Archive for the ‘Dodekanez’ Category

Mniejsze wyspy Dodekanezu

Z różnych wysepek na wschód i północ od Patmos, LIPSI (Lipsos) jest największa i najbardziej zaludniona. Powoli staje się obiektem ruchu turystycznego. Głębokie studnie nawadniają zadbane farmy, lecz ma ona tylko jedno źródło wody, a sielski wygląd jest złudny. Tutejsza, zubożała społeczność liczy 600 osób, a cztery razy tyle lipsańczyków żyje za oceanem. Większość ludności mieszka przede wszystkim w okolicy portu, gdzie głównie usytuowane są lokale i miejsca noclegowe.

Jeśli chodzi o zakwaterowanie to ma się do wyboru mały hotel Kalipso i kilka pensjonatów, jak Flisvos i Kolonaki (jedyne zakwaterowa­nie w wiosce).

Najlepszymi tawernami są dwie knajpy bez nazw nad morzem: ouzeri z niebieską balustradką koło Kali Kardia i druga (prawdopodobnie oddział Kalipso) przy sklepie Asprakis. Lokalne kafenie są dziwaczne: wydają się prowadzić podwójne życie jako bary i pokoje prywatnych mieszkań. Niektóre ozdobiono włoskimi plakatami lub szafami grającymi. Są tu speluny rybackie ze zniszczonymi dekoracjami. Tu można zjeść ośmiornicę.

Jest winiarnia, gdzie ściany butelek sprawiają przytłaczającą atmosferę. Jest także wrzeszczący rock-and-rollem salon lodowy. Znajduje się tu poczta i OTE oraz połączenie biura turystycznego i Muzeum Kościelnego, w którym radośnie przed­stawia się m. in. takie „relikwie” jak olej ze świątyni na górze Tabor i wodę z rzeki Jordan.

Plaże na wyspie znajdują się w wielu miejscach. Najbardziej atrakcyjna jest Katsadia, kilka małych, piaszczystych zatoczek na południe od portu, z bardzo dobrą tawerną Andonis (czynna od maja do września). Kohlakouras na wschodnim wybrzeżu jest, przez kontrast, brudnawa, kamienista i bez zaplecza. Godzinny spacer drogą prowadzącą na zachód dzieli od miasta Platis Gialos — małą, płytką, piaszczystą zatokę, bez żadnej zabudowy, z wyjątkiem osłon od wiatru. W sezonie przedsiębiorcze osoby przywożą do zatoki krzesła plażowe.

Gęsta sieć ścieżek stwarza wiele możliwości uprawiania pieszej turystyki (trasy usiane są niebieskimi kopułami kościołów). Lipsi można przejść od końca do końca w niecałe 2 godziny. Na nadbrzeżu działa sporadycznie szkoła tkania dywanów dla dziewcząt, a w niektóre wieczory można posłuchać gry na santouri (lewantyńskie cymbały). Oprócz tego nie ma tu nic do oglądania czy robienia. Bez wątpienia jest to jednak świetne miejsce do wypoczynku.

Arki i Agathonissi

ARKI (Arkoi) jest znacznie bardziej prymitywna (nie ma elektryczności i wioski jako takiej), o połowę mniejsza niż Lipsi. Mieszka tu tylko trzydziestu mieszkańców. , Beznadziejnie biedne miejsce, którego całkowite wyludnienie nastąpi chyba w prze­ciągu następnych dziesięciu lat. Nie ma tu nawet odpowiedniej plaży — najbliższa znajduje się na małej wysepce Marathi, gdzie tawerna dba o jednodniowych turystów, przyjeżdżających parę razy w tygodniu z Patmos (połączenia z Arki są nieregularne). Tawerna wynajmuje również dość wygodne pokoje, co sprawia, że Marathi jest lepszym miejscem do zabawy w Robinsona Crusoe.

AGATHONISSI (Agkathonesi) leży bliżej Turcji niż Patmos. Jest tak oddalona od głównych tras turystycznych, że nie jest odwiedzana nawet przez wycieczki. Wyspa zawdzięcza swą nazwę („Ciernista Wyspa”) pokrywającej ją roślinności. Kamienistą plażę można znaleźć przy portowej osadzie oraz w Katholiko i Hoklia, które leżą po przeciwnych stronach wyspy. Wewnątrz wyspy leży prawdziwa wioska (MEGALO HORIO) ze 150 mieszkańcami i dwoma sklepami — lecz bez poczty i OTE. W porcie są dwa pensjonaty i kilka pokoi do wynajęcia. Trzy tawerny sprawiają, że nie będzie się głodować. Lecz jeśli się tu zjawisz będziesz chyba jedynym cudzoziemcem w okolicy. Najlepiej przypłynąć tu z kimś, kogo się bardzo lubi, gdyż przez tydzień nie będzie stąd ucieczki.

Na wyspie

Patmos, jak twierdzi jeden lokalnie drukowany przewodnik, „jest wspaniałe dla tych, którzy wiedzą jak poruszać się w czasie i przestrzeni”. Ktoś podróżujący w bardziej konwencjonalny sposób może odkryć, że łatwiej poruszać się pieszo lub autobusem. Jest to jedna z najlepszych wysp na piesze wycieczki, z siecią ścieżek prowadzących prawie wszędzie. Na mocno eksploatowanym autobusie, który łączy Skalę z Horą, Kambos i Grikou, raczej nie można polegać.

Po wspaniałej atmosferze i widokach, plaże są kolejną główną atrakcją Patmos. Z Hory szlak prowadzi (40 minut) na południowy wschód do najbardziej piaszczys­tego fragmentu zatoki Grikou. Gorsza droga (2 godziny) prowadzi do o wiele lepszej plaży Psili Ammos, z jedną tawerną (pływa tu również kaikizt Skali). Więcej lepszych plaż jest na północy wyspy. Dochodzi się do nich starymi ścieżkami, które (z wyjątkiem niektórych wybrukowanych lub wiodących w poprzek wyspy) są równoległe do wschodniego wybrzeża.

Pierwsza plaża za Meloni, Agriolivadi, jest skalista, pokryta algami i bez zaplecza. Następna, Kambos, jest niewiele lepsza. Lecz dalej na wschód leżą bardziej kuszące: Vagia i Livadi Geranou. Z Kambos można skierować się na północ do zatoki Lambi, niezbyt odpowiedniej do pływania, gdy jest wiatr i fale, lecz sławnej z bogactwa

kolorowych kamieni. Obok w niewielkim osiedlu znajduje się parę tawern i pokoi. Jest to najbardziej wysunięty na północ port, skąd odpływają codziennie kaiki, w sezonie pływające bez przerwy wzdłuż wybrzeża.

Jak to zwykle bywa, wyspa najlepiej wygląda poza sezonem. Może tu być zimno w zimie, lecz spora grupa cudzoziemców mieszka tu przez cały rok. Tak więc życie nie zamiera zupełnie. Wielu z tych, którzy zatrzymują się tu na długo, wynajmuje dom w Lefkes, bogatej dolinie na zachód od Kambos, z pustą, miejscami dziką plażą. To właśnie tu, w późnych latach siedemdziesiątych i wczesnych osiemdziesiątych ulokowała się „komuna” New Age (Nowego Wieku), zanim została usunięta przez władze. Nie zabrakło jednakże chętnych, którzy wynajęli domy przez nią opusz­czone.

Hora i klasztory

Większość turystów pierwsze kroki kieruje do klasztoru Św. Jana, schowanego za masywnymi umocnieniami położonej na wzgórzu stolicy Hory. Autobus wjeżdża na samą górę, lecz półgodzinny spacer piękną, starą, brukowaną ścieżką, wprawi każdego w dobry nastrój. Trochę dalej niż w połowie drogi stoi klasztor Apokalipsy, zbudowany wokół groty, w której św. Jan usłyszał głos Boga, wydobywający się. z pękniętej skały, a następnie podyktował Jego słowa uczniowi. Ulotka prze­znaczona dla odwiedzających zauważa, że „pęknięcie… (dzieli) skałę na trzy części, służąc jako ciągłe przypomnienie o trójosobowym charakterze Boga” i upomina pielgrzymów, aby „zadali sobie pytanie czy są po stronie Chrystusa,’czy Antychrys­ta”.

Wszystko to stanowi niejako wstęp do zwiedzania klasztoru Św. Jana (teoretyczne godziny otwarcia: pn.8.00-14.00, wt.8.00-13.00 i 16.00-18.00, śr.8.00-14.00 i 17.30-19.00, czw.8.00-13.00 i 16.00-18.00, pt. 8.00-14.00, sb.8.00-14.00, nd.8.00-12.00 i 17.00-18.00. Klasztor Apokalipsy przestrzega tych samych godzin). Poza imponującymi fortyfikacjami zachowana jest w klasztorze fantastyczna kolekcja religijnych skarbów od czasów najwcześniejszego chrześcijaństwa: relikwie, ikony, księgi, ceremonialne ozdoby i przebogate szaty—jednym słowem duże źródło satysfakcji. Aby wejść do wnętrza trzeba być przyzwoicie ubranym.

Poza potężnymi murami klasztoru Św. Jana znajduje się HORA — przepiękne małe miasteczko. Przy starych alejkach leży ponad czterdzieści kościołów i klasz­torów. Wiele z nich posiada wspaniałe ikony i mnóstwo rzeźb w drewnie lokalnych mistrzów tej sztuki. Prawie wszystkie obiekty są zamknięte, lecz ktoś mieszkający w pobliżu będzie miał klucz. Do najciekawszych należy kościół Diassozoussas i klasztor Zoodohou Pigis. Dobrze zjeść można w Vangelis (na wewnętrznym placu), Ipiros i Olympii, które są tańsze i najprawdopodobniej lepsze niż jakiekolwiek knajpki w Skali. Jest tu jednak niewiele miejsc, gdzie można się zatrzymać. Cudzoziemcy, którzy tu przyjeżdżają, zostają zwykle na dłuższy czas, a prawie jedna trzecia sypiących się domów została wykupiona i odnowiona w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Jeśli musisz znaleźć coś do spania — a jest tu tylko dwadzieścia łóżek w dwóch oznakowanych budynkach — to pytaj rano na plati lub dzwoń wcześniej. Koniecznie trzeba zobaczyć (o świcie lub o zmroku) widok z zewnętrz­nego placu: obszar na północ, zgodnie ze wskazówkami zegara to Ikaria, Thimena, Fourni, Samos z górą Kerkis, Arki i Samsun Dag o dwóch szczytach (starożytna góra Mikale) w Turcji.

Patmos

Chyba najpiękniejsza, bez wątpienia jednak najbardziej znana z małych wysp Dodekanezu. Patmos jest unikatem. Tu właśnie w jaskini, św. Jan Teolog (po grecku o Theologos) miał swoje objawienie (Apokalipsa św. Jana) i mimo woli określił przeznaczenie wyspy. Klasztor jego imienia, ufundowany w 1088 roku, dominuje nad wyspą, zarówno fizycznie — jego potężne fortyfikacje górują nad wszystkim —jak i do pewnego stopnia politycznie. Mnisi nie rządzą już dzisiaj wyspą, tak jak to robili przez ponad 700 lat, jednakże mieli oni duży wpływ na to, że Patmos nie poszło taką drogą jak Rodos czy Kos. Pomimo rzesz turystów oraz portu pełnego jachtów i statków wycieczkowych, nie pozwolono, by turystyka całkowicie zawładnęła wyspą. W okolicy Skala, portu i centrum miasta jest kilka klubów, a nawet jedna -dyskoteka, jednakże nowoczesnej zabudowy nie widać.

Skala i okolice

Początkowo SKALA wydaje się zaprzeczać nakreślonemu wizerunkowi Patmos. Nadbrzeże, ze swoimi komfortowo wyglądającymi kawiarniami i eleganckim towarzystwem, jest trochę zbyt wyszukane jak na małe miasteczko. W sezonie, w ciągu dnia zatłoczone jest wycieczkowiczami z Kos i Rodos, nocą zapełniają je elegancko ubrane grupy turystów. Podczas zimy sklepy i restauracje są zamykane, a większość właścicieli i personelu odpływa na Rodos. Miasto przybiera dość przygnębiający wygląd, nie ma w nim nic poza kinem, do którego dzieciaki jeżdżą na swych wyjących motorowerach.

Jeśli ma się ochotę na dalszą drogę, niezłe możliwości stwarza plaża Meloi. Hora, do której można dojechać autobusem lub taksówką, jest bardziej atrakcyjną bazą górską, lecz oferuje mniej pokoi do wynajęcia. Zwykle wiele osób chce wynająć pokój w Skali, a tam jest ich wystarczająco dużo. Hotel Patmion, dobry standard, umiarkowane ceny, podobnie jak Rex. Właściciele pokoi do wynajęcia zwykle oferują je przyjeż­dżającym już na molo — pokoje mają zazwyczaj wyższą niż średnia jakość, lecz ceny też są wyższe niż zwykle.

W wielu punktach gastronomicznych największy ruch panuje po przypłynięciu promów i statków wycieczkowych. Do najlepszych należy Grigori’s (po lewej stronie przy wyjściu z promu) i Skorpios Kreperie (po drodze do Hory). Obecnie najbardziej modnym barem jest wyglądający jak stodoła Cafe Arion przy nadbrzeżu (jego małe wejście łatwo ominąć). Reszta barów znajduje się koło posterunku policji. Statki cumują dokładnie na wprost posterunku. Rozkłady jazdy autobusów i statków są wywieszone na zewnątrz, a (niezbyt pomocna) policja turystyczna ulokowała się z tyłu policyjnego budynku. Wypożyczalnię motorowerów i motocykli można znaleźć idąc na południe, w stronę drogi do Grikou, a druga z nich, bardziej rzetelna, mieści się koło Hotelu Patmion.

Półtora kilometra na północ, nad zatoką leży Meloi Beach, jedna z najlepszych i najwygodniejszych plaż na wyspie i oczywiście najbardziej popularna. Jest tu dobry, lecz drogi kemping (obozowanie na dziko nie jest mile widziane), parę pokoi do wynajęcia — najlepsze u Louli Koumendourou, zbocze na południe od zatoki — i kilka tawern.

Leros

Wybrzeże Leros obfituje w głębokie, osłonięte kotwicowiska. W czasie II wojny światowej bazowały tu kolejno: włoska, niemiecka i brytyjska flota śródziemnomor­ska. Wyspę odwiedza rocznie około 10 000 turystów z zagranicy (wielu z nich to Włosi wychowani na wyspie) i niewielu więcej Greków.

Ten wielki ruch turystyczny jest wynikiem osobliwego losu wyspy. Więzienia i sanatoria od dawna zdominowały gospodarkę Leros. W czasie rządów junty wojskowej wyspa była miejscem izolacji przeciwników politycznych, mającym niedobrą sławę, a szpitale psychiatryczne do dziś przetrzymują 2000 najtrudniejszych pacjentów. Następny zakład zajmuje się upośledzonymi umysłowo dziećmi. Są ich tu setki. Do tych skojarzeń związanych z wyspą dochodzi kolejny problem —jej nazwa. Jest ona przedmiotem żartów wielu Greków, którzy wskazują na podobieństwo do słowa lera, oznaczającego brud i łajdactwo. Wyspiarze są w gruncie rzeczy bardzo przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych, lecz nie wydaje się by w najbliższym czasie rola i obraz wyspy uległy zmianie. W 1989 wybuchł w Grecji olbrzymi skandal, dotyczący administracji różnych szpitali psychiatrycznych. Odkryte), że fundusze EWG na obsługę i rozwój zostały sprzeniewierzone przez administrację i personel, a chorzy trzymani byli w poniżających i nieludzkich warunkach. Do 1991 inspektorzy EWG stwierdzili, że nadużycia skończyły się, lecz Leros jeszcze przez długi czas będzie walczyło z tym dodatkowym piętnem.

Do portu LAKKI przypływa się zwykle nocą. Niespodziewany jest widok miasta tonącego w neonowej poświacie. Wzniesione przez Włochów domy w stylu art deco, szerokie ulice, parki i pomniki tracą nieco swego nocnego uroku, gdy się je ogląda w blasku dnia. Miniona świetność tego miasta widoczna jest na każdym kroku. Jej koncentratem jest Hotel Leros, około 10 minut drogi od mola. Prawie wszystkie pokoje mają balkony wychodzące na zatokę. Nie ma w Lakki nic tańszego, chociaż niektóre obiekty noclegowe oferują bardziej nowoczesne wyposaże­nie. Plaża w Koulouki, gdzie znajduje się tawerna i gdzie można spać pomiędzy drzewami, leży w kierunku zachodnim od miasta.

Lepsze plaże można znaleźć w pięciu innych zatokach, które urozmaicają linię wybrzeża. Jeden autobus odwiedza każdą wioskę parę razy dziennie, kursując dość regularnie pomiędzy Lakki i stolicą PLATANOS (oddalona o około godzinę drogi pieszo). Rowery i skutery można wypożyczyć w Lakki i Platanos, które przy dłuższym pobycie jest przyjemniejszym i tańszym miejscem na bazę. Wybudowane tuż nad morzem i chronione przez leżący powyżej bizantyjski zamek, powoli zaczęło się rozrastać i połączyło z wioskami rybackimi PANDELI i AGIA MARINA. Wszystkie trzy miejscowości utrzymują jedno kino, dwie dyskoteki, a ich mieszkańcy prowadzą zadziwiająco wesołe życie nocne w barach i kawiarniach. Nie powinno być problemu ze znalezieniem w Platanos pokoju, chociaż trochę więcej radości dostarczają obie nadmorskie wioski. Do zamku (otwarty od świtu do zmierzchu), utrzymywanego w dobrym stanie przez kolejne załogi, a później odnowionego, łatwo dojść z miasta. Z zamku roztacza się przepiękna panorama, lecz z i względu na bezpieczeństwo państwa nie wolno robić zdjęć: miejsce wykorzystywane jest jako wojskowy punkt obserwacyjny.

W PANDELI, prawdziwej wiosce rybackiej, znajdują się pokoje do wynajęcia, tawerna i plaża — trochę lepszą można znaleźć we Vromolithos, dalej na południu. Na północ od Agii Mariny leży miejscowość letniskowa ALINDA, z willami wzdłuż plaży. Jest to popularne miejsce wśród przyjeżdżających tu na wakacje Greków. Po drodze mija się cmentarz żołnierzy brytyjskich, poległych w walkach na wyspie w 1943 roku. Gournas to popularna i piaszczysta plaża, lecz prawie bez żadnego zaplecza, leżąca po drugiej stronie najwęższej części wyspy, na wprost Alindy. Prowadzi do niej źle oznakowana boczna droga.

Żadna z centralnych części wyspy nie jest aż tak oddalona, by nie można było do niej dojść lub dojechać rowerem. Nieco dalej leżą: PARTHENI — na północy i KSIROKAMBOS — na południu. Pierwsza jest niewielką osadą z przytłaczającą bazą wojskową (dawniej była wykorzystywana przez juntę jako ośrodek inter­nowania) i pylastym lotniskiem, które nie zachęcają do zwiedzania tego miejsca. O 5 minut marszu dalej leży Zatoka Blefouti — najbardziej samotna (nawet jeśli kamienista) plaża z pojedynczą tawerną. Po drodze do KSIROKAMBOS widać więcej wojskowych budowli, lecz samo osiedle jest nie zmienione. Bez problemu znajdziesz pokoje do wynajęcia, jest tu również parę miejsc, gdzie można coś zjeść i wypić. Jest oficjalne pole namiotowe (tylko w lecie) i dobra plaża. Ponadto odpływa stąd kaikia do Kalimnos.

Pothia i okolice

POTHIA, nie będąc specjalnie malowniczą, jest kolorowa i zachowała w architek­turze przedturystyczny grecki charakter. Przytłaczające wrażenie sprawia tylko hałas czyniony przez dziesiątki jazgoczących głośników z nadmorskich kawiarni i setki motorowerów. Zakwaterowanie rzadko stanowi problem, gdyż właściciele pens­jonatów zazwyczaj wychodzą do portu w czasie przybijania promów. Hotel Patmos, stojący przy cichej bocznej uliczce lub pobliski hotel o mało mówiącej nazwie Hotel V — zapewniają dobre schronienie. Jeśli chodzi o gastro­nomię, to niezły jest Zorba s, wciśnięty, w okolicy mola, pomiędzy rząd agencji turystycznych. Szerszy wybór kwater można znaleźć idąc nadbrzeżem w kierunku zachodnim, obok wybudowanego przez Włochów miejskiego „pałacu”, do skupiska tawern rybnych i ouzeris. Pierwsza knajpka (bez nazwy) ukryta pod tamaryszkiem jest w porządku, Barba Petros przy końcu jest odrobinę snobistyczna, pomiędzy nimi leży wiele innych. Lokalną specjalnością są krokiety z ośmiornicą.

Autobusy jeżdżą aż do Arginondas na północnym zachodzie i do Vathi na wschodzie. Aby być bardziej niezależnym można wypożyczyć motorower w jednej z wielu wypożyczalni. Umożliwi to wypad, przynajmniej jednodniowy, do mniej­szych osad nadmorskich.

Jadąc na północny zachód przez wyspę, pierwszym miejscem, do którego się dojeżdża jest stolica HORIO, wciśnięta między wietrzejący zamek Joannitów a miniaturowe, bizantyjskie ruiny Pera Kastro. Na ich tle odcinają się białe plamy kościołów. Warto odwiedzić też zamek, z którego roztacza się szeroki widok na całe zachodnie wybrzeże wyspy.

Ze wzgórza przy Horio droga schodzi w uprawny parów, prowadząc do miejscowości nadmorskich: Kandouni, Mirties i Massouri. Wszystkie z nich są bardziej rozwinięte niż wynikałoby to z ich położenia (pasma szarego piasku i żwiru w okolicy). W MIRTIES i MASSOURI można wynająć pokój z widokiem na cieśninę i zadziwiającą wyspę wulkaniczną TELENDOS. Wyprawa na nią jest wystarczającym powodem podróży do Mirties. Niewielkie łodzie kursują stąd i wracają przez cały dzień. Na wysepce znajdują się ruiny klasztoru,’zamek, parę niewielkich plaż oraz kilka tawern i pensjonatów. Wszystko w okolicy jednej wioski. Istnieje również możliwość dopłynięcia z Mirties bezpośrednio do Leros na pokładzie pływającej codziennie kaiki.

Poza Mirties, ARGINONDAS i EMBORIO posiadają puste, przyzwoite plaże. W Emborio można też znaleźć kilka dobrych tawern, które wynajmują pokoje. Jeśli nie uda się wrócić autobusem, można skorzystać z pływającej niekiedy do Mirties łodzi.

Na wschód od Pothi, początkowo niezachęcająca droga kończy się nagle w VATHI, której barwy zadziwiająco kontrastują z szarością innych miejsc na Kalimnos. Długa, żyzna, zielona dolina z gajami pomarańczowymi i mandaryn­kowymi, wydaje się być przedłużeniem kobaltowo-niebieskiego fiordu, który wcina się w krajobraz. W prostym porcie, znanym jako Rina, znajduje się parę kafenii i tawern do wyboru, jak również hotel i kilka pokoi do wynajęcia. Wędrowców może kusić dolina z bujną roślinnością znajdująca się między Vathi a Arginondas,pokryta siatką wyboistych dróg i ścieżek. Trzeba jednak wiedzieć, że po wyjściu z cienia sadów potrzeba około 3 godzin marszu, na słońcu, aby dotrzeć do przeciwległego wybrzeża. Po drodze jedyne sklepy i urzędy znaleźć można w wiosce PLATANOS i METOHI. Minąwszy je, droga dzieli się: jedna wiedzie do Massouri, druga do Arginondas, przez wioskę STIMENIA.

Położona na południowy zachód od Pathi piaszczysta zatoka Vlihada z wioską VOTHINI, ulokowaną powyżej, jest wyraźnie widoczna z przepływających promów i bez wątpienia.mniej zatłoczona niż północno-zachodnie plaże. Organizowane są wycieczki kaikami do południowych grot w Kefalos, Skalia i Agia Varvara — wszystkie groty wyglądają rzeczywiście jak na obrazkach reklamowych.

Kalimnos

Większość ludności Kalimnos mieszka w okolicy lub w porcie Pothia, zamożnej, lecz niezbyt pięknej miejscowości, sławnej ze swoich poławiaczy gąbek. Większość kolonii gąbek na Morzu Śródziemnym, z wyjątkiem kilku położonych na dużych głębokościach koło Włoch, zniszczyły choroby. Obecnie tylko trzy lub cztery z przeszło trzydziestu łodzi poławiaczy gąbek z Kalimnos mogą być odpowiednio wykorzystane. Reakcją na tę katastrofę ekologiczną i ekonomiczną jest rozbudowa przemysłu turystycznego, do tej pory niezbyt rozwiniętego. Wciąż jednak trwa eksploatacja przerób i sprzedaż naturalnych gąbek. Teraz wystarcza ich tylko dla turystów.Podczas okupacji włoskiej domy malowano tu na biało i niebiesko (greckie barwy narodowe), by irytować najeźdźców. Zwyczaj ten powoli zamiera, choć ciągle jest widoczny. Nawet niektóre kościoły są pomalowane na niebiesko.

Kalimnos jest portem macierzystym bardzo przydatnego turystom promu o tej samej nazwie (patrz „Szczegóły podróżowania”). Tu przecinają się szlaki linii promowych z zewnętrznych Cyklad i Astipalei z głównymi liniami Dodekanezu. Większość podróżnych znajduje się tu bez własnej woli i początkowo zainteresowana jest jak najszybszym opuszczeniem wyspy. Nie umniejsza to życzliwości wyspiarzy, prawdopodobnie zdających sobie sprawę, że nie zatrzymają ludzi na dłużej niż jeden, dwa dni.

Na wyspie

O pół godziny marszu od stolicy leży LIVADIA, żyzna, zielona dolina z popularną plażą i ocienionymi restauracjami nad wodą. Można tu biwakować, wynająć pokój lub bungalow w osadzie przy plaży, na przykład od rodziny Kondokatos lub w Pension Nikolaos. Ten pensjonat jest znany z oferowania noclegów na materacach w miejscowych sadach cytrynowych i bananowych, gdy nie ma już miejsca w budynku. Wśród tawern niezłe są Giesenia, Thomas i Kalamia.

Jeśli tutejsza plaża komuś nie spodoba się, musi iść dalej, na południowy zachód, ścieżką do TZANAKI, gdzie jest plaża nudystów i mniej ludzi. Nie warto iść dalszą drogą do zatok Moura i Agios Konstandinos, pełnych owadów i wodorostów, chociaż plusem tych miejsc jest cień z okolicznych ogrodów.

Najlepsza jest dwugodzinna wyprawa z Astipalei do oazy Agios Ioannis. Trzeba iść około godziny”po piaszczystej drodze, zaczynającej się przy piątym lub szóstym wiatraku, następnie skręcić w lewo (droga w prawo prowadzi do portu Agios Andreas: jedna rozwalająca się tawerna, niezły teren do pływania i nurkowania). Po chwili mija się kolejną ścieżkę w prawo, prowadzącą do nieciekawego klasztoru Panagia Flevariotissas. Trzeba iść dalej przez Armenohori (ograbione, starożytne miejsce) i rolniczą wioskę MESSARIA zanim skręci się, na szczycie przełęczy w lewo, w ścieżkę prowadzącą do kilku białawych odkrywek skalnych. Wkrótce w zasięgu wzroku pojawiają się otoczone murem sady klasztoru Agios Ioannis (nie mylić z nadbrzeżnym klasztorem o tej samej nazwie leżącym na północy). Tuż poniżej, dziesięciometrowa siklawa spada do głębokich zbiorników, wspaniałych do kąpieli. Raczej trudny szlak w dół doliny kończy się miłą kamienistą zatoką, a ścieżka prowadzi z powrotem do Livadii. Jeśli wędrowcom nie przeszkadza powrót tym samym wyboistym szlakiem jakim tu dotarli.

Na północny wschód od portu kilka zatoczek przylega do „korpusu motyla”. W dwóch zatokach znanych jako Marmari, w jednej znajduje się elektrownia, a w drugiej (2,5 kilometra od miasta) leży jedyne zorganizowane pole namiotowe na wyspie. Najlepsza jest plaża środkowa, w Steno, z czystym piaskiem i studniami ze świeżą wodą.

ANALIPSI, potocznie zwana MELTEZANĄ (od piratów maltańskich), znajduje się o 12 kilometrów na południowy zachód od Levadii.Chociaż jest to druga pod względem wielkości osada na Astipalei, nie ma tu wiele miejsc dla turystów. Plaża jest wąska i pokryta jeżowcami. Są też dwie małe tawerny (Obelix jest świetny) i kilka pokoi do wynajęcia. Można też spać pod gołym niebem. Na obrzeżu gajów oliwnych znajdują się dobrze zachowane pozostałości łaźni rzymskich. Mozaiki na posadzkach przedstawiają znaki zodiaku i personifikacje pór roku.

W szczycie sezonu Analipsi może być miłym miejscem ucieczki od gwaru. Po zorientowaniu się w okolicy można znaleźć nad zatoką inne plaże. Droga kończy się w VATHI, jeszcze bardziej sennej wiosce rybackiej (jedna tawerna), ze zmoder­nizowanym portem. W zimie zawija tu prom, gdy port w Astipalei jest Wystawiony na uderzenia południowych wiatrów. Wtedy, i tylko wtedy, kursuje autobus pomiędzy Vathi i Astipaleą. Od czasu do czasu pływa w obie strony kaikia pomiędzy Vathi i Agios Andreas albo Gialos.

Astipalea

Zarówno geograficznie, jak i architektonicznie Astipalea pasowałaby bardziej do Cyklad — wyspę wyraźnie widać z Thiry i Amorgos. Jest bardziej do nich podobna niż do swoich wschodnich sąsiadów. Pomimo motylkowatego kształtu, wyspa nie dorównuje urodą temu owadowi: jałowy brzeg przeistacza się częściowo w uprawne pola i gaje cytrynowe. Górzysty teren do wędrówek graniczy z plażami, często kamienistymi i zaśmieconymi.

W czasach antycznych najsławniejszym obywatelem był Kleomedes, bokser zdyskwalifikowany w jednej z pierwszych olimpiad za zabicie swojego przeciwnika. Wrócił do domu tak rozwścieczony, że zdemolował lokalną szkołę, zabijając wszystkich jej uczniów. Sprawa ucichła w ciągu 2500 lat i dziś stolica, ASTIPALEA, jest cichym portem rybackim. Ryby są zjadane na miejscu, gdyż wyspa jest zbyt oddalona od Grecji lądowej, by je tam transportować. Sytuacja ta daje obraz słabości połączeń promowych: ostatnio wprowadzono rejsy na Cyklady, lecz ciągle istnieje ryzyko, że zostanie się uwięzionym na wyspie na dodatkowy dzień, dwa lub trzy. Pomimo względnej izolacji, w lecie dociera tu wielu ludzi. Wyspa jest szczególnie popularna wśród Francuzów, Włochów i ateńczyków.

Pserimos

Pserimos mogła by być małą, idylliczną wysepką, gdyby nie jej położenie w pobliżu Kos i Kalimnos. W sezonie przybijają tu statki pełne jednodniowych wyciecz­kowiczów, a nawet w kwietniu i w październiku można być pewnym, że w ciągu dnia zjawi się setka turystów. Jest to dwukrotnie więcej niż liczy sobie lokalna społeczność. Na WIOSKĘ PSERIMOS składa się trzydzieści domostw wzdłuż piaszczystej plaży, niewyobrażalnie zatłoczonej w środku sezonu. Nie jest ona jedyną na wyspie. Kilka innych, kamienistych, mniej atrakcyjnych, ale za to spokojniejszych plaż znajduje się w odległości 30-minutowego spaceru od Pserimos. Zresztą, żadne miejsce na tej wyspie nie jest położone dalej niż o godzinę marszu.

Gdy jednodniowi turyści odjadą, poza sezonem, a nawet w sezonie, nie pozostaje tu na noc zbyt wielu, gdyż liczba pokoi do wynajęcia jest ograniczona. Z trzech małych „hoteli” najlepszym (ze względu na ceny, czystość i miłą atmosferę) jest ten prowadzony przez Katerinę Filourę, nad jej tawerną we wschodniej części portu. Ma ona razem trzynaście łóżek w pięciu pokojach. Jedzenie jest również dobre. Katerina pracuje także jako urzędniczka pocztowa, ponieważ wyspy nie stać na utrzymywanie poczty. W wiosce jest jeden niewielki sklep, niezbyt dobrze zaopat­rzony. Większość produktów dowozi się codziennie z Kalimnos. W paru tawernach można zjeść mnóstwo ryb — nie grozi to bankructwem.

Na wyspę łatwo się dostać albo z Kalimnos, albo z Kos: większość wycieczek kaikiami na trasie miasto Kos-Kalimnos i Mastihari-Kalimnos, zatrzymuje się w Pserimos dwukrotnie, płynąc tam i z powrotem.