Wnętrze wyspy jest górzyste i w większej części zalesione, pomimo ostatnich szkód wyrządzonych przez podpalaczy. Potrzebny tu jest samochód, zwłaszcza że największą radość sprawi ucieczka od dotychczasowego tumultu. Żadne miejsce nie jest warte olbrzymich sum wydanych na taksówki lub niewygód w próbach wykorzystania lokalnych autobusów.
Po opuszczeniu wyspy prawdopodobnie pozostanie wam w pamięci przede wszystkim krajobraz i ostatnie enklawy starego, rolniczego życia w tych powoli wyludniających się wioskach. Pozostający tu rodyjczycy uprawiają winorośle, a zbiór winogron odbywa się późnym latem (wtedy jest też szansa na znalezienie pracy przez cudzoziemców). Gdy ma się trochę wolnego czasu i zna nieco język grecki, można się przekonać, że tradycje są tu wciąż żywe. Także zwyczajowa gościnność.
Zaczynając wędrówkę po zachodnim wybrzeżu należy skręcić w miejscowości TRIANDA w stronę lądu. Pięciokilometrowa droga zaprowadzi w górę do starożytnego Ialissos na wzgórzu Filerimos. Jakkolwiek ważne było to miasto, jego widoczne pozostałości nie są zbyt liczne. Najciekawsza jest podziemna kaplica, • pokryta wyblakłymi freskami oraz dorycka fontanna. Porośnięte sosnami stoki ochraniają również teren klasztoru Filerimos (który można zwiedzić) i bizantyjsko-turecki zamek. Oglądnięcie całego zespołu zabytków nie zajmuje więcej niż godzinę czasu.
Za Paradissi kolejna droga prowadzi do odległego o 7 km Petaloudes, Doliny Motyli (otwarta codz. do zachodu słońca; 200 dr). W zasadzie jest to miejsce, które upodobał sobie pewien gatunek ciem, w gruncie rzeczy lepiej byłoby nazwać to miejsce „Doliną Autobusów Wycieczkowych”. Pomimo tłumów jest to miły teren z drzewami dającymi cień i drewnianymi mostkami nad niewielkim potokiem.
Od przystanku autobusowego w Kolimbii, przy drodze na wschodnim wybrzeżu, pozostało 3 km w głąb lądu do Epta Piges (takie same godziny otwarcia i opłaty jak w Petaloudes), wspaniałej oazy z niewielkim zbiornikiem—w którym można pływać — i z niezwykłą tawerną na brzegu potoku. Droga, a raczej półodkryty tunel prowadzi do stawu. Jadąc dalej w głąb lądu po 9 km dociera się do ELEOUSSA, położonego w cieniu gęstego lasu, na wschodnim krańcu grzbietu Profitis llias. Dwie pozostałe, nie odwiedzane wioski, PŁATANIA i APOLLONA, usadowiły się na południowych zboczach góry, skąd widać początek wypalonego terenu. Większość turystów jedzie jednak dalej (3 km), prosto do późnobizantyjskiego kościoła Agios Nikolaos Foundoukli (Św. Mikołaja od Orzechów Laskowych). Z cienistego lasu roztacza się przepiękny widok na północ, na doliny uprawne, gdzie w weekendy mieszkańcy urządzają sobie pikniki. XII- i XV-wiecznym freskom znajdującym się wewnątrz kościoła przydałoby się dobre czyszczenie. Lecz mimo ich złego stanu można rozpoznać różne sceny z życia Chrystusa.
Przebrnąwszy przez nieoznakowaną, lecz dość wyrazistą plątaninę piaszczystych dróg, dociera się w końcu do Profitis llias, gdzie znajduje się zbudowany przez Włochów szałas-hotel Elafos/Elaflna. Jest on schowany w głębokim lesie, na północ od mającego 798 m n.p.m. wzniesienia (trzecie co do wysokości na Rodos). Wokół szczytu i klasztoru Profitis llias rozciągają się tereny na spokojne spacery. W sezonie hotelik ma otwarty snack-bar.
Wszystkie szlaki i drogi na zachód, wiodące przez Profitis llias, zbiegają się z drogą z Kalavarda, która prowadzi do EMBONAS. Jest to architektonicznie bezbarwna wioska, przyklejona do północnego zbocza 1215-metrowej góry Ataviros, dachu wyspy. Embonas, ze swoimi dwoma pensjonatami i różnymi tawernami, jest bardziej nastawione na obsługę turystów niż można by się spodziewać. To popularne miejsce letnich „wyjazdów na tańce ludowe” z miasta Rodos leży w sercu najważniejszych okręgów winiarskich. KAIR — spółdzielnia winiarzy — produkuje wyśmienite rodzaje wina: białe Ilios, czerwone Chevaliers i premium label Emery. Jeśli chcesz zobaczyć jak wyglądałoby Embonas bez turystów, to jedź dalej dookoła szczytu (zgodnie z ruchem wskazówek zegara) do mniej odwiedzanego AGIOS ISIDOROS z równie dużą liczbą tawern i świetnych win, lepszą atmosferą i początkiem szlaku schodzącego do Ataviros (5 godzin).
Prowadzi stąd niezbyt dobra droga do Siany, a jeszcze gorsza biegnie do oddalonej o 12 km na wschód Laermy. Warto ją odwiedzić jeśli interesują cię budowle bizantyjskie. W samej LAERMIE, tuż poniżej ocienionej platanami fontanny, stoi kościół Agios Giorgios, który wygląda na współczesny, lecz w środku znajdują się XIV-wieczne freski (klucze do kościoła w przyległej kafenio). Jest to wstęp do zwiedzania klasztoru Thari, zagubionego w sosnowym lesie, 5 km na południe po dobrze oznakowanej drodze. Będąc najstarszym ośrodkiem religijnym na wyspie, klasztor został ponownie założony w 1990 roku przez charyzmatycznego opata z Patmos, jako wspólnota sześciu mnichów. Gadatliwa siostra świecka i kucharz, który jest również dozorcą, wprowadzają do kathólikonu, składającego się z długiej nazwy i krótkiego transeptu zwieńczonego sklepieniem beczkowym. Pomimo dwóch ostatnio przeprowadzonych konserwacji, stulecia pozostawiły smugi wilgoci na freskach (powstałych w latach 1300-1450). Freski wciąż są wspaniałe. Przedstawiają głównie sceny z życia Chrystusa, łącznie z tak rzadko obrazowanymi jak sztorm na Jeziorze Galilejskim, spotkanie Marii Magdaleny i uzdrowienie kaleki.
Klasztor, poświęcony Michałowi Archaniołowi, bierze swoje imię od legendy o jego powstaniu. Piraci porwali księżniczkę i umieścili ją tutaj. We śnie zobaczyła Archanioła, który obiecał jej wyzwolenie. Z wdzięczności księżniczka ślubowała, że wybuduje tyle klasztorów na jego cześć, na ile łokci poleci rzucony przez nią złoty pierścień. Po wyzwoleniu księżniczka rzuciła pierścień, lecz zaginął on w krzakach i nigdy nie został odnaleziony. Tak więc nazwa „Thari” pochodzi od słowa tharevo, „ryzykuję, zgaduję, ośmielam się”. Wydaje się, że spadkobiercy księżniczki ufundowali tylko jeden klasztor.