Archive for the ‘Macedonia i Tracja’ Category

Dolina Evros i północno-wschodnia Tracja

Dolina Evros, na północny wschód od Aleksandroupolis, to zamożny, ale mało ciekawy region rolniczy. Miejscowości są na ogół brzydkie, zdominowane przez współczesne betonowe budynki, pełne znudzonych żołnierzy. Komu się jednak nie spieszy, może i tutaj znaleźć coś atrakcyjnego.

Na południowym wschodzie rozciąga się delta Evros, jedno z najważniejszych w Europie lęgowisk dzikiego ptactwa, zamieszkana przez ponad 250 różnych gatunków, w tym morskiego orła. Najłatwiej dostać się tu (dysponując samo­chodem) przez rzymskie uzdrowisko Loutra Traianopolis, za którym należy skręcić w prawo w polną drogę obok Hotelu Isidora. Droga krzyżuje się z licznymi innymi drogami gruntowymi, używanymi niemal wyłącznie przez rolników, którzy na tej świetnie nawodnionej ziemi uprawiają kukurydzę i bawełnę. Najciekawiej wygląda południowa część delty, tym bardziej że brak tu instalacji wojskowych, tak często spotykanych bardziej na północy. Jedyne ślady człowieka w głębi moczarów to stojące tu i ówdzie walące się szałasy rybackie. Przy samym ujściu Evros do morza leży potężne słone jezioro zwane Limni Drakonda. Oczywiście to, co uda się zobaczyć, zależy przede wszystkim od pory roku, ale nawet jeśli na lądzie będzie nieco niemrawo, zawsze poobserwować można niezliczone ptaki fruwające w powie­trzu.

Na uwagę zasługuje też wyjątkowy dwunastowieczny bizantyjski kościół Theotokos Kosmosotira w FERES, trochę bardziej na północ, bliżej granicy. Pierwotnie wchodził on w skład kompleksu klasztornego ufundowanego przez członka dynastii Komnenów. Freski wewnątrz zachowały się w niezbyt dobrym stanie, ale wyjątkowy jest sam kształt świątyni z pięcioma kopułami — spotykanymi w Grecji niemal wyłącznie w Salonikach. Warto tu zajrzeć, jeśli czeka się na autobus do nadgranicznego KIPI; jeśli dysponuje się samochodem, zajrzeć po prostu trzeba.

DIDIMOTIHO, trochę dalej na północy, niedaleko granicy,-jest jedynym miejscem w tej części Tracji zasługującym na jakąkolwiek uwagę. Starą część miasta nadal otaczają fragmenty podwójnych bizantyjskich fortyfikacji (stąd wzięła się nazwa miasta, która oznacza „podwójne mury”). Mimo bezustannych prac renowacyjnych wyczuwa się tu jakąś specyficzną atmosferę upadku i fizycznej śmierci budynków. Pośród nich stoi trudna do znalezienia synagoga, złupiona w czasie II wojny światowej przez miejscową ludność poduszczoną przez hitlerow­ców, którzy rozpowszechnili pogłoskę, jakoby w murach ukryte były żydowskie skarby. Poza Starym Miastem najważniejszym zabytkiem jest czternastowieczny meczet (najstarszy i drugi pod względem wielkości w Grecji), niezbyt efektowny kwadratowy budynek z kamienia, z dachem w kształcie piramidy. Niestety z powodu niekończącego się remontu nie można zwiedzić wnętrz. Tuż za granicami miasta archeolodzy odkopali pozostałości rzymskiego osiedla Plotinoupolis, ale dosłownie nie ma tu nic do oglądania.

Jeszcze dalej na północ, wąskie drogi prowadzą przez odludne wsie i piękne krajobrazy. Jedną z najelegantszych wiosek w tym rejonie Tracji jest METAK-SADES (Metaxades), położona na zboczu stromego wzgórza, z wielkimi domami budowanymi tradycyjnie z kamienia, krytymi czerwoną dachówką i pyszniącymi się uroczymi ogródkami. W Metaksades, o którą walczyli ze sobą Bułgarzy i Turcy, mieszkała niegdyś społeczność turecka i choć obecnie zastąpili ją całkowicie Grecy, starsi mieszkańcy nadal władają językiem tureckim. Za Metaksades zjeżdża się na rozległą równinę Arda, która zajmuje niemal cały północno-wschodni kraniec, greckiej Tracji. Na żyznych ziemiach powstało mnóstwo nowoczesnych wsi, zamieszkanych często przez przesiedleńców z Azji Mniejszej, którzy uprawiają tu słoneczniki, kukurydzę i (w coraz większym stopniu) buraki cukrowe. Ta część Grecji, z trzech stron granicząca z Bułgarią i Turcją, oprócz niezwykle urodzajnych ziem ma wielkie znaczenie strategiczne i symboliczne, nic więc dziwnego, że rządowi w Atenach bardzo zależy na stworzeniu tu silnej społeczności greckiej. Koszary i inne obiekty wojskowe spotyka się dosłownie co kawałek, zwłaszcza wzdłuż wschodniej granicy z Turcją, usianej posterunkami obserwacyjnymi z wywieszonymi greckimi flagami i spoglądającymi na tureckie minarety po drugiej stronie doliny rzeki Evros.

Aleksandroupolis i dalej

ALEKSANDROUPOLIS (Alexandhroupoli) — dla Turków i Bułgarów Dedeagacz — nowoczesne miasto zaprojektowane przez rosyjskich architektów wojskowych podczas wojny rosyjsko-tureckiej w 1878 r., ma do zaoferowania raczej niewiele: ot, zwyczajna nadgraniczna miejscowość i garnizon wojskowy, którego jedynymi atutami są pobliskie plaże i letnie święto wina. Jednakże w sezonie przyjeżdża tu zaskakująco dużo wczasowiczów, głównie Greków, walczących o stosunkowo niewielką liczbę miejsc noclegowych w kilku hotelach i na piaszczystych nadmors­kich kempingach.

Miasto przyłączono do Grecji w 1920 r. Zmieniono wówczas jego nazwę, by uczcić wizytę greckiego króla Aleksandra. Zwiedzić można tu właściwie jedynie Muzeum Sztuki Religijnej obok katedry Agios Nikolaos; na każdym kroku widać obecność wojska, co — zwłaszcza dla samotnych kobiet — bywa mało przyjemne. Zakupy w dzielnicy tureckiej mogą zachęcić do wyprawy na drugą stronę granicy. Poza tym najciekawsze wydaje się nabrzeże z potężną latarnią morską z 1880 r. (symbol miasta). Wieczorem okolica bardzo się ożywia: na ulicę, na której obowiązuje wówczas zakaz ruchu dla samochodów, wystawiane są kawiarniane stoliki, a na prowizorycznych straganach kupić można solone orzeszki, pirackie kasety magnetofonowe i gotowaną kukurydzę. Na placu między latarnią a portem czynny jest też niewielki lunapark.

Na noc najlepiej zatrzymać się w którymś z (stosunkowo) niedrogich hoteli niemal przy samym dworcu kolejowym: Metropolis, Athanasiou Diakou 11 lub Majestic, Platia Truman 7, oba kat. D, bądź w Aktaeon, Karaoli 74. Gastronomia jest mocną stroną Aleksandroupolis. Znakomite potrawy serwują m. in. w I Neraida, kilka przecznic od dworca kolejowego, naprzeciwko ratusza. Na kempingu miejskim, Camping Aleksandroupoli (dojazd autobusem # 5 od dworca kolejowego lub pół godz. marszu) w lipcu i sierpniu organizowane jest Święto Wina. Można stąd także popłynąć do Samothraki, na którą przez cały rok kursuje przynajmniej jeden prom dziennie między 10.00 a 15.00; w niedziele i wtorki prom zawsze odpływa wcześnie rano, co pociąga za sobą konieczność spędzenia tu nocy. Bilety sprzedają agenci naprzeciwko przystani promowej, widocznej z dworca kolejowego.

Komotini

KOMOTINI, 48 km na wschód od Ksanthi, jest większe i mniej atrakcyjne, zdominowane przez wysokie bloki mieszkalne, z brudnymi i hałaśliwymi ulicami pełnymi samochodów. Ze swymi czternastoma meczetami jest też wyraźnie bardziej tureckie, choć obok muzułmanów mieszka tu, często w tych samych dzielnicach, sporo wyznawców prawosławia.

W XIII w. miasto zyskało na znaczeniu i bogactwie dzięki bliskości Via Egnatii. Turcy, którzy zajęli Komotini w 1361 r., zmienili jego nazwę na Gioumoulzina; funkcjonowała ona aż do upadku Imperium Osmańskiego. W 1912 r., w przededniu pierwszej wojny bałkańskiej, do Komotini wkroczyli Bułgarzy; w następnym roku Grekom udało się wyzwolić miasto, ale wkrótce ponownie znalazło się ono pod kontrolą bułgarską. Ostateczne wyzwolenie nastąpiło 14 maja 1920 r.

Warto tu zajrzeć na stary bazar, na północ od głównego placu Plateia Ireni; w ocienionych kafejkach i sklepikach między meczetami a wspaniałą turecką wieżą z zegarem można kupić wszystko, od dywanów po blaszane wiadra. Szczególnie duży ruch panuje tu we wtorki, kiedy ze swoimi wyrobami zjeżdżają się mieszkańcy okolicznych wiosek. Za starą częścią miasta widać współczesną katedrę i pozostało­ści po bizantyjskich murach miejskich.

W Komotini od stuleci mieszkali obok siebie Grecy i Turcy; wpływy tych pierwszych wzrastały stopniowo, w miarę jak chyliło się ku upadkowi Imperium Osmańskie. W szkołach zakładanych przez zamożnych Greków rozwijała się grecka kultura i sztuka. Niektóre z tych ośrodków istnieją do dziś — w neoklasycystycznym gmachu Helleńskiej Szkoły Obywatelskiej Nestora Tanakali przy Odos Dimokritou, za Parkiem Centralnym, mieści się obecnie siedziba dziekana Uniwersytetu Trac­kiego; w innym, przy Odos Agios Giorgios, po drugiej stronie parku, otwarto Muzeum Folkloru (pn.-sb. 11.00-13.00); eksponaty obejmują trackie hafty, tradycyj­ne stroje ludowe, naczynia miedziane oraz zbiór pieczęci religijnych. Warto też zajrzeć do wyraźnie oznakowanego Muzeum Archeologicznego (codz. 9.00-17.00), po prawej, nieopodal głównej drogi z Ksanthi. Za pomocą makiet .i znalezisk . archeologicznych z okolicznych wykopalisk można się tu zapoznać z historią Tracji od czasów prehistorycznych po epokę Bizancjum. Wśród eksponatów znajdują się m. in. liczne posągi, popiersia, płaskorzeźby, biżuteria i przedmioty codziennego użytku.

Noclegi oferuje Astoria przy głównym placu i cokolwiek droższy Democritous przy Platia Viziniou 8. W rejonie bazaru czynne są pandohia (hotele robotnicze), w tym Helias przy Dimokritou 3.

Na północ od Komotini

Od upału i hałasu można uciec na północ, do lasu Nymfaia, w którym mieszkańcy Komotini chętnie uprawiają jogging i chodzą na spacery; czynnych jest tu kilka kawiarni. Nieco wyżej przy drodze pojawiają się ruiny bizantyjskiej fortecy Nymfias, z której wspaniale widać Komotini i morze. Podobno w pogodny dzień można stąd nawet zobaczyć oddaloną o przeszło 100 km górę Athos.

Maroneia i dalej na wschód

W starożytnej MARONEI, nieco dalej nad morzem, jest równie mało do oglądania jak w Avdirze, natomiast znacznie ciekawiej prezentuje się okolica. Większość ruin wciąż jeszcze nie została odkopana, a to, co widać, porozrzucane jest pośród drzewek oliwnych i krzewów u stóp góry Ismaros. Według legendy założycielem miasta jest Maron, syn boga wina, Dionizosa (miejscowi zwą Ismaros górą Dionizosa). Maroneia była jednym z najpotężniejszych miast starożytnej Tracji; do dzisiaj przetrwały jedynie ślady po teatrze, sanktuarium Dionizosa i rozmaitych budyn­kach; w jednym z domów mieszkalnych obejrzeć można nieźle zachowaną mozaikę na podłodze. Mury miejskie od strony lądu wznoszą się na wysokość dwóch metrów,. nad przystanią góruje rzymska wieża. Przez stulecia morze wyręczało archeologów podmywając coraz bardziej brzegi i wydobywając na światło dzienne skorupy naczyń i fragmenty murów. W mało którym miejscu zachód słońca nad Morzem Trackim robi większe wrażenie niż tutaj.

W przystani AGIOS HARALAMBOS, na skraju ruin, czynnych jest kilka kawiarni i tawern plus parę pokoi do wynajęcia. Między współczesnymi budynkami odkopano kilka budowli z czasów rzymskich i bizantyjskich, w tym łaźnie i kościół. W obu kierunkach ciągną się dość przyzwoite plaże; latem wypoczywa tu sporo Greków z Komotini. W przyjemnej współczesnej wsi MARONIA, 4 km w głąb lądu, obejrzeć można piękne zabytkowe rezydencje z wystającymi balkonami; jest tu też trochę pokoi do wynajęcia. Do Komotini kursuje stąd sześć autobusów dziennie.

Bliżej Aleksandroupolis niezłe, choć słabo zagospodarowane plaże znajdują się w miejscach zwanych MESIMVRIA i MAKRI. Dysponując własnym pojazdem, można pojechać dalej na wschód, w rejon delty Evros, jednego z najważniejszych w Europie lęgowisk dzikich ptaków, a zarazem jednego z najbardziej zmilitaryzowa­nych obszarów w Grecji — ostrożnie z robieniem zdjęć i używaniem lornetek.

Avdira i wzdłuż wybrzeża

Kilka kilometrów dalej autobus dociera do wsi AVDIRA i, latem, do nadmorskiego kurortu o tej samej nazwie, 7 km dalej; po drodze mija się starożytną Avdirę. Mury starożytnego akropolu stoją na niskim cyplu wynurzającym się z morza; w pobliżu można też dostrzec pozostałości po rzymskich łaźniach i teatrze. Wszystkie ciekawsze znaleziska wywieziono do muzeów w Kavali i Komotini, tak że ruiny nie prezentują się szczególnie atrakcyjnie; to samo powiedzieć trzeba zresztą o okolicy. Kto nie ma zbyt wiele czasu do dyspozycji, lepiej zrobi jadąc od razu do Maronei.

Wybrzeże między Avdirą a Maroneią jest w przeważającej części płaskie i nieciekawe. Na południowym krańcu jeziora Vistonis leży PORTO LAGO, na wpół zrujnowana przystań z niskim białym klasztorem Agios Nikolaos wzniesionym pośród trzcin nad laguną. Okoliczne bagna roją się od dzikiego ptactwa, przy tym łatwiej tu dojechać niż do delty Evros. W pobliskim niewielkim kurorcie FANARI można skorzystać z długiej plaży z dwoma dość drogimi hotelami, kempingiem EOT i paroma restauracjami; wieczorem i w weekendy zjawia się tu sporo mieszkańców Komotini. W szczycie sezonu na plaży robi się tłoczno; rzadziej odwiedzane miejsca znaleźć można nieco bardziej na wschodzie.

Na północ od Ksanthi

Większość terenów na północ od Ksanthi, w stronę granicy z Bułgarią, to obszar pilnowany przez wojsko, o czym informują stojące co kawałek żółte tablice. Grecy wyjaśniają, że powodem jest strategiczne znaczenie granicy z Bułgarią, natomiast Turcy i Pomacy uważają to jedynie za pretekst, by zamanifestować twardą postawę w stosunku do mniejszości. Tereny nadgraniczne można zwiedzać, ale wymagana jest specjalna przepustka policyjna lub wojskowa, którą otrzymać można w każdej większej miejscowości tego regionu.

Nagrodą dla zdeterminowanych są wspaniałe górskie pejzaże. Kręte drogi prowadzą pośród lasów i tarasów, na których uprawia się tytoń, w najwyższe i najdziksze rejony Rodopów. Warto zajrzeć do muzułmańskich wiosek w rodzaju SMINTHI, dużego osiedla Pomaków o luźnej zabudowie z meczetem i wysokim minaretem, czy — jeszcze bardziej w głębi gór i jeszcze bardziej odludnej — MIKI z długimi jednopiętrowymi kamiennymi domami i potężnym meczetem. Dalej na północ, w stronę Ehinos, droga wkracza na teren kontrolowany przez wojsko, gdzie konieczna jest specjalna przepustka. Dysponując nią, można odwiedzić EHINOS — eleganckie miasteczko, do którego na zakupy zjeżdżają się wszyscy Pomacy z okolic. Pomacy to Słowianie, którzy w XVI w. zostali zmuszeni do przejścia na islam. Nadal posługują się dialektem spokrewnionym z językiem bułgarskim z silnymi naleciałościami z greckiego i tureckiego. Najdalej na północ wysuniętym miejscem, do którego można dostać się bez przepustki, jest OREA, nieco na zachód od Ehinos, kolejna wioska Pomaków położona na stromym zboczu, ze spowitymi w chmurach szczytami po jednej stronie i tarasowatymi polami uprawnymi schodzącymi do rzeki po drugiej — krajobraz to niemal jak z bajki. Wieś posiada meczet i szkołę tureckojęzyczną, ale jest przeraźliwie uboga: na parterach domów mieszkalnych trzyma się zwierzęta i przechowuje produkty rolne. Brak tu baru czy tawerny, przynajmniej na użytek turystów. Nie należy oczekiwać jakiejś szczególnej gościnności.

Ksanthi i okolice

Jadąc z Kavali, zaraz za rozjazdem do KERAMOTI przecina się rzekę Nestos, która wraz z Rodopami tworzy granice Tracji. O grecko-tureckim i chrześcijańsko-muzułmańskim przemieszaniu świadczą już pierwsze napotkane wioski: tureckie, istniejące tu od dawna, z domami krytymi dachówką i bielonymi wapnem; greckie, często tuż obok, mało estetyczne, zbudowane w pośpiechu w latach dwudziestych specjalnie dla uchodźców.

KSANTHI (Xanthi), pierwsza większa miejscowość po drodze, jest chyba najciekawszym miejscem na przerwę w podróży. Do czasu niedawnych zamieszek obie grupy etniczne żyły tu obok siebie — i nadal żyją, tyle że spoglądając na siebie z pewną nieufnością. Na ruchliwym targowisku można zaopatrzyć Się w świetne produkty spożywcze, tak greckie, jak i tureckie; na wzgórzu, na północ od głównego placu, przy którym ulokowało się mnóstwo kawiarni, rozpościera się bardzo atrakcyjna stara część miasta. W Ksanthi działa też od niedawna uniwersytet, który wnosi ożywczy powiew swobody i luzu, widoczny zwłaszcza w barach, kinach i klubach między bazarem a miasteczkiem studenckim. W miarę możliwości warto wybrać się na ogromny targ pod gołym niebem za nowym centrum handlowym we wschodniej części miasta, na którym co sobotę spotykają się Grecy, Turcy i Pomacy.

Przy wąskich, brukowanych uliczkach Starego Miasta stoi sporo przepięknych kamieniczek, czasem odrestaurowanych, czasem zapuszczonych, z malowanymi od zewnątrz ścianami, łukowatymi oknami i balkonami z kutego żelaza. Większość kamienic wybudowali w połowie XIX w. tutejsi zamożni handlarze tytoniem. W jednym z budynków, dawnej rezydencji dwóch braci, tytoniowych magnatów, powstało Muzeum Folkloru (godz. otwarcia zupełnie przypadkowe). Na ścianach i sufitach zachowały się — pieczołowicie odrestaurowane — drewniane boazerie i dekoracyjne tynki z motywami roślinnymi; wśród eksponatów podziwiać można trackie stroje ludowe i biżuterię oraz kolekcję pocztówek i bryłki tytoniu. Wyżej uliczki robią się coraz węższe i bardziej strome, coraz też silniej zaznacza się ich tureckość: większość kobiet ma zasłonięte twarze, a niektóre wręcz całe ciało. Kościoły i meczety schowane są za rzędami białych domków krytych czerwoną dachówką. Na ramach suszą się pomarańczowo-brązowe liście tytoniu. W najwyż­szym punkcie miasta znajduje się klasztor Panagia (udostępniany do zwiedzania; kobiety przed wejściem muszą zasłaniać nogi) oraz inny, zrujnowany monaster, z którego wspaniale widać Rodopy na północy i panoramę miasta z zamgloną, zieloną równiną na południu.

TRACJA

Zachodnia Tracja, na zachodzie oddzielona od Macedonii rzeką Nestos i od (tureckiej) Wschodniej Tracji deltą rzeki Evros, jest najmłodszą prowincją Grecji. Tracja pozostawała pod kontrolą Greków od 1920 r. i została im przekazana na mocy układu pokojowego w Lozannie (1923 r.); równocześnie zawarto porozumie­nie o repatriacji do Turcji 390 tys. muzułmanów, głównie z Macedonii, i przeszło miliona etnicznych Greków ze Wschodniej Tracji i Azji Mniejszej. Wymianą nie objęto jednakże muzułmanów mieszkających od wieków w Zachodniej Tracji, którzy żyją tu do dzisiaj.

Trację zamieszkiwały pierwotnie ludy o odrębnym, niehelleńskim języku i religii. Od VII w. p.n.e. rozpoczęła się kolonizacja grecka; po Aleksandrze Wielkim tereny te nabrały znaczenia strategicznego jako droga lądowa z Grecji do Bizancjum. W późniejszych wiekach kontrolę nad nimi sprawowali najpierw Rzymianie, potem Bizantyjczycy, a od 1361 r. osmańscy Turcy.

Obecnie z ogólnej liczby 360 tys. mieszkańców około 110 tys. stanowią muzułmanie, w tym 60 tys. ludność tureckojęzyczna, 30 tys. Pomacy i 20 tys. Cyganie. Dane te kwestionowane są przez tureckich muzułmanów, którzy twierdzą, że jest ich faktycznie od stu do stu dwudziestu tysięcy. Rząd grecki określa te trzy grupy razem jako „mniejszość muzułmańską” pochodzenia głównie tureckiego i zapewnia wszystkim edukację w języku tureckim (nie bacząc na to, że Pomacy posługują się w rzeczywistości językiem bardzo podobnym do bułgarskiego). Władze greckie jako dowód swej dobrej woli wskazują 336 meczetów, tureckojęzyczne gazety i radio w Komotini. Jednakże od 1968 r. w tutejszych szkołach tureckich nauczać mogą wyłącznie absolwenci specjalnej Akademii w Salonikach, co powoduje izolację trackich Turków od głównego nurtu kultury tureckiej; wielokrotnie też władze wtrącały się do nominacji duchownych muzułmańskich. W 1985 r. to właśnie rząd wyznaczył następcę zmarłego muftiego Komotini. To samo stało się po jego rezygnacji z następnym kandydatem. W sierpniu 1991 r. Grecy wyznaczyli nowego przywódcę muzułmańskiego w Ksanthi (Xanthi) i tym razem bez konsultacji ze społecznością muzułmańską.

Tutejsi Turcy i Pomacy nie mają też żadnych wątpliwości co do tego, że również w sprawach świeckich są ofiarami dyskryminacji. Jak twierdzą, muzułmańskie wsie otrzymują mniej pomocy od państwa niż wsie greckie: niektóre nadal pozbawione są • elektryczności, w wielu brak jest solidnych dróg dojazdowych. Muzułmańskie szkoły stale borykają się z kłopotami finansowymi, muzułmanom nie wolno pracować w policji, mają też poważne problemy z nabywaniem nieruchomości i uzyskiwaniem kredytów. Z drugiej strony większość etnicznych Turków przyznaje, że i tak są w lepszej sytuacji niż grecka mniejszość w Turcji.

Od czasu do czasu wybuchają zamieszki na tle narodowościowym. W styczniu 1990 r. powodem protestów w Komotini stało się aresztowanie Sadiac Ahmeta, muzułmań­skiego przywódcy i przez krótki okres deputowanego do parlamentu greckiego, którego oskarżono o „namawianie do stosowania przemocy”. W zamieszkach zraniono dwudziestu jeden muzułmanów; osiemnastu Greków stanęło później przed sądem za grabież muzułmańskiego mienia. Sytuacja jeszcze bardziej pogorszyła się, gdy w sąsiedniej Bułgarii mniejszość turecka uzyskała prawo do swobodnego uczestniczenia w życiu gospodarczym i politycznym. W lipcu 1991 r. rząd grecki wysunął projekt całkowitej demilitaryzacji Tracji, łącznie z jej częścią bułgarską i turecką. Plan zyskał poparcie Bułgarii, ale sprzeciwili się Turcy. Grecja obawia się teraz, by w Zachodniej Tracji nie doszło do podobnej operacji militarnej jak na Cyprze, gdzie Turcy wkroczyli pod pretekstem „pomocy prześladowanej mniejszości”.

Przybysz z zewnątrz zazwyczaj nie dostrzega tych wszystkich napięć etnicznych, ale nie może nie zauważyć ogromnej liczby instalacji wojskowych w prowincji. Na niektórych terenach muzułmańskich w pobliżu granicy z Bułgarią, na północ od Komotini i Ksanthi, wprowadzono ograniczenia w poruszaniu się. Z drugiej strony można tu spotkać sporo wiosek, w których muzułmanów i Greków zdają się łączyć całkiem zażyłe stosunki. Na koniec warto dodać, że Trący, bez względu na narodowość i wyznanie, znani są z wielkiej gościnności.

Do zwiedzania jest tu w sumie niewiele, tak że większość turystów jedzie autobusem prosto do Aleksandroupolis i stamtąd promem do Samothraki lub dalej do Stambułu. Kolejni władcy tych ziem mimo wszystko coś jednak po sobie pozostawili, zwłaszcza w nadmorskich miastach Avdira, na południe od Ksanthi, i Maroneia, na południowy wschód od Komotini. W VII w. p.n.e. powstały tam greckie kolonie, opuszczone za czasów Bizancjum, kiedy częste napady piratów zmusiły mieszkańców do przeprowadzki w głąb lądu. Poza tym największym bogactwem Tracji są krajobrazy, zwłaszcza oglądane z okna pociągu jadącego krętą, acz malowniczą linią u podnóża Rodopów; na szczególną uwagę zasługuje tu dolina Nestos między Paranesti a Ksanthi. Jeśli tylko ktoś odważnie wkroczy w boczne uliczki tutejszych miasteczek lub pomaszeruje w stronę odludnych, maleńkich wiosek w głębi Rodopów, znajdzie tu atmosferę zupełnie różną tej w innych częściach Grecji.

Filippi

Jak łatwo zgadnąć, FILIPPI (Philippoi) zostało tak nazwane na cześć Filipa II Macedońskiego, który w 356 r. p.n.e. zdobył to miasto od Traków. Znaczenie i bogactwo zawdzięczało jednak Rzymianom, którzy doprowadzili tu Via Egnatię. Z Kavalą/Neapolis jako portem, Filippi było najdalej na wschód wysuniętym miastem w okupowanej przez Rzymian Europie.

Tutaj też, na ziemi greckiej, podobnie jak pod Akcjum, rozstrzygnęły się losy Imperium Rzymskiego. W 42 r. p.n.e. rozegrała się tu bitwa pod Filippi, w której uciekający z Rzymu zabójcy Juliusza Cezara, Brutus i Kasjusz, wbrew zdrowemu rozsądkowi zmierzyli się z wojskami ścigających ich Antoniusza i Oktawiana. „Szlachetni konspiratorzy”, którzy z łatwością zmęczyliby przeciwników po prostu unikając jakichkolwiek działań, zostali zdziesiątkowani przez Oktawiana w dwóch kolejnych bitwach na równinie pod Filippi. Kiedy przegrana stała się już oczywista, najpierw Kasjusz, a potem Brutus popełnili samobójstwo, ten ostatni nadziewając się na miecz sługi i wypowiadając — tak przynajmniej widział to Szekspir — kwestię: „Znajdź spokój, Cezarze; Chętniej niż w ciebie, miecz ten w siebie wrażę” tłum. M. Słomczyński.

Od wizyty w Filippi święty Paweł rozpoczął w 49 r. n.e. swą misję w Europie. Mimo że wtrącono go tu do więzienia, zawsze darzył filipian szczególnym uczuciem, byli bowiem pierwszymi nawróconymi przezeń na chrześcijaństwo. Tutejsza gmina chrześcijańska, jedna z najstarszych w Grecji, pozostawiła po sobie kilka im­ponujących, choć zrujnowanych bazylik.

Zabytki

Wt.-nd. 8.30-15.00; 400 dr.

Do Filippi można łatwo dojechać z Kavali, oddalonej o ledwo 14 km; autobusy (które dalej jadą do Dramy) kursują przynajmniej raz na pół godziny i zatrzymują się przy drodze przecinającej teren dawnego Filippi.

Najbardziej okazałym kościołem jest Direkler, na lewo od współczesnej drogi. W VI w. pewien architekt próbował (bez powodzenia) upiększyć bazylikę dodając jej kopułę. W rezultacie pod tym ciężarem zawaliła się cała wschodnia ściana i wiernym pozostał jedynie dawny przedsionek. Centralny łuk jego zachodniej ściany i kilka filarów, wykonanych ze starożytnych kolumn, stoją pośród ruin rzymskiego forum. Przed kościołem zachowały się portyki z II w., po których wschodniej stronie widać fundamenty ośmiokątnego kościoła z wejściem od strony Via Egnatii. Za kościołem Direkler stoją — jakimś perwersyjnym zrządzeniem losu najlepiej zachowane ze wszystkich budowli — monumentalne publiczne latryny z niemal pięćdziesięcioma oryginalnymi marmurowymi siedzeniami.   .

Po drugiej stronie drogi, przy dalszym z dwóch wejść, kamienne schody prowadzą na taras obok rzymskiej krypty, która była jakoby więzieniem św. Pawła i w później­szych wiekach została ozdobiona odpowiednimi freskami. Taras obniża się przecho­dząc w wielkie brukowane atrium, które ciągnie się do fundamentów kolejnej przeraźliwie wielkiej bazyliki.

Idąc dalej w tym samym kierunku wokół wzgórza, wychodzi się powyżej teatru wyciosanego w jego zboczu. Teatr zbudowali jeszcze pierwsi mieszkańcy Filippi, ale Rzymianie dokonali w nim poważnych przeróbek — z tego okresu pochodzą płaskorzeźby Nemezis, Marsa i Victorii (na lewo od sceny). Co roku, w każdy weekend od poł. VII do pocz. VIII odbywa się tu festiwal klasycznego dramatu. Muzeum (wt.-nd. 8.30-17.00; osobno 400 dr), powyżej drogi po przeciwnej stronie ruin, jest niezbyt interesujące.

Całe miasto — wraz z równiną z tyłu, na której rozegrała się bitwa pod Filippi — najefektowniej prezentuje się z akropolu, na który prowadzi stroma ścieżka spod muzeum. Ruiny na akropolu pochodzą głównie ze średniowiecza.

Kavala

KAVALA, położona na zboczach góry Simbolon, jest drugim co do wielkości miastem Macedonii i głównym portem północnej Grecji. Kiedy mija się przedmieś­cia, raczej odchodzi ochota na dłuższy pobyt. Jednakże centrum jest całkiem przyjemne, położone wokół dziewiętnastowiecznej przystani i starych magazynów tytoniowych. Na skalistym cyplu na wschodzie wzrok przyciąga cytadela, zaś powyżej nowoczesnych dzielnic mieszkaniowych elegancki turecki akwedukt biegnie do starej części miasta .

W starożytności miasto znane było jako Neapolis; kończyła się tu Via Egnatia, był to też pierwszy europejski port dla kupców i podróżników z Bliskiego Wschodu. To tutaj wylądował św. Paweł w drodze do Filippi (zob. dalej) podczas swej pierwszej misji do Europy. W późniejszych latach port i twierdza nabrały militarnego znaczenia i kolejno znajdowały się w rękach Bizantyjczyków, Normanów, Frankonów, Wenecjan, Turków i (podczas obu wojen światowych) Bułgarów.

Stara Kavala

Pozostałości po Kavali tureckiej są z oczywistych względów zaniedbane, ale w dzielnicy Panagia powyżej portu zachowało się trochę interesujących XVIII- i XIX-wiecznych budynków. Jest to zdecydowanie najbardziej atrakcyjna dla turysty część miasta.

Najokazalszym i najciekawszym budynkiem jest wychodzący na przystań Imaret przy Odos Poulidou. Wydłużony, zwieńczony kilkoma kopułami gmach pokryty arabskimi napisami pierwotnie pełnił funkcję przytułku, w którym mieszkało trzystu softas (studentów teologii). Imaret, po wielu latach zaniedbania, ostatnio został wyremontowany i otwarto w nim restaurację. Budynek był darem Mohameda Alego, paszy Egiptu i założyciela dynastii, której ostatnim członkiem był król Faruk. Dom, w którym w 1769 r. urodził się Mohamed Ali, znajduje się natomiast na rogu Pavlidou i Mehmet Ali. To jedna z niewielu w Grecji okazji, by obejrzeć zamożny turecki dom z wykładanymi drewnianą boazerią pokojami gościnnymi, stajniami na parterze i haremem na piętrze; dozorcę przywołuje się dzwonkiem.

Inny dozorca oprowadza turystów po bizantyjskiej cytadeli (codz. 10.00-19.00); w sezonie na głównym dziedzińcu organizuje się pokazy tańca. Od twierdzy schodzi w dół, na północ od labiryntu wąskich uliczek w Panagii, w stronę Platia Nikotsara i dalej, akwedukt zbudowany za panowania Sulejmana Wspaniałego (1520-66) i wzorowany na akweduktach rzymskich.

Po drugiej stronie portu czynne są dwa umiarkowanie interesujące muzea. W Muzeum Archeologicznym (wt.-nd. 8.30-15.00; 400 dr), przy zachodnim krańcu nabrzeża, nie opodal Erithrou Stavrou, obejrzeć można piękną mozaikę z delfinami, zrekonstruowaną macedońską komorę grobową i liczne posążki z terakoty pokryte oryginalną farbą. W pobliżu, obok starego magazynu tytoniowego przy Odos Filippou, mieści się Muzeum Sztuki Ludowej i Współczesnej (codz. 9.00-11.00 i 18.00-21.00). Oprócz rozmaitych tradycyjnych strojów i sprzętu gospodarstwa domowego zgromadzono tu sporo interesujących eksponatów poświęconych uro­dzonemu w Kavali rzeźbiarzowi Polignotosowi Vigisowi.