z najciekawszych i najłatwiej dostępnych wsi Wewnętrznego Mani. Wyraźnie dzieli się na część „górną” i „dolną”, z których w każdej zachowały się w niezłym stanie wieże mieszkalne oraz około — w różnym stopniu zrujnowanych — dwudziestu kościołów. Najbardziej im­ponująco prezentują się Agios Pantelimon (z X w., bez dachu, otwarty, wewnątrz kilka fresków) i Agios Stratigos (XI w., zamykany — klucze u księdza we wsi Elia) ze wspaniałym cyklem fresków powstałych między XII a XVIII w. Przyzwoite freski posiada zresztą prawie każdy kościół we wsi.

Alika i Vathia

Na południe od Gerolimina droga (którą kursuje autobus) biegnie do wsi ALIKA, gdzie rozgałęzia się; odnoga na wschód prowadzi przez góry do wsi kagia (zob. dalej) i do wsi Vathia, skąd przez przesmyk Marmari zdąża dalej do Paliros. Między Aliką a Vathią jest kilka niezłych zatoczek, znakomicie nadających się na kąpiel. Jedna z najlepszych to KIPARISSOS, dokąd idzie się korytem rzeki (latem wyschniętej), w połowie drogi do Vathii. Na cyplu powyżej wznoszą się rzymskie ruiny, w tym (pośród ogrodzonych pól) odkopane fragmenty bazyliki z VI w.

VATHIA, zespół wież mieszkalnych wzniesionych na potężnej skale, jest jedną z najbardziej malowniczych wsi Głębokiego Wewnętrznego Mani. Wieś pojawia się we wspomnieniach z podróży pułkownika Leake’a (jedno z najlepszych źródeł na temat dziewiętnastowiecznej Grecji), którego ostrzegano, by omijał Wathię z daleka, ponieważ od czterdziestu lat toczy się w niej wojna klanów. Dzisiaj wieś niemal całkowicie wymarła, żyje tu około dziesięciu osób i to pomimo wysiłków EOT, która otwarła w kilku wieżach restauracje kawiarnie i hotele. Poza tym jest tu tylko kawiarnia z napojami alkoholowymi.

Do Porto Kagio

Za Vathią droga na południe wznosi się okrążając górę w przeciwnym, zdawałoby się, kierunku. Jednakże dalej powoli schodzi w dół ku plaży i osadzie PORTO KAGIO (7 km od Vathii). Są tu co prawda dwie tawerny, ale nigdzie nie można przenocować — zadbali o to mieszkańcy, którzy cenią sobie samotność. Powyżej wsi droga wije się na zachód wokół cypla z ruinami tureckiego zamku, zbudowanego w tym samym czasie co Kelefa, by na koniec osiągnąć piaszczyste plaże nad podwójną zatoką w MARMARI.

Do Bram Piekła

Kierując się w stronę ostatniego, nagiego półwyspu na Mani, droga po paru kilometrach dociera do kościółka na wzgórzu i parkingu. Stąd można przejść kilkaset metrów do niemal całkowicie bezludnej osady PALIROS. Na przylądek Tenaro (Matapan) idzie się szlakiem po prawej, w stronę MIANES — kolejnej wioski z jednocyfrową liczbą mieszkańców. Dalej droga schodzi w kierunku morza, kończąc się przy pagórku z przysadzistą kaplicą Asomati, zbudowaną w znacznej części z fragmentów starożytnej Świątyni Posejdona.

Stojąc twarzą do kaplicy po lewej (na wschodzie), widzi się niewielką kamienistą zatokę ASOMATI, gdzie często spotkać można łódź rybaków. Niewielka jaskinia na brzegu to podobno mityczne wejście do podziemnego świata. Po prawej (zachodniej) stronie wzgórza Asomati główny szlak, oznaczony czerwonymi krop­kami, biegnie wzdłuż brzegu następnej zatoczki i przez wysokie na metr fundamenty rzymskiego miasta, które wyrosło wokół świątyni Posejdona; zachowała się nawet jedna niezła mozaika. Dalej stary szlak, używany nim buldożery przetarły regularną drogę, pojawia się ponownie jako ogrodzona ścieżka, z której w trzech kierunkach widać morze; po 25 minutach dochodzi się do latarni morskiej na przylądku Tenaro (Matapan). Dawniej można było odwiedzać latarników, niestety w 1986 r. zastąpiły ich automaty.

Na południe do Gerolimina

Wąska równina między Pirgos Dirou a Geroliminem — 17 km wzdłuż głównej drogi — jest jednym z bardziej urodzajnych terenów Wewnętrznego Mani; aż do XX w. istniała tu nieprawdopodobna wręcz liczba wsi. Zachowało się też mnóstwo kościołów, często w stylu bizantyjskim, wzniesionych w XI-XIV w. Znaleźć je jest bardzo trudno; przydaje się książka Deep Into Mani Petera Greenhalgha. Charak­terystyczną cechą tych świątyń jest beczkowaty dach. Prawie wszystkie kościoły są otwarte.

Do ulubionych kościołów Greenlagha od strony morza należą: kościół we wsi HAROUDA (3 km na południe od Pirgos), Trissakia koło zbiornika wodnego w pobliżu TSOPOKAS (5 km na południe od Pirgos) i Agia Varvra w ERIMOS (8 km na południe od Pirgos). Warto też wybrać się na spacer starą drogą biegnącą równolegle i nieco na wschód od głównej szosy. Droga rozpoczyna się koło wsi DRIALOS i łączy się z główną za wieżami mieszkalnymi w MINIE. W połowie leży VAMVAKA, gdzie zachował się jedenastowieczny kościół Agii Theodori ze wspaniałymi rzeźbami w marmurze i ozdobną cegłą.

Mezapos i zamek Maina

Łatwiej idzie się z głównej drogi do wsi MEZAPOS, która ze względu na głęboką przystań byłą — dopóki w tym stuleciu nie wybudowano drogi —jednym z najgęściej zamieszkanych miejsc na Mani. Jest tu trochę pokoi do wynajęcia, tak w starym, jak i w nowym budownictwie, można też w okolicy urządzać sobie piękne spacery, z których najwspanialszym jest wyprawa do zamku na skale TIGANI (Patelnia), 4 km wokół klifów, za bizantyjskim kościołem Episkopi (gdzie Zachowa! się w niezłym stanie cykl fresków). Forteca, powszechnie nazywana zamkiem Maina (Magne), wzniesiona została, podobnie jak twierdze w Mistrze i Monemvassi, przez frankońskiego barona Guillaume’a de Villehardouina. Wszystkie trzy w 1261 r. przeszły we władanie Bizantyjczyków.

Tigani jest jałowa i spieczona jak mało co w Grecji; przypomina nieco Monemvassię, tyle że pozbawioną całkowicie wody. Forteca tak świetnie wkomponowana jest w otoczenie, że aż wierzyć się nie chce, iż jest tworem sztucznym, zbudowanym przez ludzi. Do zamku idzie się przez skały, które wyrównano, by zbierać osadzającą się na nich sól. Wewnątrz zamku znajdują się ruiny bizantyjskiego kościoła i liczne zbiorniki na wodę.

W kawiarniach w Mezapos można czasem umówić się na wyprawę łodzią do Tigani, a nawet wokół przylądka do Gerolimina. W pobliskiej wsi STAVRI można natomiast przenocować w wieży mieszkalnej Pirgos Tsitsiri; ceny są tu niższe niż w innych tego typu hotelach w Areopoli i Vathii.

Kitta i Nomia

Dalej przy głównej drodze leży KITTA, niegdyś największa i najpotężniejsza wieś w tym rejonie, w której zachowały się ruiny przeszło dwudziestu wież mieszkalnych. To tutaj w 1870r. stoczono ostatnią wojnę feudalną, przerwaną dopiero wkrocze­niem pełnego batalionu (400 żołnierzy) regularnej armii. Na zachodzie, w tradycyjnie rywalizującej z Kittą wsi NOMIA, widać następne wieże mieszkalne.

Areopoli, Pirgos Dirou i okolice

Surowe z wyglądu AREOPOLI nadaje ton całej okolicy. Do XIX wieku miejscowość ustępowała znaczeniem Itilo, 6 km na północ; kiedy zbudowano nową drogę (i wytyczono nowe granice prowincji, wskutek czego Itilo znalazło się w Mesenii), Areopoli stało się centrum regionu. Zaszczytną nazwę – Miasto Aresa, boga wojny — miejscowość otrzymała za zasługi w czasie Powstania Greckiego; to tutaj Mavromihalis (którego pomnik stoi na głównym placu) ogłosił wybuch powstania.

Inne ciekawe miejsca w mieście odznaczają się typowym dla Mani pozornym pomieszaniem epok i stylów. Np. nad drzwiami do katedry Taksiarhis znajdują się prymitywne reliefy, które wydają się pochodzić mniej więcej z XII w:, dopóki nie dostrzeże się faktycznej daty powstania — 1798 r. Podobnie tutejsze wieże mieszkal­ne, choć wyglądają na średniowieczne, w istocie wzniesione zostały — w większości —   na początku XIX w.

Autobusy odjeżdżają z głównego placu; jadąc na północ w kierunku Kalamaty, niekiedy trzeba przesiadać się w Itilo.

Limeni

Areopoli oddalone jest o ok. kilometr od morza — dystans w sam raz na miły spacer. Najlepsza plaża znajduje się w LIMENI, maleńkim porcie 3 km na północ, gdzie nad porozrzucanymi domkami góruje odrestaurowana wieża mieszkalna Petrobeja

Mavromihalisa. Na nabrzeżu czynna jest tawerna ze świetnymi daniami z ryb i owoców morza. Kawałek dalej nad zatoką otwarto kolejną restaurację z pokojami do wynajęcia.

Jaskinie Pirgos Dirou

W odległości 8 km na południe od Areopoli leży wieś PIRGOS DIROU, skąd boczna droga prowadzi do podziemnych jaskiń, będących główną atrakcji turystyczną na Mani. W samej wsi stoi samotna dwudziestometrowa wieża mieszkalna, ale poza tym wszystko obraca się tu wokół jaskiń. Nie brakuje tawern i kawiarni, jest też sporo pokoi do wynajęcia. Najbliższe względem jaskiń — i morza — są pokoje nad restauracją Panorama.

Jaskinie Pirgos Dirou (VI-IX 8.00-18.00; X-V 8.00-15.00; 1400 dr) leżą obok morza i niewielkiej plaży, 4 km od głównej wsi. W sezonie ustawiają się tu zawsze długie kolejki, najlepiej więc zjawić się po południu w tygodniu, kiedy ludzi jest najmniej. Zwiedzanie składa się z dwóch części: najpierw płynie się pół godziny łódką po jaskiniach Glifada, dobrze oświetlonych i pełnych stalaktytów odbijających się w wodzie, której głębokość waha się od dwóch do dwudziestu metrów. Potem zwiedza się na piechotę jaskinie Alepotripa — potężne podziemne komnaty (jedna z nich ma wymiary 100 x 60 m), w których odkryto ślady prehistorycznych mieszkańców.

Bilet należy wykupić natychmiast po przybyciu na miejsce; w sezonie podczas weekendów w kolejce czeka się niekiedy nawet i cztery godziny, dlatego lepiej jest zjawić się jak najwcześniej z ekwipunkiem odpowiednim na przyległą plażę. Nie dysponując za bardzo czasem można w Areopoli wynająć taksówkę, która za opłatą poczeka w pobliżu jaskiń; cena takiego rozwiązania, zwłaszcza jeśli podzielić ją na cztery osoby, nie jest wygórowana. Kawiarnia koło jaskiń i plaży jest mało ciekawa, lepiej już urządzić sobie piknik.

Wgłąb Mani: z Githionu do Areopoli

Droga z Githionu do Areopoli rozpoczyna się pośród łagodnych krajobrazów i prowadzi przez oliwne i pomarańczowe gaje wzdłuż morza, nieco w głębi lądu, w pewnej odległości od plaż Githionu i Mavrovouni. Jakieś 12 km za Githionem szosa wkracza do wąwozu poniżej tureckiego zamku Passava. Zamek — wraz z drugim podobnym w Kelafie na zachodzie — miał za zadanie strzec Mani, czy też raczej przed mieszkańcami Mani. Do zamku niełatwo jest dojść (brak wyraźnej wytyczonej ścieżki), ale nagrodą za trudy jest wspaniały widok na dwie zatoki i wąwóz w kierunku Areopoli.

Pierwsza forteca w Passavie powstała jeszcze w czasach mykeńskich; wersja zachowana do dzisiaj to osiemnastowieczna turecka przeróbka frankońskiego fortu współczesnego Mistrze, zniszczonego przez Wenecjan podczas ucieczki s Peloponezu w 1684r. Turcywycofali się stąd w 1780 r., kiedy klan Grigorakisów wyrżnął cały garnizon w odwecie za aresztowanie i egzekucję przez Turków przywódcy klanu.

Kawałek dalej za Passavą skręca w lewo odnoga, oznaczona ,J3elle Helene”. Prowadzi ona na piaszczystą plażę nad zatoką Vathi. Na południowym krańcu stoi Hotel Belle Helene; obok w sezonie czynny jest kemping. Za plażą stan drogi gwałtownie się pogarsza, można jednak przejechać przez las aż do wsi AGERANOS, gdzie znajduje się kilka wież mieszkalnych i kemping, a stamtąd — o ile uda się nie pogubić w plątaninie prowizorycznych dróg —  dalej, do SKOUTARI, obok której ciągnie się jeszcze jedna świetna plaża z rzymskimi ruinami. Lepsza droga do Skoutari odchodzi od głównej szosy Githion-Areopoli w miejscowości KARIOUPOLI, ozdobionej imponującą wieżą mieszkalną/fortem.

Od Passavy w stronę Areopoli ziemia jest urodzajna aż do góry Kouskouni, gdzie wkracza się na teren właściwego Wewnętrznego Mani. Droga przecina kolejną przełęcz z zamkiem Kelefa, nieco bardziej na północy; na południu widać kilka szczytów należących do pasma gór Tajgetos. Ze wzgórz droga zjeżdża prosto do Areopoli.

Półwysep Mani

Półwysep Mani, najdalej na południe wysunięty półwysep w Grecji, ciągnie się od Githionu na wschodzie i Kardamili na zachodzie do przylądka Tenaron (Matapan), gdzie mitologia umiejscawiała wejście do Hadesu. Trzon półwyspu tworzą szare, masywne góry Taigetos i ich południowe przedłużenie, Sangias. Krajobraz jest tu dziki i surowy, bardzo przypominający północne rejony Szkocji. Żaden inny rejon Grecji nie wydaje się równie bliski średniowieczu — które trwało tu bez większych zmian aż do końca ubiegłego stulecia.

Nieco historii

Kluczem do historii Manijczyków są góry — groźna naturalna bariera, za którą przez dwa tysiące lat chronili się przed kolejnymi okupantami uciekinierzy z Lakonii. Dorowie nigdy nie dotarli tak daleko na południe, Rzymianie sprawowali kontrolę nieledwie symboliczną, zaś chrześcijaństwo zawitało tu dopiero w IX w. (prawie pięćset lat po powstaniu Cesarstwa Bizantyjskiego). W czasach, gdy Peloponezem władali Wenecjanie i Turcy, raz po raz wybuchały tu powstania, których ukoronowaniem była rebelia 17 marca 1821 r., na tydzień przed tym, jak biskup Germanos wywiesił grecki sztandar w Kalavricie, dając tym sygnał do rozpoczęcia Powstania Greckiego.

Społeczność manijska o silnie rozwiniętej świadomości narodowej rządziła się własnymi surowymi prawami i obyczajami, z których najważniejszym i najciekaw­szym była przedziwna tradycja zawiłych wojen rodowych. Rozwinęła się ona w złożonym feudalnym społeczeństwie, jakie powstało na półwyspie w XIV w. Kiedy zjawili się tu uchodźcy z Bizancjum, wyodrębniła się spośród nich warstwa arystokracji zwanej Niklianami. Wsie, położone gęsto jedna obok drugiej, stopniowo zamieniały się w prawdziwe rodowe twierdze poszczególnych klanów. Uboga, skalista ziemia nie mogła wykarmić tylu ludzi, do zapewnienia ogólnego dobrobytu nie wystarczyły też zyski z tradycyjnie uprawianego korsarstwa, nic więc dziwnego, że przez pięć następnych stuleci klany toczyły ze sobą bezustanne krwawe wojny o ziemię, władzę i prestiż.

Kiedy spory i waśnie nasiliły się, poczęto budować charakterystyczne forty, a właściwie wieże mieszkalne z marmurowym dachem, które wedle skomplikowane­go prawa obowiązującego na Mani mogli wznosić wyłącznie potomkowie Niklianów. W fortach— często w obrębie jednej wsi — mieszkali członkowie walczących ze sobą rodów. Zasady i cele wendety były precyzyjnie określone: należało doszczętnie zniszczyć wieżę wrogów i wyrżnąć w pień wszystkich mieszkańców płci męskiej. Ulubioną formą ataku było niszczenie cennego marmurowego dachu; aby maksymalnie utrudnić zadanie przeciwnikowi, wieże wznoszono zatem na wysokość czterech-pięciu pięter.

Wybuch konfliktu zbrojnego obwieszczało bicie kościelnych dzwonów; od tej chwili przeciwnicy chronili się w wieżach, strzelając do siebie czym popadło. Wojny trwały kilka, kilkanaście, a niekiedy nawet kilkadziesiąt lat; kobiety (które miały zagwarantowaną nietykalność) dostarczały walczącym mężczyznom żywność, amu­nicję i inne niezbędne zapasy. Przy dłuższych wojnach zawierano rozejmy na czas żniw, po czym zabawa trwała dalej. Zwykli mieszkańcy wiosek — chłopfnie należący do Niklian — na czas konfliktu musieli się ewakuować. Wojna kończyła się, kiedy wybito wszystkich członków jednego rodu lub kiedy cały klan poddał się przeciw­nikowi (tzw. psihiko). W tym drugim przypadku pokonani podchodzili kolejno i całowali w ręce tych rodziców ze zwycięskiej strony, którzy w wojnie utracili „strzelców” (tak Manijczycy określali dzieci płci męskiej). Następnie zwycięzcy dyktowali surowe warunki, po wypełnieniu których pokonani mogli pozostać w wiosce.

Wojny Manijczyków umiejętnie wykorzystali Turcy. Pierwsze skierowane prze­ciwko nim powstanie mieszkańców półwyspu wybuchło w 1571 r. — w rok po wcieleniu tych ziem do Imperium Osmańskiego; kolejne organizowano przy pomocy Wenecjan, Francuzów i Rosjan. Turcy zastosowali jednak mądrą politykę, przy­znając Mani pewną autonomię i wyznaczając przywódcę jednego z klanów na „beja” zarządzającego tym regionem. System sprawdzał się aż do XIX w., kiedy bejem został Petrobej Mavromihalis z Limeni, któremu udało się zjednoczyć zwaśnione wcześniej klany. Dowodzona przez niego armia Manijczyków walnie przyczyniła się do zwycięstwa Powstania Greckiego.

Kiedy skończyło się Powstanie i na mapach pojawiła się niepodległa Grecja, rebelia manijska — co wcale nie było aż takie dziwne — trwała dalej. Mavromihalis niemal natychmiast pokłócił się z pierwszym prezydentem Kapodistriasem i, wraz z innymi członkami klanu, wylądował w więzieniu w Nafplionie. W odwecie bracia Petrobeja zamordowali prezydenta. Monarchia, którą po tym wydarzeniu narzuciły Grecji europejskie mocarstwa, z początku radziła sobie lepiej. Jednakże w 1833 r. król Otton postanowił zaprowadzić porządek w anarchizującej części królestwa i wysłał na Mani oddział wojska, którego zadaniem było zburzenie sławnych manijskich wież. Pierwsza ekspedycja wpadła w zasadzkę, żołnierzy pozbawiono przyodziewku i za okupem odesłano z powrotem. Podobnie stało się z drugą grupą, liczącą sobie już 6000 żołnierzy. Wówczas do głosu doszli pragmatycy — jeden z niemieckich królewskich oficerów wizytujących Mani zaproponował utworzenie specjalnej milicji manijskiej. Pomysł przyjęto z entuzjazmem i tak narodziła się*— żywa do dzisiaj w greckiej armii — tradycja oddziałów manijskich. Tak czy owak, ostatnią wojnę na Mani klany stoczyły w 1870 r. w wiosce Kitta; aby ją zakończyć, niezbędna była interwencja regularnego wojska.

Niestety, w tym stuleciu wszystko podupadło, wsie coraz bardziej się wyludniają. W miejscowościach takich jak Vathia czy Kitta, które niegdyś miały po kilkuset mieszkańców, obecnie żyje ich ledwie garstka, głównie starców. Region słynie jako najbardziej konserwatywny w całej Grecji, zarówno obyczajowo, jak i politycznie. Manijczycy cieszyli się sporymi względami junty pułkowników; na półwyspie zbudowano wtedy drogi, sieć elektryczną i wodociągi. W plebiscycie w 1974 r. niemal wszyscy głosowali tu za monarchią; do dzisiaj jest to jedno z niewielu miejsc w Grecji, gdzie widać poparcie dla ultraprawicowej Partii Nacjonalistycznej.

Zwiedzanie Mani

Półwysep dzieli się na dwie części: Ekso (Zewnętrzną) i Mesa (Wewnętrzną lub Głęboką). Wybrzeża Wewnętrznego Mani są poszarpane, gdzieniegdzie urozmaicone niewiel­ką zatoczką; w głębi lądu niepodzielnie panują skały. Główną atrakcją, od pewnego czasu bardzo popularną wśród turystów, są fenomenalne jaskinie w Pirgos Dirou . Dalej na południe przyjezdnych spotyka się jednak niewielu. Warto tu zobaczyć takie nadmorskie wioski, jak Gerolimin na wybrzeżu zachodnim, czy Kotronas na wschodnim, ale przede wszystkim na uwagę zasługują wieże mieszkalne i kościoły.

Tych pierwszych zachowało się całkiem sporo, szczególnie w takich miejscowoś­ciach jak Kitta, Vathia czy Flomohori. Trudniej znaleźć kościoły, częstokroć stojące w znacznej odległości od wsi. Warto jednak poszukać, wiele pochodzi z X-XII w., kiedy to Manijczycy z entuzjazmem przyjmowali chrześcijaństwo. W niemal każdym z kościołów zachowały się prymitywne freski.

W Ekso Mani — na odcinku od Areopoli do Kalamaty — liczą się przede wszystkim plaże. Dwie piękne miejscowości wypoczynkowe w tym rejonie to Stoupa i Kardamili, obecnie gwałtownie się rozrastające, ale nadal nie zniszczone przez cywilizację. Wielką atrakcją jest też sama droga wspinająca się stromo pod górę w Taigetos, by następnie zjechać serpentynami nad morze.

Githion

GITHION, starożytny port Sparty, to brama wjazdowa na malowniczy półwysep Mani i jedna z bardziej atrakcyjnych miejscowości na południu Grecji. Obok spokojnej przystani, do której z rzadka zawijają promy z Pireusu, Kithiry i Krety, ciągną się zgrabne dziewiętnastowieczne domki kryte dachówką. Niedaleko leży plaża, można też bez problemu wynająć pokój. Główną atrakcją turystyczną jest tu wysepka Marathonissi, w starożytności Kranae, połączona z lądem długim wąskim molo. Na wyspie, po uprowadzeniu pięknej Heleny z pałacu Menelaosa w Sparcie, zatrzymał się trojański książę Parys. Tutaj też na pierwszą randkę przychodzą zakochani.

Miasto

Marathonissi/Kranae to główna atrakcja, której wczesnym wieczorem warto poświęcić godzinę, by popływać ze skał w stronę latarni morskiej (uwaga na jeżowce). Pośród drzew i krzewów na wyspie wznosi się odrestaurowana niedawno wieża obronna. Została ona zbudowana w latach osiemdziesiątych XVII w. przez wyznaczonego przez Turków beja Mani i miała strzec przystani przed atakami nieposłusznych Greków. Budynek szumnie nazwano „Muzeum Mani”, mimo że nie dotarły jeszcze do niego żadne eksponaty.

Wysepkę i miasto można zobaczyć z wysokości, wchodząc po stromych, schodkowych uliczkach na wzgórze — starożytny akropol. W czasach rzymskich osada wokół akropolu, znana jako Larission, wzbogaciła się na eksporcie rozkolca — mięczaka, z którego otrzymywano purpurowy barwnik służący do farbowania cesarskich tog.

Obecnie znaczna część ruin znajduje się pod wodą, oglądać można natomiast pozostałości po rzymskim teatrze na północno-wschodnim krańcu miasta. Idzie się ok. 300 m drogą oznakowaną Tahidromio (poczta), która kończy się przy koszarach wojskowych obok znaku „STOP”. Teatr ma tylko 80 m średnicy, ale większość kamiennych ławek zachowała się w znakomitym stanie. Doskonale widać tu, jak w Grecji mieszają się ze sobą różne kultury i okresy: na terenie teatru postawiono bizantyjski kościół (obecnie zrujnowany), który z kolei wykorzystano przy budowie zewnętrznych murów koszar.

Wyspa Andikithira

Niewielka wyspa ANDIKITHIRA leży na trasie z Kithiry do Kastelii na Krecie; prom przypływa tu dwa razy w tygodniu (tylko latem). Wyspa jest skalista i uboga, elektryczność dotarła na nią dopiero w 1984r. Atrakcją jest ciekawa flora i sporo dzikiego ptactwa, nie należy natomiast oczekiwać towarzystwa ludzi. Wszystkich mieszkańców jest ledwo pięćdziesięciu, w tym lekarz i nauczyciel (w szkole uczy się troje dzieci, 25 lat temu było ich 37).

Wyspiarze mieszkają w dwóch osadach: przystani POTAMOS i wsi SOHORIA. Latem w obu można wynająć pokój o raczej niskim standardzie (brak WC i bieżącej wody); poza sezonem wymaga to nieco perswazji. W Sohorii czynny jest jedyny sklep na wyspie, zaopatrzony jedynie w najbardziej podstawowe towary: brakuje wina, świeżej żywności i jajek, chleb wypiekany jest tylko raz w tygodniu (w poniedziałek!).

Od Hory w głąb lądu

W LIVADI, 4 km na północ od Hory, jest trochę pokoi do wynajęcia i tawern oraz (2 km dalej) bardzo angielski z wyglądu łukowy most — pozostałość z XIX w., kiedy Brytyjczycy sprawowali protektorat nad Wyspami Jońskimi. Ze wsi droga prowadzi na zachód do KALOKERINES i dalej 3 km do najważniejszego klasztoru na wyspie, zwanego Panagia Mirtidion. Klasztor usytuowany jest pośród cyprysów nad dzikim, smaganym wiatrami zachodnim wybrzeżem. Za klasztorem droga schodzi w dół do niewielkiej przystani LIMN ARIA. Wzdłuż skalistego, mało zachęcającego wybrzeża trudno znaleźć jakąś plażę.

Milopotamos, Kato Hora i jaskinia Agia Sofia

Na północ od Livadi główna droga przecina posępny płaskowyż z kilkoma niemal zupełnie wymarłymi osadami. W DOKANIE warto zboczyć do MILOPOTAMOS, ślicznej tradycyjnej wioski przypominającej dosłownie oazę w leśnej dolinie; znajduje się tu jeden nader drogi hotel.

W pobliżu warto zobaczyć wodospad, niewidoczny z góry z powodu gęstej roślinności. Idzie się za drogowskazem „Neraida” obok opuszczonej restauracji. W zarośniętej dolinie poniżej wodospadu stoi zrujnowany młyn wodny, od którego wzięła się nazwa wsi.

Kato Hora, 500 m w dół drogi, to wymarły obecnie poprzednik Milopotamos otoczony murami weneckiej fortecy. Forteca jest nieduża i wygląda raczej niegroźnie — w odróżnieniu od zamku w Horze służyła nie za garnizon weneckich wojsk, ale za schronienie dla mieszkańców w razie ataku na wieś. Wszystkie domy w obrębie murów, a także większość na zewnątrz, są opuszczone. Dalej stroma, nie asfaltowana droga biegnie przez 5 km wspaniałymi okolicami do Limionas. skalistej zatoki z niedużą, acz piękną, białą, piaszczystą plażą.

Większość turystów pojawia się w Milopotamos, by zobaczyć jaskinię Agia Sofia, największą i najokazalszą spośród licznych jaskiń na wyspie. Od wsi idzie się za drogowskazem ok. pół godz. Jaskinia otwarta jest regularnie, tylko latem (15.00-20.00), w innych porach roku można zwykle znaleźć przewodnika w tawernie w Milopotamos. Jaskinię na pewno warto zobaczyć; kolejne, zdobione stalaktytami i stalagmitami pieczary schodzą stopniowo na głębokość 250 metrów. Pobielone wapnem wejście pełni funkcję kościoła, nie brak w nim nawet malowanego ikonostasu.