Okolice placu Omonia

Sam Omonia ma do zaoferowania niewiele prócz sznurów samochodów i ludzi. Sporadycznie można skorzystać z jedynych w Grecji publicznych ruchomych schodów na stację metra; na powierzchni krajobraz zdominowały bary szybkiej obsługi z wszystkimi odmianami tanich (i zdecydowanie niezdrowych) potraw wymyślonych w Ameryce i sprowadzonych tu przez greckich emigrantów. Fontanna pośrodku placu działa jedynie od czasu do czasu; młode, niewysokie palmy są smutną namiastką swych poprzedniczek, wyciętych w latach pięćdziesiątych, po to by turystom z zagranicy Grecja nie wydała się „nazbyt azjatycka”. Ostatnio, głównie za sprawą uchodźców albańskich, plac zaczął cieszyć się złą sławą miejsca niebezpiecznego dla samotnych przechodniów; po zmroku pojawiają się tu prostytu­tki i ich klientela (najwięcej domów publicznych znajduje się przy pobliskiej Sofokleous).

Po stronie północnej, tuż obok Narodowego Muzeum Archeologicznego przy ulicy Patision, wznosi się neoklasycystyczny gmach Politechniki. To tutaj w 1973 r. studenci w proteście przeciwko rządom junty pułkowników przystąpili do okupacji budynku i dziedzińców uczelni, nadając z pirackiej rozgłośni wezwania do innych obywateli o poparcie ich akcji. Pomimo kordonów wojska otaczających rejon Politechniki wielu Greków otwarcie demonstrowało sympatię wobec studentów i po kryjomu dostarczało im żywność i lekarstwa. Pułkownicy odpowiedzieli w nocy 16 listopada: w okolicznych budynkach rozlokowano snajperów z rozkazem strzelania do wszystkich znajdujących się na dziedzińcach uczelni. Jednocześnie czołgi wyłamały bramy wjazdowe nie zważając na blokujących drogę studentów. Ponieważ wszystkie ofiary zostały potajemnie pogrzebane w masowych grobach, liczba zabitych bezbronnych studentów nie jest ustalona do dzisiaj i waha się według

różnych oficjalnych i nieoficjalnych szacunków od dwudziestu do trzystu. Przywód­ca junty, Papodopulos, publicznie pogratulował wszystkim oficerom sprawnie przeprowadzonej akcji, jednak wkrótce potem musiał ustąpić miejsca szefowi tajnej* policji, Ioannidesowi. W rok po masakrze wojskowa dyktatura upadła całkowicie.

Do dzisiaj na słupach i schodach widać ślady kul, zaś w każdą rocznicę owych tragicznych wydarzeń organizowany jest pochód pod ambasadę amerykańską (USA były jednym z największych sojuszników junty). Obecnie wygląda to trochę żałośnie, ale tak czy owak lewica ma swój dzień. Rocznicę obchodzi się także w imieniu terrorystycznej grupy Dekaefta Noemvriou (17 Listopada), która działa od wczesnych lat osiemdziesiątych i nie odnotowała jeszcze wpadki żadnego z członków grupy.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.