Archive for the ‘Wschodnie i północne wyspy egejskie’ Category

Mitilini i okolice

MITILINI jest portem i stolicą, a zgodnie z grecką modą nazywa się tak samo jak wyspa. Trzeba na to uważać podróżując promem lub samolotem. Miasto rozciąga się nad dwiema szerokimi zatokami przedzielonymi cyplem, na którym stoi genueńska forteca. Jest czynna prawie cały dzień, ale nie wolno jej fotografować, bo to obiekt wojskowy. Panorama centrum miasta jest zdominowana przez dwie wieże: pseudogermańską przy kościele Agios Theodoras oraz krągłą kopułę kościoła Agios Therapon. Obie świątynie wyrażają postbarokowy gust XIX-wiecznej burżuazji grecko-tureckiej i stoją mniej więcej po przeciwległych stronach bazaru, którego główna ulica Ermou łączy centrum miasta z północną zatoką. Przy tej ulicy stoją sklepy z antykami oraz Geni Iami — budynek bez dachu, w którym są wystawy sztuki. Pomiędzy ulicą Ermou a fortecą jest labirynt nastrojowych alejek z okazałymi pałacami z czasów Belle Epoque oraz tradycyjną miejscową architekturą, czyli dobre miejsce na spacery.

Bardziej ambitną rozrywkę zapewnia wspaniałe Muzeum Archeologiczne (wt.-niedz. 8.30-15.00; 400 dr), które tymczasowo mieści się w budynku należącym do dużej posiadłości za przystanią promową. Większy, nowoczesny budynek jest właśnie w budowie. Zwiedzanie doskonale zapełnia czas przed odpłynięciem promu. Wśród dobrze opisanych i dobrze oświetlonych eksponatów wyróżnia się komplet mozaik z domu epoki hellenistycznej, zabawne figurki z terakoty, dary ofiarne z sanktuarium Demeter i Kory odnalezione w forcie oraz neolityczne znaleziska z obecnej Thermi. Przybudówka z tyłu budynku zawiera wyryte w kamieniu edykty i traktaty oraz naprawdę interesujące stele ze scenami styp. Jest też Muzeum Sztuki Bizantyjskiej (pon.-sob. 9.00-13.00; 100 dr) za kościołem św. Therapona oraz małe Muzeum Sztuki Ludowej (zmienne godziny otwarcia) niedaleko przystani, koło przystanku autobusów miejskich.

Lesbos

Lesbos (Lesvos) jest trzecią co do wielkości grecką wyspą po Krecie i Eubei. Urodziła się tutaj nie tylko Safona, ale także Ezop i Arion, a ostatnio grecki malarz-prymitywista Theofilos, poeta Odyseus Elytis i powieściopisarz Stratis Myrivilis. Pomimo tych artystycznych skojarzeń, turysta początkowo nie odbiera wyspy jako szczególnie pięknej czy ciekawej. Krajobraz to skalista równina wulkaniczna z gorącymi źródłami, łanami zbóż, panwiami solnymi, a nawet półpustynią. Są też lasy sosnowe i dębowe oraz duże gaje oliwne, niektóre mające po 500 lat. Wyspa zyskuje przy bliższym poznaniu, szczególnie jeśli ma się czas i cierpliwość jeździć autostopem lub pieniądze, by wynająć samochód.

Miłośnicy tureckiej i średniowiecznej architektury z pewnością nie będą roz­czarowani. Zamki Genueńczyków przetrwały w głównym mieście Mitilini oraz w Molivos i Andisie. Pochodzą one z XIV wieku, kiedy to Lesbos była prezentem ślubnym dla genueńskiego księcia z rodziny Gatelouzi i siostrzenicy jednego z ostatnich cesarzy Bizancjum. Lesbos i Kreta były jedynymi wyspami greckimi, , gdzie Turcy — na szczęście — zasiedlili wsie, choć zwykle woleli miasta ze względów bezpieczeństwa. W związku z tym podczas przejażdżek po wyspie można napotkać turecki most albo ruiny minaretu. Kolejna nietypowa rzecz dla Wysp Egejskich to fakt, że po upadku Cesarstwa Bizantyjskiego mieszkała tutaj grecka arystokracja wyznania prawosławnego. Zbudowali oni niezgrabne pałace oraz wieże, a niektóre z nich przetrwały okres zniszczeń w ubiegłym stuleciu. Ciepły klimat i°działające na wyobraźnię krajobrazy zawsze łagodziły obyczaje okupantów: w tych rejonach Grecy i Turcy żyli zgodnie aż do roku 1923, a okupacja państw Osi podczas II wojny światowej przebiegała spokojniej niż na innych wyspach.

Wciąż istnieją tu oryginalne zjawiska społeczne i ekonomiczne. Nikogo, kto brał kiedyś udział w wielkim wiejskim święcie panegiria z muzyką grającą bez końca i ustawionymi na ulicach stołami uginającymi się pod ciężarem jadła i napoju, nie zdziwi fakt, że Lesbos ma największy procent alkoholików w Grecji. Hodowla, szczególnie koni, uzyskała ogromną rangę, w korkach ulicznych stoją więc kolumny zwierząt, a nie samochodów. Do niedawna jeszcze jednym z miejscowych dziwactw była generalna tendencja głosowania na komunistów, być może w celu od­reagowania po latach prosperującego tu średniowiecznego feudalizmu. Ostatnio zanotowano jednak pewne przesunięcie w prawo i kandydaci lewicy przegrywają na korzyść Nowej Demokracji (Nea Dimokratia).

Z historycznego punktu widzenia plantacje oliwek, destylarnie ouzo, hodowla zwierząt i rybołówstwo zapewniały mieszkańcom utrzymanie. Jako że ostatnio dziedziny te podupadły, zaczyna się rozwijać turystyka masowa. Jest jednak niewiele dużych hoteli poza stolicą, pokoi do wynajęcia jest więcej niż willi, a oficjalne kempingi otwarto dopiero kilka lat temu. Komunikacja publiczna łączy port z okolicznymi wioskami ze względu na pracujących w nim wieśniaków, a nie po to, by turyści mogli urządzać jednodniowe wycieczki. Zresztą i tak są one niemożliwe, biorąc pod uwagę wielkość wyspy (około 70 na 45 km) i przeważnie fatalne drogi. Poza tym topografię komplikują dwie głęboko wcięte zatoki: Kallonr i Geras, co oznacza, że jadąc z punktu A do punktu B zwykle trzeba przesiadać się albo w stolicy, albo na wschodnim wybrzeżu, albo w mieście Kalloni w centrum wyspy. Ogólnie: najlepiej wybrać sobie bazę i zostać tam przez kilka dni, zwiedzając najbliższą okolicę pieszo lub samochodem, a nie przenosić się z miejsca na miejsce.

Inousses

Stali mieszkańcy INOUSSES to również kilkaset osób, czyli prawie dwa razy mniej niż przed wojną. Wyspa ta ma jednak inną historię niż Psara. Przez wiele pokoleń wywodziły się stąd bogate rodziny kupieckie, a najbogatszy grecki armator na świecie Kostas Lemos urodził się właśnie tutaj. To pomaga wyjaśnić obecność, na tak skromnej wyspie, okazałych willi i zawijających latem jachtów.

Tylko w piątek i w sobotę można tu przyjechać na jeden dzień z Hios. Przez resztę dni tygodnia prom przybija o 16.00, a odpływa następnego ranka. U wylotu pilnie strzeżonej zatoki są małe wysepki z kościołami. Jedyne miasto na wyspie jest zaskakująco duże, położone na wzgórzach i w dolinach. Choć podobno jest bogate, wygląd ma bezpretensjonalny i przypomina tureckie miasto Ildir po drugiej stronie cieśniny. Domy są w różnych stylach — lokalnym i skromnym neoklasycystycznym. Dwa hotele: Thalassoporos i Prasonisia również są dość skromne, gdyż większość przyjezdnych i tak nocuje w swych dawnych domach rodzinnych. Zjeść można w kilku prostych tawernach. Jedna jest nad morzem, inne na wzgórzu. Drinki wypić można w kafenionach i barach na przystani. W Inousses jest poczta, telefony (OTE) i — oczywiście — bank.

Reszta wyspy, a przynajmniej południowe stoki, jest zielona, spokojna i dobrze zagospodarowana. Nie ma źródeł, woda pochodzi więc ze studni ze słodką i słonawą wodą. Morze jest tu bardzo czyste i spokojne przy osłoniętym brzegu. Takie ukryte plaże to Farkero.na wschód od portu, lub Zepaga, Bilali i Kastro (5, 20 i 30 minut pieszo). Tak jak na Psarze, przy żadnej plaży nie ma tawerny.

Przy końcu drogi, za Kastro stoi trochę makabryczny klasztor Evangelismos, ufundowany przez rodzinę Pateras — morskich magnatów. Wewnątrz znajdują się zmumifikowani zwłoki niedawno kanonizowanej córki Irini, która chciała umrzeć na raka zamiast swego nieuleczalnie chorego ojca Panagosa. Modlitwy te zostały wysłuchane ze względu na jej cnotę i pobożność. Ojciec też jest tutaj pochowany — żył kilka lat dłużej niż Irini. Przeoryszą klasztoru i przełożoną kilkunastu nowicjuszek jest pani Pateras.

Psara

PSARA to rodzinna wyspa admirała Kanarisa, bohatera rewolucji greckiej. W walce o niepodległość Psara poświęciła swą flotę handlową, trzecią co do wielkości w latach dwudziestych XIX wieku, po flotach wysp Idry i Spetses, i drogo za to zapłaciła. Rozjuszeni do żywego Turcy wysłali w 1824 roku przeważające siły, aby zgnieść to źródło oporu. Około 3000 z 30 000 mieszkańców uciekło na małych łódkach i zostało ocalonych przez flotę francuską. Większość jednak wycofała się do magazynu amunicji na wzgórzu i wolała wysadzić się w powietrze niż poddać. Narodowy poeta Solomos upamiętnił to zdarzenie w sławnej strofie: Po czarnych wzgórzach Psary kroczy samotnie Chwała. Rozmyśla o bohaterach, we włosy zaś wplotła wieniec z kilku suchych badyli wyrosłych z jałowej ziemi. Obecnie stałych mieszkańców jest nie więcej niż 400. Jest to smutne, opustoszałe miejsce, które tak naprawdę nigdy nie powróciło do stanu sprzed holokaustu. Turcy spalili wszystkie zabudowania i całą roślinność jaka została po wybuchu. Ostatni pozytywny projekt rozwoju to 10-letni plan ożywienia wyspy, zapoczątkowany przez potomka admirała Kanarisa oraz grupę Greków. Poczyniono naprawy w porcie, zapewniono dopływ wody i elektryczności, otwarto szkołę średnią, ustanowiono kontakty kulturalne z Francją. Dotychczas jednak nie zwiększyła się liczba turystów, ani nie powstało znaczniejsze zaplecze turystyczne.

Podróż na wyspę to ciężkie przeżycie. Regularny prom z miasta Hios w 4 godziny pokonuje 35 mil wzburzonego morza. Jeśli się da, trzeba przynajmniej jeden przejazd zorganizować z Limni lub do niej — trwa o połowę krócej i jest o połowę tańszy.

Z budynków stojących po zachodniej stronie zatoki niewiele pamięta XIX wiek. Po przybyciu zastaje się dziwną zbieraninę architektury kościelnej i typowo miejscowej. Panuje wyraźna atmosfera Wschodu, podobnie jak na Cykladach lub wyspach Dodekanezu. W mieście i poza nim stoją cudaczne kościoły, z których każdy jest w innym stylu. Wybór miejsca na nocleg jest ograniczony. Jest jedno mieszkanie za szeregiem portowych kafenionów, pokoje wynajmowane przez popadię, drogi zajazd miejski (1500 dr) oraz schronisko (ksenonas) biura EOT w odrestaurowanym więzieniu (2500 dr). Na posiłki najlepszym i najtańszym miejscem jest Spitalia, mieszcząca się (jak nazwa wskazuje) w odremontowanym średniowiecznym szpitalu na skraju miasta. Inne popularne tawerny są raczej przeciętne i drogie. Pozostałe udogodnienia dla turystów to poczta, piekarnia i sklep — banku nie ma.

Plaże na wyspie są dość ładne, tym lepsze im dalej odsuwamy się od portu na północny wschód. Przechodzi się obok Kato Gialos, Katsouni i Lazorety z paskudną elektrownią. O 15 minut dalej znajduje się Lakka. Jej nazwa może wywodzić się od pooranych skał, wśród których czasem trzeba się schronić, gdy wieje silny wiatr, a fale są wysokie.

Miejscowość Limnos (25 minut spaceru nadmorską ścieżką) jest duża i ładna, nie ma tutaj jednak odpowiedniej gospody, tak samo zresztą jak przy innych plażach. Na wyspie można jeszcze urządzić wędrówkę na północ, przecinając całą Psarę i dochodząc aż do klasztoru Wniebowstąpienia (Assumption).

Północna część wyspy Hios

Północna część wyspy nigdy nie powróciła do stanu sprzed tureckiej masakry, a zniszczenia poczynione przez pożary w 1981 i 1987 roku mogą wprawić w przygnębienie. Przez prawie cały rok wioski stoją opustoszałe, co oznacza, że autobus przyjeżdża tu bardzo rzadko. Około jednej trzeciej dawnych mieszkańców przeniosło się do miasta Hios i powraca na wieś tylko w wielkie święta lub by doglądać swych oliwek i winogron, czyli najwyżej na 4 miesiące w roku. Ci, którzy wyjechali do Aten albo do Ameryki wracają do rodzinnych domów tylko na kilka tygodni latem, i jest to bardzo krótki i intensywny sezon.

Autobus miejski jeździ tylko do VRONDADOS (Vrontados), podmiejskiej dzielnicy na wybrzeżu. Jest to ulubione miejsce licznych na wyspie posiadaczy łódek. Podobno żył tutaj i nauczał Homer, a domniemane miejsce wykładów można zobaczyć przy małym porcie rybackim i kamienistej plaży. Jest ono dziwnie połączone z przypuszczalną świątynią Kybele i otoczone amfiteatralnym parkiem. Autobusy kursujące tutaj mają tabliczkę „Daskalopetra” („Skała Nauczyciela”, zwana niekiedy „Skałą Homera”).

Pierwszym miejscem, które kusi do opuszczenia autobusu jest LANGADA. Położona u wylotu głębokiej doliny przy ładnej zatoce, posiada kilka pokoi do wynajęcia i gospody nad morzem, nie ma jednak w pobliżu żadnej plaży — kusząca zatoczka na północy to niedostępna baza marynarki wojennej. Czasem dodatkowo (za sporą sumę) odbywa się stąd rejs kaiki do Inousses. Jedyny oficjalny kemping na wyspie ma niedogodną lokalizację przy zatoce Agios Isidoros, za SIKIADĄ i PANDOUKOS.

Za Langadą spora boczna droga prowadzi do oazy PITIOUS na górskiej przełęczy, nad którą wznosi się samotna baszta. Większość turystów jedzie aż do ANO i KATO KARDAMILA, 37 km od miasta Hios. Te zielone wioski, położone na przeciwległych krańcach żyznej równiny, otoczonej górami, dają oczekiwane wytchnienie po skalistym krajobrazie opisywanym przez Homera. Miejscowość Kato, znana też pod nazwą MARMARO jest większa, a nadbrzeżne ulice stykają się z dzielnicami na wzgórzach zwanymi Rahi i Perivolaki. W zasadzie jest to druga co do wielkości miejscowość na wyspie, ma bank, pocztę i telefony (OTE). Jednak ani Kato ani Ano nie są przygotowane do przyjmowania turystów, nie ma też tutaj żadnych atrakcji, może za wyjątkiem pastelowej, neoklasycystycznej zabudowy. Zatoka rybacka, narażona na wiatry meltemi, jest całkowicie nastawiona na biznes, a na małą plażę ciągle trzeba dowozić piasek.

Jeżeli chodzi o hotele, jest tutaj luksusowy Kardamyla i jeszcze droższy Hiona, który oferuje także wycieczki programowe związane z kulturą i przyrodą wyspy. Poza tym jest nie oznaczony pensjonat w RAHI, trzeba dzwonić wcześniej lub zrobić rezerwację w cukierni Mar kaki, oraz 3 inne kwatery. Posiłki można zjeść w Kafenio Akrogali nad morzem (pizzę i mezedes). W Ano Kardamila jest jedna pizzeria/smażalnia (psistaria). Nie ma tu możliwości zakwaterowania, ale można przyjechać na wędrówkę przez sady.

Dobre miejsce do kąpieli można znaleźć jadąc godzinę na zachód, nadmorską betonową drogą w kierunku Nagos, mijając wiatrak u wylotu zatoki. Jest to mała plaża u podnóża urwiska, otoczona zielenią. Woda jest tu chłodniejsza, gdyż do zatoki wpływa strumień. Problem słabego ciśnienia wody w mieście Hios próbowano rozwiązać podłączając u źródeł potężny rurociąg, biegnący równolegle do całego północno-wschodniego wybrzeża. Projektu jednak nie ukończono ze względu na brak funduszy. Zjeść można tylko w jednej tawernie, a zamieszkać w przyległych dwóch pokojach, zaraz przy kamienistej plaży, długiej na 300 metrów. Nazwa „Nagos” to zniekształcone słowo naos (cella) i odnosi się do dużej świątyni Posejdona, która stała niegdyś u podnóża skał. Nic po niej nie zostało za przyczyną całych wieków plądrowania, uprawiania sadów oraz zorganizowanych robót wykopaliskowych po 1912 roku. Cieplejszej kąpieli można zażyć w Giosonas, 15 minut piechotą na zachód, choć plaża tam jest bardziej skalista i mniej osłonięta. Panuje tam względny spokój, nawet w lipcu i sierpniu, kiedy w Nagos jest bardzo tłoczno.

Niewielu cudzoziemców wybiera się dalej niż do Giosonas, choć wczesnym popołudniem jeździ autobus na 20-kilometrowej trasie między Marmaro i Kambią. U podnóża najwyższej na wyspie góry Pilineon (Pelinaio; 1297 m n.p.m.) leży ładna wioska VIKI oraz AMADES, z której najłatwiej wejść na szczyt. KAMBIA góruje nad wąwozem usianym kapliczkami. Panuje tu typowa atmosfera końca trasy. W jakimś kafenio przy największym kościele mogą wskazać godzinną trasę ścieżką przez wąwóz do opuszczonej wioski AGRELOPO. Od tamtejszego kościoła prowadzi system polnych dróg, którymi po 20 minutach dochodzi się do znisz­czonego pomostu w Agiasmata i plaży zarośniętej wodorostami.

AGIASMATA to jedno z najdziwniejszych miejsc na Hios. Stoi tu około 20 budynków (z czego 4 to kościoły), m.in. ciekawa szaro-biała łaźnia (czyn. codz. latem 6.00-11.00), od której pochodzi nazwa miejscowości. Zamieszkać można albo w hotelu z kamienia, albo w kwaterach po zachodniej stronie zatoki, gdzie robotnicy z wyspy zakładają prawdziwą kolonię nieraz na całe tygodnie. Zaplecze turystyczne jest słabe, ale rekompensują to widoki na morze. Prawdziwych zajazdów nie ma, a w sklepie należącym do kolonii sprzedają tylko podstawowe artykuły — zakłada się, że każdy przyjeżdża ze swoimi zapasami.

Na południe od Agiasmata droga biegnie przez nadzwyczaj piękne okolice. Bez własnego samochodu trzeba praktycznie dojść aż do KERAMOS i AFRODISSIA, ta ostatnia miejscowość jest bardziej atrakcyjna. W tym miejscu odnoga północ- no-zachodniej nadmorskiej drogi skręca do AGIO GALA, gdzie w jednej z głębokich jaskiń znajduje się bizantyjski kościół z XIV wieku, a w nim prawie tak samo stary temblon. Najkrótsza asfaltowa droga (będąca 20-kilometrowym skrótem do Volissos) prowadzi na południe przez HALANDRĘ i NEA POTAMI, która z pewnością jest najbrzydszą wioską na wyspie.

VOLISSOS była kiedyś najważniejszą wioską na północy, a jej stare kamienne domy wciąż kryją się w cieniu zniszczonego genueńskiego fortu na wzgórzu. Obecnie panuje tutaj atmosfera przygnębienia, a starsi mieszkańcy w większości zasiedlili nowe budynki przy głównym placu. Jest tu poczta (nie ma banku), dwa sklepy i otwarta wieczorami tawerna. Autobus przyjeżdża tylko 4 razy w tygodniu, więc trzeba planować dłuższy pobyt. Nie powinno to nikogo przerażać, gdyż w tej okolicy są najlepsze plaże na Hios, utrzymane w dawnym stanie, jako że do tej pory tutejsi właściciele odmawiali sprzedaży gruntu inwestorom.

W samym Volissos nie ma możliwości zakwaterowania, ale można zapytać o domki w Limni, leżącej 1,5 km dalej. LIMNIA ma także dwie gospody: jedną sezonową, jedną stalą. W tej ostatniej wynajmują pokoje. Jest to tętniąca życiem autentyczna wioska rybacka, a kaikia kursują do Pasary i z po­wrotem (pon.,śr.,pt. rano) oraz do Plomari na Lesbos. Niedaleko znajdują się słynne plaże. W HORI, 1 km na południowy wschód zaczyna się ogromna, piaszczys- to-kamienista plaża, gdzie nikt nie zwraca uwagi na nudystów. Do mniejszej plaży w LIMNOS (nie mylić z Limnią) można dojść w 10 minut, ścieżką na drugą stronę cypla, na północy zatoki, lub dojechać dłuższą asfaltową drogą z Volissos. W Limnos jest jeden pensjonat w miejscu gdzie polna droga łączy się z asfaltową, oraz smażalnia (psistaria), przy większej z dwóch wspaniałych piaszczystych zatoczek.

Wiele plakatów reklamujących okoliczne tereny przedstawia widok z leżącej o 5 km dalej na północ miejscowości AGIA MARKELLA: długą, przepiękną plażę, a przy niej klasztor. Nie jest on zbyt interesujący, ale mamy tu również zajazd i pokoje do wynajęcia. Nie warto iść do tzw. gorących źródeł na cyplu. Jak się okazuje, są to małe zagłębienia z ciepławą wodą wskazującą na zawartość żelaza. Sól po kąpieli w morzu można spłukać w strumieniu, gdzie po mokrych zimach jest wystarczająco dużo wody. Zresztą większość okolicznych plaż przystosowano do obozowania, co toleruje się ze względu na brak miejsc noclegowych. Zwykle jednak nie ma tu wielu ludzi, chyba że 22 lipca, w święto tutejszego patrona, kiedy odbywają się wielkie uroczystości.

Klasztor Nea Moni

Prawie dokładnie w geometrycznym środku wyspy stoi klasztor NEA MONI, należący do najpiękniejszych i najważniejszych zabytków średniowiecza na wszyst­kich wyspach Grecji. Został założony w 1049 roku przez cesarza bizantyjskiego Konstantyna Monomacha II, w miejscu znalezienia cudownej ikony. Mozaiki w klasztorze, jako jedne z najpiękniejszych z tego okresu, należą do tej klasy, co mozaiki w Dafni i Ossios Loukas. Również położenie budowli wysoko w górach, na zachód od portu, jest bardzo charakterystyczne. Bezpośredni autobus jeździ tylko w środy, w inne dni trzeba jechać niebieskim autobusem miejskim 7 km do KARIES, a potem przejść lub przejechać autostopem taką samą odległość. Ceny taksówek są niewygórowane (4000 dr), a w koszt ten wliczony jest czas oczekiwania na powrót turysty ze zwiedzania.

Klasztor Nea Moni był kiedyś potężną, niezależną społecznością sześciuset mnichów. Podczas krwawych zajść w 1822 roku został splądrowany, a większość mieszkańców zabita. Trzęsienie ziemi w 1881 roku spowodowało poważne straty (szybko naprawione), a dokładnie sto lat później jeden z pożarów lasu spalił prawie cały budynek. Obecnie klasztor, ze swoim ogromnym refektarzem i obfitym zapasem wody, zamieszkują trzy starsze zakonnice i trzech robotników. Za główną bramą (codz. 8.00-12.00 i 16.00-20.00) znajduje się kostnica, gdzie spoczywają szczątki poległych tu w 1822 roku, a dziecięce czaszki rozłupane siekierą świadczą o bar­barzyństwie najeźdźców. Kopuła świątyni spoczywa na ośmiokątnej podstawie i jest to konstrukcja spotykana tylko na Cyprze. Freski w egzonarteksie (zewnętrznej kruchcie) są bardzo zniszczone (dziury pochodzą podobno od kul tureckich), ale mozaiki to co innego. W narteksie (przedsionek, kruchta) są portrety „Świętych z Hios” wiszące pomiędzy „Umywaniem nóg” a „Zdradą Judasza”. W kopule mieścił się kiedyś cały „Żywot Jezusa”, lecz trzęsienie ziemi przetrwały tylko „Chrzest Jezusa”, część „Ukrzyżowania”, „Zdjęcie z Krzyża”, „Zmartwychwstanie” oraz wizerunki świętego Jana i świętego Marka.

Własnym samochodem można jechać jeszcze 5 km na zachód do AVGONIMA, zbiorowiska domów na wzgórku przy zachodnim wybrzeżu. Kilka budynków jest w konserwacji, ale na stałe mieszka tutaj tylko 6 osób. Jedna grecka rodzina, po powrocie z Ameryki, prowadzi gospodę/kafenio O Pirgos, ale nie ma miejsc noclegowych. Ostatnio naprawiona droga wiedzie 7 km dalej do ANAVATOS. Puste, bure domostwa, górujące nad sadami pistacjowymi, są prawie nie do odróżnienia od 300-metrowej skały, na której stoją. Podczas powstania w 1822 roku 400 mieszkańców wolało rzucić się z tego urwiska niż poddać się oblegającym Turkom. Jest to wciąż ulubione miejsce samobójców. W Anavatos mieszka 10 osób, jednak nie ma tu zaplecza turystycznego, a atmosfera jest dziwna i napięta. W tym miejscu lepiej nie zabłądzić po zmroku.

Środkowa część wyspy Hios

Od miasta Hios aż po wioskę HALKIO ciągnie się rozległa, żyzna równina Kambos, porośnięta gajami cytrusowymi. Wygodniej jest zwiedzać ją na rowerze niż samochodem, gdyż nie oznakowane drogi często przeradzają się w pajęczynę dróżek, wciśniętych między wysokie skały. Gdzieniegdzie stoją stare domy z brązowych kamieni. Podworce są wybrukowane kamieniami lub ciemnymi i jasnymi płytami. Większość domów wciąż posiada manganos (studnie), skąd czerpie się wodę z dużej głębokości. Najpierw tereny te zasiedlili Genueńczycy w XIV wieku i pozostały one schronieniem dla miejscowej arystokracji aż do 1822 roku. Wiele z luksusowych, dwupiętrowych domów, zbudowanych w oryginalnym włosko-grecko-tureckim stylu, stoi w ruinie od 1881 roku. Odnowiono jednak dom przodków rodziny Argenti i oddano do użytku jako tradycyjną gospodę Villa Argentikon, gdzie za zawrotną kwotę około 400 $ dziennie wszystkie kaprysy klienta zaspokajają najlepsi kucharze, pokojowcy i kelnerzy. Trochę taniej jest w Perivoli.

W innych dworach Centrum Jońskie organizuje letnie kursy języka i kultury greckiej (informacja pod adresem Lissiou 11, Plaka, Ateny).

Dalej można pojechać (także codziennym autobusem) do grupy wiosek prawie tak samo charakterystycznych jak wioski mastyksowe. Pierwsza z brzegu AGIOS GIORGIOS została zeszpecona nowym budownictwem, ale następna VESSA to prawdziwy klejnot. Jest bardziej otwarta niż Mesta czy Pirgi, ale wciąż zachowuje silny lokalny charakter. Budynki w kolorze miodu ustawione są w szachownicę znaczoną licznymi dzwonnicami, jest kafenio, ale nic poza tym. Trasa autobusu skręca na północ do LITHI, sympatycznej wioski z bielonymi budynkami, posado­wionej na terasie z widokiem na morze. Koło trasy przejazdu autobusu są gospody i kawiarnie, ale zamieszkać można tylko o 2 km dalej, przy ponurej, nękanej wiatrami zatoce. Tutejsza marna plaża to cel niedzielnych wycieczek mieszkańców Hios. Lepsze miejsca można znaleźć dalej na północy. Jadąc wyboistą polną drogą mija się najpierw kamienisto-piaszczystą plażę Kastella, a potem podobną plażę przy głęboko wciętej zatoce Elinda. Wzdłuż całego wybrzeża stoją charakterystyczne wieże strażnicze, wzniesione przez Genueńczyków, by wypatrywać piratów. Jedyną znaczącą osadą jest SIDIROUNDA, malowniczo położona na wzgórzu z widokiem na cały zachodni brzeg Hios.

Południowa część Hios

W suchych dolinach południowej części Hios rośnie drzewo mastyksowe (Pistacia lentisca), z którego tylko w Grecji uzyskuje się na sprzedaż aromatyczną żywicę dobrej jakości. Sama roślina przypomina brzydki, karłowaty baobab, lecz na bazie otrzymanej z niej żywicy przez całe stulecia produkowano farby, kosmetyki i galaretowate kuleczki do żucia, które nałogowo spożywano w tureckich haremach. To właśnie przerwa w dostawach mastyksu z Hios do Stambułu, podczas buntu w 1821 roku, była jedną z głównych przyczyn brutalnej reakcji Turków w 1822. Z bogactwa zdobytego na handlu mastyksem utrzymywało się kilka „wiosek mastyksowych” (mastikohoria) już od XIV i XV wieku, kiedy to Genueńczycy zdobyli w tej dziedzinie monopol. Jednak upadek tureckiego imperium oraz wprowadzone po rewolucji przemysłowej produkty naftowe oznaczały koniec handlu mastyksem. W tej chwili żucie mastyksu (słodkiej gumy Elma) lub picie likieru Mastika to tylko ciekawostki. Wioski mastyksowe żyją głównie ze sprzedaży mandarynek, moreli i oliwek. Miejscowości w tym regionie, jedyne ocalałe z po­gromu w 1822 roku, są identyczne pod względem zabudowy i choć były projek­towane przez Genueńczyków, mają typowy charakter bliskowschodni. Przy pierw­szej okazji należy wsiąść do autobusu jadącego w ich kierunku.

Po przejechaniu VAVILI z bizantyjskim kościołem Panagia Krina widać ARMOLIĘ — pierwszą, najmniejszą i najmniej imponującą z wiosek mastyksowych. Główną zaletą wioski jest rozwinięte garncarstwo: dwie trzecie produkcji to kiczowate, a jedna trzecia to użyteczne wyroby. Poza tym są dwa snack-bary: Kastro przy drodze oraz drugi w centrum, obydwa otwarte codziennie przez cały rok (poza sezonem trudno jest kupić coś do jedzenia na południu wyspy).

PIRGI, leżąca 24 km od portu, jest chyba najweselszą i najbardziej kolorową z tych wiosek. Domy są ozdobione ksista, czyli wzorami geometrycznymi wyrytymi w tynku i pomalowanymi. Przy północno-wschodnim rogu głównego placu stoi bizantyjski kościół świętych Apostołów (Agii Apostoli) z XII wieku, ozdobiony o wiele młodszymi freskami i ukryty przy pasażu. Godziny otwarcia są zmienne, z reguły wt.-czw. i sob.9.00-14.00. Wielki kościół Assumption przy tym placu może poszczycić się temblonem z 1642 roku, w dziwnym ludowym stylu oraz równie dziwaczną rzeźbioną figurką, sterczącą u podstawy ambony. W Pirgi jest kilka pokoi do wynajęcia, najdroższe rezerwuje się za pośrednictwem Kobiecej Spółdzielni Rolnictwa i Turystyki. Warto spróbować w Rita’s Rooms, choć lepiej zrobić rezerwację listownie (82102 Pirgi, Hios). Jest także bank, poczta i telefony (OTE) oraz parę restauracji (można wypróbować Pi & Fi naprzeciwko dzwonnicy przy kościele Assumption).

7 km dalej, na tej samej trasie, znajduje się OLIMBI, najmniej odwiedzana przez turystów, choć nie pozbawiona atrakcji. Baszta, która w Pirgi jest daleko od głównego placu, tutaj stoi w samym jego środku, a na parterze mieści się kafenio. Po kilku wycieczkach każdy zna już podstawowy zarys wioski mastyksowej — pierwo­tnie czworokątne zbiorowisko kamiennych domów, których zewnętrzne ściany służyły jako mur obronny wokół osady, a w nim wybijano tylko kilka bram. Nowsze zabudowania, choć utrzymane w tradycyjnym stylu, wychodzą poza obręb dawnych obwarowań.

11 km od Pirgi leży MESTA o bardziej nostalgicznym charakterze, która uważana jest za klasyczny przykład wioski mastyksowej. Rynek jest zajęty przez największy na wyspie kościół Taksiarhis, a we wszystkich kierunkach rozchodzi się plątanina chłodnych, zacienionych alejek ze specjalnymi podporami przy domach i tunelami na wypadek trzęsienia ziemi. Domy z reguły nie są malowane. Ulice w większości są ślepe, za wyjątkiem kilku najważniejszych prowadzących do bram. Północ- no-wschodnia brama wciąż zaopatrzona jest w żelazną kratę. Pokoje w odres­taurowanych starych domach wynajmuje biuro EOT, lecz jest to spory wydatek. Samodzielne kwatery, podobnie jak w Pirgi, są nieco tańsze. Jak na miejscowe warunki Mesta została „odkryta” już dosyć^dawno. Butiki, pseudoartystyczne bary i pojawiające się ekipy filmowe tworzą zbyt wymyślną atmosferę. Kilka zajazdów przy głównym placu nie przedstawia sobą nic szczególne­go, warto jednak spróbować miejscowego wina porzeczkowego, ciężkiego, półsłod- kiego, podobnego w smaku do sherry.

Pozbawiona plaży wioska LIMANI MESTON, o 3 km na północ, przestała być tłumnie odwiedzana, odkąd kilka lat temu zniesiono rejsy promowe. W zasadzie nikt nie wynajmuje pokoi, warto tu przyjechać jedynie do gospody na dania rybne. Najbliższa plaża zasługująca na wzmiankę to Merikounda, 4 km na zachód od Mesty. Bliżej Olimbi w Kato Fana znajdują się ruiny świątyni Apollina. Jest też miejsce do pływania i spokojnego obozowania. Jednak Pirgi jest najlepszą bazą wypadową do wszystkich nadmorskich miejscowości w tej części wyspy.

Najbliższą z nich jest EMBORIO nad prawie całkowicie zamkniętą zatoką. Są tu drogie kwatery i kilka zajazdów. W pobliżu Brytyjczycy prowadzą wykopaliska archeologiczne, z których wynika, że starożytni mieszkańcy Hios szybko zauważyli dogodne położenie wyspy na szlakach handlowych. Pierwsza zatoka Mavra Votsala, 400 m za Emborio, jest trochę zbyt cywilizowana i wzmocniona betonem, ale dalej, za następnym cyplem znajduje się nastrojowa kamienista plaża, dwa razy większa i otoczona skałami. Choć zbieranie czarno-czerwonych kamieni wulkanicznych jest zakazane, to trudno oprzeć się pokusie. Na piaszczystą plażę trzeba jechać do KOMI wyboistą polną drogą z Emborio lub naokoło szosą przez Armolię i Kalamoti. Są tu restauracje i pokoje do wynajęcia. Jest to najbardziej rozwinięta z okolicznych miejscowości, choć brakuje jej atmosfery, a dojazd jest trudny. W lecie są bezpośrednie autobusy do Emborio i rzadziej do Kalamoti, która nie znajduje się przy głównej drodze. O każdej porze roku łatwo się tu zgubić.

Drugim nadmorskim miastem na południu, różniącym się od .bezładnych, bezimiennych osad jest KATARAKTIS. Godne uwagi są ładne domy z balkonami przy brzegu, autentyczny port rybacki i kilka tawern. Nie ma w pobliżu atrakcyjnych plaż. Nieco w głąb wyspy, na wysokim wzgórzu stoją spore wioski NENITES i VOUNO, gdzie można się wybrać na wycieczkę samochodem.

Miasto Hios

Portowe miasto HIOS może zaszokować po porównaniu go z wszystkimi innymi stolicami wysp. Jest to ruchliwe, betonowe centrum handlowe, a większość budynków nie pamięta czasów sprzed trzęsienia ziemi w 1981 roku. Warto poświęcić czas na zwiedzanie, zwłaszcza dużego, fascynującego bazaru, paru muzeów, dobrych, orygina­lnych restauracji oraz największej w Grecji nadmorskiej promenady (yolta).

Wspaniały, tętniący życiem bazar rozciąga się na wschód i południe od głównego placu, który wszyscy nazywają Vournakiou, choć oficjalna nazwa brzmi Plastira. Stary meczet (wt.-nd. 10.00-13.00, wstęp wolny) naprzeciw postoju taksówek przy Vournakiou, jest teraz magazynem i warsztatem archeologicznym, pełnym kawał­ków marmuru oraz tureckich, żydowskich i armeńskich kamieni nagrobnych. Prawdziwe Muzeum Archeologiczne, Porfira 4 za hotelem Handris (wt.-niedz.9.00-15.00; 400 dr) posiada raczej marny zbiór hellenistycznych zabyt­ków, monet i znalezisk z Kato Fana. Ciekawsze jest Muzeum Argentich (pn.-pt.8.00-14.00 i pt. 17.00-19.00, sob.8.00-12.00; wstęp wolny) mieszczące się na ostatnim piętrze Biblioteki Korai, Korai 2, udostępnione przez największą rodzinę z Hios. W związku z tym widać tutaj kolekcję bardzo poważnych portretów przodków rodziny Argenti, które pokazują tendencję miejscowej arystokracji do naśladowania angielskiego ubioru i konwencji artystycznych w każdej epoce. W drugim skrzydle mieści się wystawa kostiumów i haftu, kiczowatych figurek w strojach ludowych i przedmiotów z drewna, pochodzących z okresu, gdy na wyspie było więcej lasów. Oprócz wielu kopii obrazu Delacroix „Masakra na Hios”, są tu ryciny przedstawiające XVIII-wiecznych wyspiarzy oraz panoramy genueńskiego zamku, który aż do trzęsienia ziemi był praktycznie w nie naruszonym stanie. Potem zniszczono mury od strony morza, fosę od południa zasypano i zbito fortunę na wyprzedaży nieruchomości wokół obecnego placu Vournakiou. Do kastro można wejść przez bramę przy placu obok ratusza. Aktualnie w części tego średniowiecz­nego budynku mieści się małe Muzeum Bizantyjskie (wt.-niedz.9.00-20.00; wstęp wolny) z ciekawą kolekcją niezwykłych ikon i mozaik. Warto też zwiedzić starą dzielnicę w obrębie murów zamkowych, czyli dawne siedziby Żydów i Turków. Między domami z drewna i gipsu stoją tureckie zabytki w różnych stadiach zniszczenia, m.in. kilka wyschłych fontann z napisami i dawny klasztor derwiszów, po 1923 roku przekształcony w kościół. Turcy stracili władzę na Hios, i nad innymi wyspami opisanymi w tym rozdziale, dopiero w roku 1912.

Jest wreszcie Omirio przy południowym skraju placu Vournakiou, czyli dom kultury. Warto tam zaglądać ze względu na nowe wystawy i zagranicznych artystów, którzy często zatrzymują się tu, wracając z Aten, i występują na dużej sali.

Hios

„Skalista Hios, jak Homer obrazowo nazwał prawdopodobne miejsce swych narodzin, ma burzliwą historię i silny koloryt lokalny. Zawsze była dość zamożna, w średniowieczu dzięki eksportowi mastyksu, a potem dzięki żegludze. Morscy potentaci oraz władze wojskowe w przeszłości nie propagowały turystyki, ale przy światowym kryzysie w transporcie morskim opory maleją. Coraz więcej cudzoziem­ców odkrywa inną Hios, niż tylko port-stolicę: fascynujące wioseczki, zabytki kultury Bizancjum i ładne plaże. Tereny te nie są jeszcze zatłoczone przez turystów, lecz mają już wyraźną atmosferę nowoczesności, dzięki powracającym emigrantom, a dużo osób zna angielski.

Wyspę dotknęło niestety zbyt wiele kataklizmów w ciągu ostatnich dwóch stuleci, największą zbrodnię, mordując 30 000 mieszkańców , a biorąc w niewolę i skazując na wygnanie jeszcze więcej osób. W 1881 roku większa część wyspy została zniszczona przez gwałtowne trzęsienie ziemi. W latach osiemdziesiątych naszego wieku piękno wyspy bardzo ucierpiało z powodu serii wielkich pożarów lasu. Było to kulminacją wszystkich nieszczęść, jakie dotknęły pokolenia tutejszych żeglarzy. Jedynie daleko na północy (koło Agiasmata i Amades) oraz na południu (gdzie niewiele mogło się spalić) lasy nie poniosły szkód.

W 1988 roku po raz pierwszy zezwolono na loty czarterowe z północnej Europy i wydarzenie to rozpoczęło poważne przemiany na wyspie. Niestety, na całej Hios jest . teraz tylko około 2500 miejsc noclegowych dla turystów, głównie w stolicy i jej okolicach. Hotele i kwatery prywatne buduje się w zawrotnym tempie, lecz i tak nie dość szybko — niektóre nieruchomości wykupywane są przez biura turystyczne jeszcze w fazie kładzenia fundamentów.